Białoruska milicja zwolniła zatrzymanych Polaków

Aktualizacja:

W poniedziałek późnym wieczorem białoruska milicja zwolniła siedmiu zatrzymanych członków Związku Polaków na Białorusi. Wcześniej, w związku z przejęciem przez funkcjonariuszy Domu Polskiego w Iwieńcu, polski ambasador na Białorusi Henryk Litwin został wezwany do kraju na konsultacje.

W języku dyplomacji odwołanie ambasadora do kraju to poważny krok, jedna z najostrzejszych manifestacji na jaką mogą pozwolić sobie utrzymujące stosunki dyplomatyczne kraje.

Jednocześnie do MSZ w Warszawie został wezwany ambasador Białorusi Wiktar Gajsionak, któremu wiceminister spraw zagranicznych Andrzej Kremer przekazał "bardzo poważne zastrzeżenia" wobec działań sił bezpieczeństwa Białorusi.

Wcześniej do Iwieńca udał się polski konsul na Białorusi Marek Martinek, który nie został wpuszczony do Domu Polskiego.

Spychanie Polaków do podziemia

Reakcję polskiej dyplomacji wywołały władze Białorusi, które przejęły Dom Polski w Iwieńcu. - Siłą wyciągnięto osoby z naszego związku, które były wewnątrz budynku - po prostu za ręce. Użyto przemocy wobec starszych osób, bo w trakcie dnia pracy mogli tam być tylko emeryci. Teraz budynek w całości jest pod kontrolą białoruskich władz - relacjonował prezes nieuznawanej przez Mińsk Rady Naczelnej Związku Polaków na Białorusi Andrzej Poczobut.

Poinformował też, że spółce Polonika w Grodnie, której dyrektorem jest Andżelika Borys, białoruski sąd gospodarczy wyznaczył dodatkową grzywnę wysokości 15 tys. dolarów oprócz wymierzonej wcześniej grzywny wysokości 25 tys. dol.

Polonice zarzucono prowadzenie nielegalnej działalności charytatywnej. Stworzona przez nieuznawany przez władze w Mińsku ZPB Andżeliki Borys spółka prowadzi m.in. szkołę społeczną, w której języka polskiego uczy się ponad 400 osób.

- Jest oczywiste, że władze chcą

Jest oczywiste, że władze chcą zepchnąć nas do totalnego podziemia (...) Przejęli kolejny Dom Polski. Myślę, że przejmą pozostałe. Wygląda na to, że organizacja będzie musiała działać w warunkach całkowitego podziemia Andrzej Poczobut

Zatrzymani Polacy

Po południu Poczobut poinformował, że zatrzymano siedmiu członków Związku Polaków na Białorusi, którzy jechali z Grodna do Iwieńca. - Wszyscy są na komisariacie w Wołożynie. Zarzuca się im, że rzekomo są poszukiwani listami gończymi. Wszystkich zatrzymano we wsi Pierwszai - relacjonował. Późnym wieczorem w poniedziałek wszystkich zwolniono.

Mimo to przed Domem Polskim zgromadził się tłum ludzi. Ludzie śpiewali piosenki zbulwersowani tym, co się stało. Przed północą zgromadzeni rozeszli się do domów.

Przejęcie Domu

21 stycznia w Domu Polskim w Iwieńcu odbyło się zebranie ZPB, na które przyjechali działacze z kręgu Andżeliki Borys, nieuznawanej przez oficjalny Mińsk za prezesa organizacji.

Zebranie zwołano w reakcji na decyzję uznawanego przez władze białoruskie kierownictwa ZPB, które odwołało Teresę Sobol, będącą też dyrektorką Domu Polskiego, z funkcji szefowej iwienieckiego oddziału.

Zdaniem działaczy ZPB popierających Borys, chodziło o przejęcie Domu Polskiego - jednego z trzech, które pozostawały w ich rękach.

Mińsk dzieli Polaków

Białoruskie władze nie uznają za szefową ZPB Andżeliki Borys. Dla Mińska legalne są władze Związku Polaków kierowane obecnie przez Stanisława Siemaszkę, a wcześniej przez Józefa Łucznika, który został wybrany na prezesa w sierpniu 2005 roku.

Do rozłamu na dwa kierownictwa polskiej organizacji doszło w marcu 2005 roku po zjeździe ZPB, na którym wybrano na prezesa Andżelikę Borys. Władze białoruskie nie uznały tego wyboru; doprowadziły do powtórzenia zjazdu i powierzenia stanowiska prezesa Łucznikowi, czego z kolei nie uznały władze polskie.

Źródło: PAP