Atak był zabójczo precyzyjny. 26 listopada, w środowy wieczór, tuż przed godz. 19 czasu polskiego terroryści uderzyli w kilku miejscach, a Bombaj ogarnął chaos. Wydawało się, że napastnicy są wszędzie – na ulicach eksplodowały bomby, padały strzały, a media donosiły o uzbrojonych mężczyznach opanowujących kolejne punkty w mieście oraz o ofiarach. Z każdą godziną o coraz większej liczbie zabitych i rannych.
Terroryści uderzyli w starannie wybrane lokalizacje. Ich celem, jak wynikało z relacji ocalałych świadków i meldunków policji, byli głównie obcokrajowcy. – Szukali Amerykanów i Brytyjczyków – opowiadał na gorąco uratowany Anglik. – Sprawdzali nasze paszporty – dodał. Jednak zdecydowana większość ze 183 ofiar śmiertelnych to obywatele Indii.
W ogniu stanęły dwa ekskluzywne bombajskie hotele – Oberoi i Taj Mahal. W obydwu uwięzieni zostali Polacy. - Zobaczyłem coś, co będzie mi się śniło do końca życia - mówił Polak z hotelu Oberoi. Opowiadał, że widział, jak "przepędzali ludzi na 18 piętro, a później zaczęli ich rozstrzeliwać".
Do akcji ruszyli antyterroryści, jednak po każdej akcji dokonywali makabrycznych odkryć - znajdowali kolejne ciała.
Ludzie ginęli od kul i eksplozji
Na szczęście wielu zakładnikom, w tym Polakom, udało się uciec. Jednak prawie 200 osób nie miało tyle szczęścia. Goście hoteli ginęli od kul z broni maszynowej, rozrywani rzucanymi przez terrorystów bombami i granatami. Hiszpański turysta relacjonował: - Byłem w restauracji w Oberoi i widziałem serie karabinowe i śmierć, której nie chcę już nigdy oglądać.
Oprócz hoteli terroryści zaatakowali budynek należący do miejscowej gminy żydowskiej. Tam również wzięli zakładników. Ludzie ginęli też w innych miejscach miasta – w popularnej wśród obcokrajowców kawiarni Cafe Leopold, w dwóch miejskich szpitalach, na dworcu kolejowym i w kwaterze głównej policji.
Bomby eksplodowały też bezpośrednio na ulicach Bombaju, a po mieście krążyły terenowe samochody, z których terroryści strzelali prosto w tłumy zdezorientowanych ludzi.
Ostatecznie po ponad dwóch dobach, w sobotę rano komandosi zabili ostatnich napastników w Hotelu Taj Mahal. Wreszcie Bombaj pokonał terrorystów. Jednak cena była ogromna. Według ostatnich doniesień w wyniku ataku zginęły 183 osoby a rannych zostało ponad 300 osób. To i tak mniej niż zamierzali zabić terroryści. Jedyny żywcem schwytany napastnik powiedział, że w sumie miało zginąć 5000 osób.
Kto zaatakował?
Odpowiedzialność za ataki wzięła na siebie mało znana organizacja Mudżahedini Dekanu powiązana z cieszącymi się złą sławą Indyjskimi Mudżahedinami.
Eksperci i indyjskie władze powątpiewają jednak w autentyczność tych deklaracji i snują własne domysły. Na liście podejrzanych pojawia się Al-Kaida, kaszmirscy terroryści z organizacji Lashkar-e-Taiba, a także powiązany z tymi ostatnimi pakistański wywiad ISI.
Jedno jest pewne – atakując całe miasto terroryści przekroczyli kolejną, niewyobrażalną dotąd, granicę. Jak podkreślił Waszyngton, ataki w Bombaju "pokazują powagę i ciągłe zagrożenie terroryzmem".
Źródło zdjęcia głównego: Reuters, APTN, EPA