Zginęło 26 osób, a 24 zostały ranne. Autokar z polskimi pielgrzymami stoczył się ze stromego wzgórza we francuskich Alpach. Stanął w płomieniach. Do wypadku doszło 22 lipca, w drodze z Sanktuarium Matki Bożej w La Salette, górskiej wioski w pobliżu Grenoble. Pielgrzymi byli już w drodze do domu.
Ranni, którzy ucierpieli w katastrofie, trafili do kilku szpitali - w Grenoble, Marsylii i Lyonie. Autobusem podróżowało 50 osób - 47 pielgrzymów, dwóch kierowców oraz pilot. Wśród pasażerów były głównie osoby starsze, ale też troje dzieci - Pielgrzymi pochodzili z okolic Szczecina. Grupa wyruszyła z Polski 10 lipca. Przed tragedią odwiedzili m.in. Montserrat, Fatimę, Barcelonę i La Salette, skąd mieli pojechać do Altoetting w Niemczech, a potem wracać do Polski.
Do Francji jeszcze w niedzielę poleciał prezydent Lech Kaczyński, który ogłosił trzydniową żałobę narodową i zapowiedział też pomoc ofiarom wypadku. W poniedziałek z podszczecinskiego Goleniowa do Grenoble polecieli bliscy ofiar, lekarze, księża i psycholodzy.
Władze francuskie i polskie starają się ustalić przyczyny wypadku. Z relacji świadków wynika, że autokar mógł mieć kłopot z hamulcami. Na drodze widnieje tylko jeden ślad po hamowaniu. Francuskie władze podkreślają też, że autobus najprawdopodobniej nie miał pozwolenia na poruszanie się po trudnej, alpejskiej drodze. - Polskiego autobusu nie powinno tam być. Na tej drodze obowiązuje zakaz ruchu transportu publicznego – mówił premier Francois Fillon, który był na miejscu wypadku.
Francuski dziennik "Le Figaro" w jednym z artykułów pisze: "Autokar złamał prawo". Nie każdy autobus ma bowiem prawo wjeżdżać na górską, stromą drogę RN85. Mer gminy Vizille, na terenie której doszło do katastrofy, Alain Berhault: "Do katastrofy doszło niemal przy końcu stromego, 8-kilometrowego zjazdu, gdzie droga skręca pod kątem 90 stopni. - Pojazdy, których kierowcy decydują się zjeżdżać tą drogą, zgodnie z przepisami, powinny mieć obowiązkowo podwójny system hamulcowy - wyjaśnia Berhault.
Przedstawiciele organizatora pielgrzymki - firmy Orlando Travel oraz właściciel autokaru zapewniają, że pojazd był sprawny. Ale uczestnicy wypadku, którzy przeżyli relacjonują, że to właśnie hamulce zawiodły. Niemal przy końcu drogi autor wszedł w 90-stopniowy zakręt z szybkością około 70 km/h. Motocykliści jadący za polskim autobusem widzieli dym i ogień świadczące o tym, że kierowca próbował hamować, ale hamulce prawdopodobnie nie zadziałały. - Trzymajcie się siedzeń, hamulce poszły! - tylko tyle, według relacji pasażerów, zdążył krzyknąć kierowca, zanim pojazd uderzył w barierkę na zakręcie i stoczył się w dół po stromym zboczu. Natychmiast po upadku autokar zaczął płonąć.
W związku z wypadkiem prezydent Francji Nicolas Sarkozy złożył kondolencje ofiarom tragedii. "W tych bolesnych dla Polski okolicznościach chcę zapewnić o moim głębokim uczuciu i przekazać jak najszczersze kondolencje" - napisał Sarkozy.
Informacji o poszkodowanych w wypadku udzielają polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych - pod numerem 022 523 90 09 oraz Konsulat Generalny RP w Lyonie - numer - 00 33 43 75 11 235 oraz 00 33 47 89 31 485, a także numer faksu - 00 33 43 75 11 236.
Konto Caritas, na które można wpłacać pieniądze dla poszkodowanych w wypadku:
PKO Bank Polski S.A. IIO/Szczecin
21 1020 4795 0000 9302 0004 5757
z dopiskiem: POSZKODOWANYM PIELGRZYMOM
Caritas we współpracy z Telekomunikacją Polską uruchomił też specjalne linie telefoniczne.
Pomóc można wysyłając SMS o treści „Pomagam” na nr 72902 (koszt 2,44zł) lub dzwoniąc pod nr tel 0400 307 400 (koszt 3,89 zł)
kdj
Źródło zdjęcia głównego: TVN24