Władze Bangladeszu poinformowały w poniedziałek, że repatriacja mniejszości muzułmańskiej Rohingja do Birmy nie rozpocznie się jak planowano we wtorek, gdyż przygotowania do niej jeszcze trwają. Wciąż weryfikowana jest lista osób mających powrócić do kraju.
- Pozostało jeszcze wiele rzeczy do zrobienia - powiedział agencji Reutera banglijski komisarz ds. pomocy uchodźcom Abul Kalam. - Lista osób, które mają zostać odesłane, jeszcze nie została przygotowana, pozostaje jej weryfikacja i utworzenie obozów przejściowych - dodał.
Uciekli przed gwałtami i torturami
W zeszłym tygodniu władze Birmy i Bangladeszu porozumiały się, że proces powrotu Rohingjów do Birmy rozpocznie się 23 stycznia, a zakończy w ciągu dwóch lat. Memorandum w sprawie repatriacji Rohingjów podpisano pod koniec listopada 2017 roku.
Bangladesz wybuduje pięć obozów przejściowych po swojej stronie granicy. Z tych obozów Rohingjowie, którzy od końca sierpnia ubiegłego roku uciekli z Birmy przed przemocą, mają być wysyłani do dwóch ośrodków dla uchodźców w Birmie. Władze Birmy poinformowały, że zbudują obóz przejściowy, który pomieści 30 tys. osób.
Od końca sierpnia ponad 650 tys. Rohingjów uciekło z Birmy do sąsiedniego Bangladeszu przed represjami ze strony birmańskiej armii.
Wojsko birmańskie twierdzi, że operacja w zamieszkanym przez Rohingjów stanie Rakhine (Arakan) była konieczna ze względu na bezpieczeństwo narodowe, gdy 25 sierpnia rebelianci z Arakańskiej Armii Zbawienia Rohingjów (ARSA) zaatakowali 30 placówek wojskowych w tym regionie. ONZ i USA uznały operację wojska za przykład czystki etnicznej. Organizacje broniące praw człowieka oskarżyły birmańskie siły o zabójstwa, tortury, gwałty i podpalenia.
Autor: adso / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: hrw.org