Amerykańska armia straciła kolejny w ostatnim czasie samolot bezzałogowy. Dron typu MQ-9 Reaper roztrzaskał się na Seszelach na Oceanie Indyjskim. W ubiegłym tygodniu Iran przechwycił maszynę RQ-170 Sentinel, zwaną też "Bestią z Kandaharu".
Incydent, którego przyczyny nie są na razie znane, miał miejsce we wtorek w międzynarodowym porcie lotniczym na wyspie Mahe. Według komunikatu sił powietrznych USA, samolot nie był uzbrojony i jego katastrofa nie spowodowała ofiar w ludziach.
Szczątki maszyny zostały usunięte przez amerykańskich wojskowych i personel administracji lotniczej Seszeli, a z pasa startowego można już normalnie korzystać.
Jest to drugi utracony w ostatnim czasie amerykański samolot bezzałogowy. Na początku grudnia podobny aparat latający wpadł w ręce Irańczyków. Teheran twierdzi, że zmuszono go do lądowania podczas przelotu nad irańskim miastem Kaszmar. Według NATO, była to maszyna rozpoznawcza, z którą utracono kontakt w trakcie misji rozpoznawczej nad zachodnim Afganistanem.
Żadnego związku
Jako oświadczył cytowany przez telewizję CNN anonimowy przedstawiciel władz USA, między zdarzeniem tym oraz incydentem na Seszelach nie ma żadnego związku. Podczas gdy Irańczycy najwyraźniej przechwycili wysoce zaawansowany technicznie aparat o obniżonej wykrywalności przez radar, to utracony we wtorek samolot należał do kategorii bardziej konwencjonalnej.
Według CNN, od roku 2009 Stany Zjednoczone za zgodą rządu Seszeli wykorzystują ten archipelag jako bazę dla samolotów bezzałogowych, działających przeciwko ugrupowaniom terrorystycznym we wschodniej Afryce.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: USAF