- Decyzje Rady UE zmuszają Republikę Białoruś do podjęcia proporcjonalnych i adekwatnych działań, aby wzmocnić narodową suwerenność, bezpieczeństwo i stabilność - głosi wydane oświadczenie białoruskiego MSZ. Zdaniem Mińska "naciski" UE nie mają żądnych sans powodzenia i zakończą się fiaskiem.
Według białoruskiego MSZ, Unia Europejska "patrzy przez palce" na agresję i stosowanie przemocy przez opozycję podczas protestów w Mińsku po wyborach prezydenckich w grudniu 2010 roku. Ponadto UE ma "selektywnie i stronniczo" interpretować oświadczenia wydane przez międzynarodowych obserwatorów, którzy nadzorowali przebieg głosowania. - To lekceważenie jasno wyrażonej woli białoruskiego społeczeństwa - napisano w oświadczeniu.
Zła Bruksela
MSZ Białorusi zarzuca Unii, że "bezpośrednio miesza się w wewnętrzne sprawy suwerennego państwa". Sankcje mają też podkopywać zaufanie i szkodzić "dążeniom Wschodu i Zachodu", aby Europa była wolna od podziałów. Białoruś wzywa Unię Europejską do "zaniechania logiki konfrontacji i nierozsądnych prób zniszczenia naszych stosunków, które nie mają sensownej alternatywy"
Oświadczenie MSZ głosi ponadto, że nie do przyjęcia jest fakt, że "UE reaguje w absolutnie nieproporcjonalny sposób wobec daleko ostrzejszych działań rządów pewnych krajów w Europie". Białorusini nie wskazali jednak, o które państwa chodzi konkretnie.
MSZ podkreśla, że naciski na Białoruś nie mają żadnych szans i kończą się fiaskiem. Według oświadczenia, Mińsk opowiada się za silniejszym partnerstwem z UE, otwartym, szczerym i pełnym szacunku dialogiem i równorzędną współpracą bez dyskryminacji i "podwójnych standardów".
Bez prawa wjazdu
UE podjęła w poniedziałek decyzję o wznowieniu sankcji wizowych wobec 158 przedstawicieli władz w Mińsku, w tym prezydenta Alaksandra Łukaszenki, jego dwóch synów, oraz zamroziła ich aktywa. Na razie nie ma zgody na sankcje gospodarcze, ale UE nie wyklucza czarnej listy firm współpracujących z reżimem.
Sankcje są odpowiedzią na nie spełniające standardów demokratycznych wybory prezydenckie i brutalne potraktowanie opozycji, która próbowała protestować po głosowaniu. Milicja rozbiła demonstrację, a setki przeciwników Łukaszenki trafiły do aresztów na wiele tygodni.
Źródło: PAP