Książka „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii” ma się ukazać dopiero 23 czerwca, ale burza rozpoczęła się tydzień wcześniej. Artykuły jej autorów, Piotra Gontarczyka i Sławomira Cenckiewicza, opublikowała „Rzeczpospolita” i „Wprost”.
Według historyków IPN Wałęsa został zarejestrowany pod numerem 12535 przez Wydział III SB w Gdańsku jako TW ps. „Bolek" w latach 1970-1976. Miał rozpracowywać osoby zaangażowane w Grudzień ‘70 oraz prowadzić działalność prewencyjną wobec osób organizujących od stycznia 1971 r. wiece, protesty i strajki w Stoczni Gdańskiej.
"Był współpracownikiem aktywnym"
Jak piszą, był współpracownikiem aktywnym, który przekazał SB (to cytat z notatki funkcjonariusza) „szereg cennych informacji dotyczących destrukcyjnej działalności niektórych pracowników. […] Za przekazane informacje był on wynagradzany i w sumie otrzymał 13100 zł; wynagrodzenie brał bardzo chętnie".
W jego aktach przewinęły się dwadzieścia cztery nazwiska. Według Gontarczyka i Cenckiwcza "W. ps. „Bolek” przyczynił się do tego, że wielu z tych osób dotknęły represje ze strony SB". Współpracę zakończono w 1976 z powodu "niechętnej postawy" agenta. (CZYTAJ WIĘCEJ)
Znikające dokumenty?
W dalszej części książki historycy IPN piszą o losach teczki Wałęsy. Według nich, po obaleniu rządu Jana Olszewskiego w 1992 roku ówczesny prezydent otrzymał zgromadzoną na jego temat dokumentację SB. Zwrócił ją po kilku miesiącach, ale zniknęły dokumenty mające świadczyć o tym, że urzędujący prezydent był „Bolkiem”. W śród nich - m.in. kwestionariusz ewidencyjny internowanego Wałęsy, w którym napisano, że był on „29.12.1970 pozyskany do współpracy z SB. W okresie 1970 – 1972 przekazał szereg informacji dotyczących negatywnej działalności pracowników stoczni” oraz raporty „Bolka” znajdujące się w przywiezionych z Gdańska tomach akt archiwalnych tamtejszej SB.
Według autorów, Wałęsa swoją teczkę „czyścił” dwukrotnie, za każdym razem wypożyczając ją do Belwederu i kwitując ich odbiór. Po oddaniu dokumentów, piszą Gontarczyk i Cenckiewicz, „na pierwszy rzut oka było widać, że dokumenty zostały zdekompletowane. (…) W miejscach, gdzie wcześniej znajdowały się doniesienia „Bolka”, sterczały teraz fragmenty powyrywanych kartek”. Miały zniknąć materiały dotyczące agenturalnej działalności Wałęsy oraz pokwitowania odbioru wynagrodzenia. Prezydent - mimo ponagleń UOP - brakujących akt nie zwrócił.
IPN: czystka w archiwach rękami byłych esbeków
Ponadto historycy IPN twierdzą, że Wałęsa dokonał czystki także w archiwach gdańskiego UOP rękami swoich ludzi – dwóch byłych esbeków, w latach 80. zajmujących się inwigilacją Wałęsy, w latach 90. w BORze. Za ich kadencji, piszą autorzy, zniknęło m.in. 80 stron znanych wówczas donosów TW "Bolka". W ich miejsce miały się pojawić nowe dokumenty, świadczące o niewinności Wałęsy. (CZYTAJ WIĘCEJ)
Wałęsa: esbecka bajeczka
Były prezydent odrzuca wszystkie oskarżenia historyków IPN. (CZYTAJ WIĘCEJ). Uznanie go za „Bolka” nazywa „esbecką bajeczką”, wymyśloną w latach 80-tych, by skłócić go z innymi liderami „Solidarności”. Zaprzecza też, jakoby zabierał materiały ze swojej teczki. - Archiwalne dokumenty na mój temat wypożyczałem i przeglądałem, ale nic z nich nie usuwałem - twierdzi były prezydent.
Wiceszefowa IPN: przepraszam za książkę
Stronę Wałęsy wzięła wiceszefowa IPN Maria Dmochowska. (CZYTAJ WIĘCEJ) W liście do byłego prezydenta zdecydowanie odcina się od książki kolegów i przeprasza za wydanie jej pod szyldem Instytutu. - Jest to książka o tym, co w latach dziewięćdziesiątych nie podobało się autorom w życiu politycznym, a także o "Bolku", cokolwiek by to słowo miało w nomenklaturze SB znaczyć – napisała. Według niej "trzeba postrzegać świat, ludzi i historię z tzw. żabiej perspektywy lub 'Oczami Bezpieki', by zrozumieć z tego wszystkiego (biografii Wałęsy, red.) tyle, ile autorzy książki".