We wtorek po godzinie 7 w okolicy Jarostowa (woj. dolnośląskie) spadł śmigłowiec medyczny wysłany na pomoc ofierze karambolu na autostradzie A4. Na służbie zginęli pilot Janusz Cygański i ratownik medyczny Czesław Buśko. Wypadek przeżył tylko lekarz Andrzej Nabzdyk, który z rozbitego śmigłowca powiadomił o tragedii. Dopiero po półtorej godzinie udało się ratownikom odnaleźć wrak śmigłowca.
Śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego leciał na wezwanie do ciężarnej kobiety, która została ranna we wtorkowym porannym karambolu na autostradzie A4 Wrocław-Legnica. W okolicy Wądroża Wielkiego zderzyło się tam 10 samochodów: sześć aut osobowych, dwa busy i dwie ciężarówki. Lekko rannych zostało dziewięć osób.
Ratowali ludzi
Na pokładzie śmigłowca znajdowali się: 47-letni pilot i dyrektor filii LPR we Wrocławiu Janusz Cygański, 51-letni ratownik-pielęgniarz Czesław Buśko, a także 41-letni lekarz Andrzej Nabzdyk. Członkowie ekipy, która rocznie wykonywała około 500 misji.
"Łubudu. Koniec. I tyle"
Maszyna Lotniczego Pogotowia Ratunkowego rozbiła się podczas obfitych opadów śniegu, w gęstej mgle, która ograniczała widoczność do dziesięciu metrów. Szczątki wraku śmigłowca zostały rozrzucone w promieniu kilkudziesięciu metrów od miejsca katastrofy. Jeden ze świadków wypadku powiedział, że to, co pozostało z rozbitej maszyny przypominało "górę złomu, a nie helikopter". Inny dodał, że słyszał "krótki warkot silnika, ale taki mocny, jakby silnik się rozlatywał". Według relacji, po pięciu sekundach maszyna spadła. - Łubudu. Koniec. I tyle - opowiadał mężczyzna.
O wypadku zawiadomił ranny lekarz
Śmigłowiec rozbił się w okolicach Jarostowa. O wypadku zdołał jeszcze zawiadomić telefonicznie lekarz ze śmigłowca. Później służby ratunkowe miały problemy ze zlokalizowaniem rozbitej maszyny. Śmigłowiec spadł w pobliżu zabudowań, ale od strony autostrady miejsce to osłonięte jest drzewami, zaś od strony wiejskiej drogi niewielkim wzniesieniem. Dodatkowo akcję utrudniała gęsta mgła.
Półtoragodzinne poszukiwania
Wojciech Kopacki, koordynator medyczny Państwowej Straży Pożarnej we Wrocławiu znał załogę śmigłowca. - Zadzwoniłem do Andrzeja (rannego lekarza – red.), że jakiś śmigłowiec ratunkowy miał wypadek, a on powiedział, że wie, bo to jego śmigłowiec - relacjonował Kopacki. Śmigłowiec znalazła ekipa z helikoptera medycznego wysłanego z Zielonej Góry. Stało się to półtorej godziny po tragedii.
Namierzali sygnał komórkowy
Szef dolnośląskiej straży poinformował, że w całej akcji poszukiwawczej brało udział 120 strażaków oraz stu policjantów. Do poszukiwań użyto urządzenia namierzającego sygnał z telefonu komórkowego. - Mężczyzna był na tyle świadomy, że prowadził korespondencję telefoniczną – mówił na konferencji Jarosław Wojciechowski, szef dolnośląskiej straży pożarnej. W poszukiwaniu śmigłowca uczestniczyły cztery helikoptery: policyjny oraz trzy LPR z Zielonej Góry, Poznania i Gliwic.
Ciężki stan lekarza
Tuż po wypadku ranny lekarz został przetransportowany śmigłowcem do szpitala wojskowego, gdzie zajęli się nim lekarze z oddziału medycyny ratunkowej. Jego stan po operacji ortopedycznej był ciężki, ale stabilny. Poszkodowany był w stanie śpiączki farmakologicznej. Pacjent przeszedł pomyślnie operację nóg, a lekarze wykluczyli u niego urazy głowy i klatki piersiowej.
Dyrektor: Śmigłowiec wysłany słusznie
Trwa postępowanie, które ma wyjaśnić, jak doszło do tragedii i kto ponosi za nią odpowiedzialność. Na miejscu wypadku są przedstawiciele Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Jej wstępny raport na temat okoliczności i przyczyn katastrofy ma być znany w ciągu miesiąca.
Dyrektor Lotniczego Pogotowia Ratunkowego Robert Gałązkowski jest przekonany o słuszności wysłania śmigłowca ratunkowego w miejsce karambolu na autostradzie A4. Jego zdaniem, decyzja została podjęta przez dyspozytorów pogotowia, którzy wiedzieli o trudnych warunkach atmosferycznych i mieli też świadomość, że dojazd karetki na miejsce karambolu utrudni śliska jezdnia. Robert Gałązkowski podkreślił, że za każdym razem ostateczną decyzję o starcie śmigłowca podejmuje pilot.
Nowe śmigłowce w tym roku
Lotnicze Pogotowie Ratunkowe dysponuje obecnie kilkunastoma śmigłowcami Mi-2, które ze względu na unijne przepisy trzeba będzie wycofać po 2010 roku, a także jednym Agusta A109E Power oraz dwoma samolotami. W przetargu na 23 nowe śmigłowce dla LPR Ministerstwo Zdrowia wybrało maszynę Eurocopter E135. Dostawy pierwszych egzemplarzy mają się rozpocząć w bieżącym roku.
Źródło zdjęcia głównego: TVN24