Bilans katastrofy promu Sewol, który zatonął w środę u wybrzeży Korei Południowej, coraz bardziej tragiczny. Liczba ofiar wzrosła już do 56. W sobotę wieczorem płetwonurkom udało się po raz pierwszy dostać do wnętrza wraku. W niedzielę do portu dopływają kolejne statki z ciałami ofiar na pokładzie. Dzisiaj także odbyły się pierwsze pogrzeby zmarłych.
Przez pierwsze trzy dni po katastrofie wzburzone morze, mętna woda i silne prądy uniemożliwiały płetwonurkom dostanie się do wnętrza wraku. Udało się to im dopiero w sobotę wieczorem. "Wspólny zespół ratowniczy wybił szklane okno i udało mu się dostać do wnętrza statku" - poinformował w oświadczeniu rząd Korei Południowej.
W niedzielę na miejscu katastrofy pracuje większa liczba płetwonurków. Wcześniej informowano, że największa liczba uwięzionych znajduje się w kadłubie promu.
Od rana w niedzielę do pobliskiego portu przypływają łodzie z ciałami ofiar. Na miejscu na zmarłych czekają rodziny.
Cały czas trwa akcja poszukiwawcza, a rodziny zaginionych wciąż czekają na informacje o swoich bliskich. Wielu z nich zaoferowało próbki swoje DNA, by pomóc w identyfikacji ofiar. Praktycznie nie ma już szans na odnalezienie żywych osób.
Protesty i pogrzeby
W niedzielę przed budynkiem ministerstwa ds. oceanu i rybołówstwa protestują rodziny zmarłych. Bliscy skarżą się na zbyt wolną akcję ratunkową.
Z kolei na przedmieściach Seulu odbyły się w niedzielę pierwsze pogrzeby ofiar środowej katastrofy. Rodzina i przyjaciele pożegnali m.in. 36-letniego nauczyciela z Danwon High School. Na pogrzebie pojawiły się tłumy uczniów. Jego ciało znaleziono w czwartek.
Prom przechylił się i zaczął tonąć
Prom z 476 osobami na pokładzie płynął z miasta Inczhon na wyspę Czedżu. Większość pasażerów - ponad 300 - stanowili uczniowie i nauczyciele ze szkoły średniej Danwon na przedmieściach Seulu. Zaledwie kilka kilometrów od celu jednostka niebezpiecznie przechyliła się i zaczęła tonąć.
Z katastrofy uratowano 174 osoby, 256 uznaje się oficjalnie za zaginione. W piątek aresztowano kapitana promu i dwóch członków jego załogi. Podejrzani są o zaniedbanie obowiązków i pogwałcenie prawa morskiego.
Śledczy ustalili, że kapitan był poza mostkiem w chwili, gdy prom zaczął tonąć. Za sterem stał niedoświadczony trzeci oficer. Kapitan tłumaczy, że wyszedł do łazienki. Na upublicznionych zdjęciach widać go wśród uratowanych już na lądzie - opuścił jednostkę jako jeden z pierwszych.
Autor: kde/kka,gak / Źródło: CNN, Reuters, PAP