Gdy 1 września o godz. 4.45 Schleswig-Holstein oddawał pierwszą salwę, wojna tak naprawdę trwała już od kilkunastu minut. Bomby spadały na mosty w Tczewie i bezbronny Wieluń. Hitler rzucił się na Polskę.
W ramach planu Fall Weiss, na Polskę runęła większość z milionowej armii niemieckiej. Nowocześnie uzbrojone oddziały, częściowo już zmotoryzowane, uzupełnione o ochronę lotnictwa, a przede wszystkim nowatorsko wykorzystujące zagony pancerne, stanęły naprzeciwko polskiej armii.
Armii na wskroś nienowoczesnej. Polacy nie dość, że nie mieli dostatecznej ilości oddziałów zmotoryzowanych i znaczącej liczby wojsk pancernych zdolnych przeciwstawić się niemieckim czołgom, pozbawieni byli też nowoczesnego lotnictwa. Zaledwie kilkadziesiąt maszyn (słynne Łosie) mogło być uważanych za osiągnięcie techniki wojennej.
Niemcy mieli prawie dwukrotną przewagę w piechocie i aż pięciokrotną w broni pancernej i lotnictwie.
Dodatkowo sytuację Polaków utrudniło rozmieszczenie armii. W ramach Planu Z, polskie dowództwo postanowiło stawić czoło Niemcom wzdłuż zachodniej granicy. Plan zakładał, że opór Polaków potrwa najwyżej kilkanaście dni. Po tym czasie na Niemców mieli od zachodu uderzyć sojusznicy…
Sojusznicy wypowiadają wojnę
Brytyjczycy i Francuzi wypowiedzieli Hitlerowi wojnę 3 września, gdy bitwa graniczna była już przegrana, a sytuacja polskich oddziałów nie do pozazdroszczenia. Niemiecka strategia Blitzkriegu przynosiła skutki – pancerne zagony głęboko wgryzły się na tyły Polaków odcinając ich i okrążając.
Wojsko Polskie było w odwrocie. Z północy wycofywała się Armia „Pomorze”, z zachodu „Armia Poznań”, a z południa Armia „Karpaty” i Armia „Kraków” opuszczająca Śląsk. Cały czas dzielnie broniło się Westerplatte.
Heroizm był w zasadzie jedyną przewagą Polaków – zdezorganizowana armia pozbawiona przez przedwojenne polityczne rozgrywki wartościowych wysokich dowódców, targana często sprzecznymi rozkazami (najsłynniejszym było odwołane później wezwanie do opuszczenia Warszawy przez wszystkich zdolnych do walki mężczyzn), jedynie odwadze i pomysłowości oficerów frontowych zawdzięczała nieliczne sukcesy. To we wrześniu dał o sobie znać talent takich dowódców jak późniejszy gen. Stanisław Maczek czy gen. Władysław Anders.
Westerplatte już się nie broni
7 września padło Westerplatte, które w założeniach miało bronić się zaledwie kilkanaście godzin. Niemieckie armie po kolei wdzierały się coraz głębiej, rozbijając polskie oddziały i zmierzając w kierunku Warszawy. Rząd ewakuował się ze stolicy. Niespodziewanie dla Niemców, 9 września Polacy wyprowadzili ofensywę, która do historii przeszła jako bitwa nad Bzurą. Ale jej sukces tylko odwlekł w czasie ostateczną porażkę.
Widmo klęski Polski było coraz wyraźniejsze. Tym bardziej, że sojusznicy z Zachodu ani myśleli atakować Niemcy. Nie licząc nic nie znaczącego zajęcia przez Francuzów kilkukilometrowego pasa przygranicznego, na zachodnim froncie nie działo się nic. I nie miało się dziać – premierzy Neville Chamberlain (ten zwolennik appeasmentu do końca nie chciał wydać wojny Niemcom, do czego zmusił go jego własny gabinet) i Edouard Dalladier uzgodnili bowiem, że akcji zaczepnych wykonywać nie będą. Dziwna wojna, jak ją nazwano, miała trwać aż do maja następnego roku z opłakanym dla Francuzów skutkiem. We wrześniu jednak aliantom wciąż się wydawało, że z Hitlerem można się dogadać. Nawet kosztem Polski.
Tymczasem Polacy mogli liczyć tylko na siebie. Niemieckie pancerne kleszcze zaciskały się coraz mocniej – niemal cały zachód i środek Polski był w rękach wroga. Niemcy już 8 września byli na rogatkach stolicy, chociaż zdobycie Warszawy zajęło im jeszcze kilkanaście dni.
Bez należytej koordynacji, z ogromnymi stratami i wciąż w odwrocie, Polska armia nadal jednak istniała i gotowa była bić się dalej, mimo że władze z marszałkiem Śmigłym-Rydzem i prezydentem Mościckim efektywnej władzy nie mogły już sprawować.
Sowiecki cios w plecy
Wtedy jednak ziścił się najczarniejszy koszmar całej polskiej polityki zagranicznej dwudziestolecia międzywojennego. Od wschodu do Polski weszli Sowieci.
Gwałcąc wszelkie umowy międzynarodowe ZSRR, stwierdzając „bankructwo państwa polskiego” rzuciło 17 września rano do Polski prawie pół miliona swoich żołnierzy. Los polski, po tym sowieckim pchnięciu nożem, był przypieczętowany.
Następnego dnia rząd ewakuował się do Rumunii, wydając wcześniej brzemienny w skutkach rozkaz – unikać walki z Armią Czerwoną. Nie wszyscy posłuchali – Grodno broniło się przed Sowietami przez dwa dni. Oddziały Korpusu Ochrony Pogranicza walczyły jeszcze na początku października.
Ogólna sytuacja była jednak beznadziejna. Szybko posuwające się na wschód wojska niemieckie i idące na zachód sowieckie po kolei rozbijały ostatnie polskie oddziały. 28 września padła Warszawa, której bezskutecznie starał się pomóc gen. Franciszek Kleeberg idąc z odsieczą ze swoją Samodzielną Grupą Operacyjną „Polesie”, ostatnim wielkim zgrupowaniem polskiego wojska. To do niego należało napisanie epilogu kampanii wrześniowej.
To właśnie Kleeberg stoczył ostatnią bitwę wojny obronnej, kapitulując pod Kockiem dopiero 5 października. Trzy dni wcześniej poddał się Hel. Polska, jako państwo, nie poddała się nigdy, chociaż na kilka lat zniknęła z mapy świata.
Państwo podzielone między zbrodniarzy
W 1939 r. podzielili ją między sobą Hitler i Stalin. Temu pierwszemu przypadło blisko 190 tys. km2 przedwojennej Polski z 22 milionami jej ludności. Ten drugi dostał 201 tys. km2 i 13 milionów obywateli. Obaj natychmiast przystąpili do realizacji swoich zbrodniczych planów – Polaków Niemcy zabijali w masowych egzekucjach i Stalin wywoził ich w głąb ZSRR. Los mniejszości żydowskiej pod okupacją niemiecką był jeszcze gorszy.
Zbrodnie wojenne stały się dla mieszkańców przedwojennej Polski codziennością.
Podczas ponad czterotygodniowej obrony – potężniejsza Francja broniła się w 1940 r. tylko kilka dni dłużej - zginęło w sumie ok. 70 tys. polskich żołnierzy, dwa razy tyle zostało rannych. Do niemieckich obozów jenieckich trafiło ponad 400 tys. żołnierzy, do radzieckiej niewoli blisko 200 tys. (oficerów w zdecydowanej większości Sowieci wymordowali).
Na Zachód zdołało się wyrwać ponad 80 tys. żołnierzy, którzy przez następne pięć lat – razem z Polakami, którzy po 1941 r. zdołali wydostać się z ZSRR – walczyli z Niemcami na wszystkich frontach. Aż do gorzkiego zwycięstwa w maju 1945 r.
Źródło zdjęcia głównego: Filmoteka Narodowa, IPN, Czołówka, Discovery Historia, Biblioteka Narodowa