Choć rosyjski tandem nadal prowadzi grę "Sukcesja 2012", coraz więcej wskazuje na to, że Władimir Putin wróci na Kreml. Już przeszło rok temu przekonywali o takim scenariuszu dyplomatów z USA rosyjscy politolodzy. Depesza na ten temat została udostępniona przez portal Wikileaks opozycyjnej "Nowej Gazecie".
Powrót obecnego premiera Rosji Władimira Putina na fotel prezydencki w 2012 r. jest pewny - tak rosyjscy politolodzy przekonywali amerykańskich dyplomatów. A ci słali depesze w tym duchu do Waszyngtonu.
Jedną z nich przekazał portal Wikileaks opozycyjnej "Nowej Gazecie". Jest w niej mowa o rozmowie zastępcy sekretarza stanu USA Nicholasa Burnsa z grupą rosyjskich analityków w lutym 2010.
Kadry, kadry...
Decydują kadry i elektryfikacja - miał mawiać Włodzimierz Lenin. Podobnie jest i we współczesnej Rosji, przynajmniej jeśli chodzi o to pierwsze.
W lutym 2010 rosyjscy politolodzy byli przekonani, że Miedwiediew nie jest przygotowany do walki o władzę, tzn. reelekcję. Choćby z tego powodu, że podczas swoich rządów nie stworzył instytucji, na których mógłby się oprzeć i nie wprowadził na kluczowe stanowiska w administracji wystarczająco dużo swoich ludzi.
Według danych, które uzyskali amerykańscy dyplomaci, w pierwszym roku kadencji Miedwiediew wprowadził do władz centralnych ok. 1 tys. swoich zwolenników, podczas gdy "armia" Putina liczyła ok. 7 tys. urzędników. Świadczy to o tym - uznali politolodzy - że Putin nie dopuszcza do większych zmian kadrowych, by móc bez problemów wrócić na Kreml.
Putin sternikiem nawy państwowej
Co więcej, premier kontroluje nie tylko politykę wewnętrzną, ale też zagraniczną (zwykle domena prezydenta - red.), wykorzystując szefa MSW Siergieja Ławrowa i ludzi ze swojej kancelarii, gdzie stworzył "mini-MSZ" z doświadczonym dyplomatą Jurijem Uszakowem na czele. W ten sposób w polityce zagranicznej króluje wciąż "doktryna Putina": Rosja jednocześnie występuje jako przyjaciel i przeciwnik Zachodu i NATO. Przy Miedwiediewie zmieniła się może taktyka, ale strategiczne cele się nie zmieniają.
Z depeszy Wikileaks wynika, że politolodzy zakładali, że Miedwiediew może jeszcze postarać się o reelekcję, jeśli w latach 2010-2011 dokona głębokich zmian kadrowych - bo to jest kluczem do politycznych wpływów na szczytach władzy w Rosji.
Jako dwóch kluczowych ludzi Miedwiediewa wskazano wiceszefa administracji Władisława Surkowa i głównego spin-doktora Gleba Pawłowskiego.
Przeszło rok po tej rozmowie okazuje się jednak, że na tym froncie Miedwiediew nie zyskał, a nawet stracił. Pawłowski kilka tygodni temu musiał odejść z Kremla pod naciskiem obozu putinowskiego. Z kolei na Surkowa przypuszczono w ostatnim czasie zastanawiająco dużo ataków w mediach, w większości kontrolowanych przez zwolenników Putina.
Droga ropa sprzyja Putinowi
Jeden z ekspertów wymienianych w depeszy z lutego 2010 prognozował też, że obóz premiera liczy na koniec kryzysu finansowego w Rosji do końca 2011 oraz wzrost cen ropy - której sprzedaż jest głównym źródłem dochodu dla budżetu. Prognozy te spełniły się nawet szybciej, niż w kreślonym ponad rok temu scenariuszu.
Źródło: novayagazeta.ru, tvn24.pl