20. rocznica upadku Muru Berlińskiego

Aktualizacja:
20. rocznica upadku Muru Berlińskiego
20. rocznica upadku Muru Berlińskiego
DW, EPA
20. rocznica upadku Muru BerlińskiegoDW, EPA

Listopad 1989 r. nie był łatwy dla władz NRD. Od miesięcy przez cały kraj przetaczały się większe lub mniejsze antyrządowe demonstracje. Niemców obserwujących wydarzenia w Polsce i na Węgrzech irytowali miejscowi betonowi aparatczycy, którzy w starym stalinowskim stylu trzymali kraj w ryzach.

Przełomem były majowe wybory lokalne, w których oficjalnie rządząca Niemiecka Socjalistyczna Partia Jedności (SED) znów zyskała blisko 99 proc. głosów oraz poparcie Berlina dla Pekinu po masakrze na placu Tiananmen. Tego dla rosnących powoli szeregów wschodnioniemieckiej opozycji było już za wiele.

Zobacz kalendarium Muru Berlińskiego

W październiku sytuacja dla rządzącej SED stała się nie do zniesienia, a wielotysięczne uliczne protesty stały się niemal codziennością.

Gorbi pomóż!

Największe upokorzenie dla rządzącego krajem od 18 lat Ericha Honeckera nadeszło 7 października – w 40. Rocznicę powstania Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Stojąc na trybunie honorowej obok zaproszonego przywódcy ZSRR Michaiła Gorbaczowa, twardogłowy Honecker nie mógł nie słyszeć, jak tłum spędzony na oficjalną paradę krzyczał „Gorbi, Gorbi”. Niemcy chcieli, by postrzegany jako reformator Gorbaczow, przemówił do rozsądku miejscowemu betonowi.

Historia splątała Honeckerowi i niemieckim komunistom psikusa – stali się bardziej sowieccy od Sowietów. Sam Gorbaczow musiał nakłaniać niemieckich towarzyszy do złagodzenia kursu, ale beton był oporny. Doszło nawet do tego, że w Berlinie cenzurowano oficjalne radzieckie gazety… Honecker nie orientował się, że nadchodzi koniec.

Nie orientował się w zasadzie nikt, chociaż przykład demokratyzującej się Polski i Węgier powinien dawać do myślenia. Zarówno jednak Niemcy ze Wschodu jak i z Zachodu nie byli przygotowani na tak szybki rozwój wypadków…

Na scenę wchodzi Guenter Schabowski

To miała być konferencja prasowa, jakich w ostatnim czasie mieszkańcy NRD widzieli już wiele. Od czasu, gdy 18 października po kolejnych wielotysięcznych manifestacjach – 16 października w Lipsku na ulice wyszło 120 tys. ludzi – SED w końcu pozbył się Honeckera (28 października przestał też być formalnie głową państwa), nowe, nieco reformatorskie kierownictwo z Egonem Krenzem na czele starało się być bliżej ludzi.

I tym ludziom właśnie za pośrednictwem dziennikarzy Gunter Schabowski, szef wschodnioniemieckiej propagandy, miał wieczorem 9 listopada przedstawić kolejne osiągnięcia kierownictwa SED idące w kierunku słusznym i pożądanym. Schabowski zadania nie miał łatwego - Niemcy nowej ekipy Krenza nie kupili. 4 listopada przez Berlin przeszło co najmniej 700 tys. ludzi. Domagali się wolnych wyborów i swobody podróżowania.

Mimo że dziesiątki tysięcy mieszkańców NRD od miesięcy przetaczało się przez ambasady RFN w Warszawie i Pradze, by potem dzięki otwarciu węgiersko-austriackiej granicy masowo uciekać na Zachód, Berlin wciąż nie decydował się na otwarcie swoich granic.

Wystąpienie Schabowskiego miało wszystko zmienić. Człowiek, którego tydzień wcześniej publicznie wygwizdały tysiące berlińczyków krzyczących „Wir sind das Volk!”, przez przypadek zburzył Mur…

Tak wyglądał Mur Berliński (DW, EPA)
Tak wyglądał Mur Berliński (DW, EPA)Deutsche Welle

Schabowski skończył już przemowę o słusznych krokach władzy ludowej, gdy jeden ze zgromadzonych dziennikarzy zapytał co ze zmianą przepisów o podróżowaniu. Berlin wiedział, że prędzej czy później swobodę musi wprowadzić, ale - w myśl zasady komunistów z tamtego okresu - "później" to opcja bardziej pożądana.

W takim też tonie utrzymana była odpowiedź Schabowskiego, oparta o nowe postanowienia rządu. Propagandzista oznajmił, trzymając kartkę, którą przed konferencją dostał od Krenza, że według nowych postanowień każdy obywatel NRD będzie mógł „złożyć podanie” o zgodę na wyjazd prywatny „bez żadnych warunków wstępnych”. Co ważniejsze także zgody na „wyjazd stały” miały być przyznawane Niemcom dużo łatwiej.

Przepisy miały obowiązywać na wszystkich przejściach granicznych, względnie „z Berlinem Zachodnim”. Czytając z kartki, Schabowski nie zauważył, co było napisane na jej odwrocie – wiadomość miała zostać ogłoszona dopiero rano 10 listopada. Zamiast tego Schabowski oświadczył: - Według mojej wiedzy wchodzi to…, to jest natychmiast. Niezwłocznie.

Cały komunikat Schabowskiego był tak opakowany w sztywny gorset komunistycznej nowomowy, a przy tym tak niejasny, iż nikt ze zgromadzonych na sali dziennikarzy nie był w stanie dokładnie zrozumieć jego sensu – z jednej strony „brak warunków wstępnych”, z drugiej jednak wymagana „zgoda”.

Czy granice są otwarte? Ani dziennikarze, ani nawet Schabowski nie pokusili się o taką interpretację.

Festiwal radości trwał w Berlinie kilka dni (DW, EPA)
Festiwal radości trwał w Berlinie kilka dni (DW, EPA)

Berlińczycy zdobywają mur

Zrobili to za nich berlińczycy. Gdy wschodnioniemiecki dziennik telewizyjny „Aktuelle Kamera” wyemitował oświadczenie Schabowskiego w całości i bez komentarza wyjaśniającego, ruszyła lawina… Ossis ruszyli na Berlin Zachodni. Wszyscy bowiem zrozumieli, co podsycała zachodnioniemiecka telewizja z łatwością odbierana w całym NRD, że oto komuniści właśnie ogłosili wolność podróżowania.

Strażnicy na kilku berlińskich przejściach granicznych nie dali się uwieść przekonywaniom berlińczyków – trzymali granicę zamkniętą. O żadnym postanowieniu rządu nie wiedzieli. Tłum jednak gęstniał, a atmosfera stawała się gorąca. Strażnicy, niegdyś panowie życia i śmierci setek tysięcy mieszkańców stolicy, teraz gorączkowo telefonowali do centrali: co robić?

Tego nie wiedział. Dopiero po godz. 23 wszechwładna Stasi (Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwa) zgodziła się na otwarcie szlabanów. Była to już jednak tylko formalność – tłum na jednym z przejść na Bornholmer Strasse już dawno przerwał kordon strażników. Szlaban z rozkazu dowódcy posterunku poszedł w górę. Tysiące berlińczyków ze Wschodu znalazło się w innym świecie.

Po drugiej stronie Muru na swoich ziomków czekali mieszkańcy zachodniej części miasta.

"Co za dzień, jaki cudowny dzień!"

Mur powoli upadał pod ciosami dłut i młotów i chociaż stał jeszcze bezradnie przez wiele dni, właśnie wtedy zaczęła się jego fizyczna agonia - każdy chciał wziąć jego kawałek na pamiątkę.

Radość tej nocy była ogromna – tysiące ludzi stało na szczycie Muru i śpiewało piosenki. W ruch poszły szampany, hojnie obdarowywano ubogich rodaków markami, nawet smród spalin setek trabantów, które znalazły się nagle na Zachodzie, nikomu nie przeszkadzał.

Nie przeszkodziły nawet rachityczne próby wschodnioniemieckiej policji, by zrzucić manifestantów z Muru. Tłum odparł policję śmiechem. Mur, który przez uprzednie 28 lat był miejscem żałoby i cmentarzem dla setek Niemców, w nocy z 9 na 10 listopada stał się bez wątpienia najbardziej radosnym miejscem w Europie.

- Co za dzień, jaki cudowny dzień – śpiewali Niemcy świętujący zjednoczenie, chociaż na to formalne mieli czekać jeszcze niemal rok. A jeszcze dzień wcześniej kanclerz Niemiec Helmut Kohl mówił w Warszawie Lechowi Wałęsie: - Obalenie Muru będzie trwało wiele lat…

mtom, na podst.: Michael Dobbs, „Precz z Wielkim Bratem”, wyd. Rebis, 1998 r.

JEŚLI W TYM GORĄCYM 1989 R. BYLIŚCIE W NRD LUB SPOTYKALIŚCIE Z OBYWATELAMI TEGO KRAJU, NAPISZCIE O TYM NA KONTAKT@TVN24.PL. CZEKAMY TEŻ NA WASZE ZDJĘCIA I WSPOMNIENIA. OPISZCIE, CO CZULIŚCIE, GDY PADAŁ MUR. NADZIEJĘ, ULGĘ, OBAWĘ?

Źródło zdjęcia głównego: DW, EPA

Pozostałe wiadomości

Prezydent USA Donald Trump w pierwszą podróż zagraniczną uda się do Arabii Saudyjskiej, a także do Kataru i być może innych państw regionu. Jak stwierdził, wyboru dokonał ze względu na obietnicę saudyjskich inwestycji w Stanach Zjednoczonych.

To tam Trump pojedzie w pierwszą podróż zagraniczną. Zdecydowały pieniądze

To tam Trump pojedzie w pierwszą podróż zagraniczną. Zdecydowały pieniądze

Źródło:
PAP

Rok po likwidacji obowiązkowych zadań domowych sprawdzamy, jak ich brak odmienił szkolną rzeczywistość. Kto się cieszy, a kto buntuje? Pytamy też ministrę edukacji Barbarę Nowacką, czy było warto. Bo twardych danych na ten temat nie ma.

Szkoła bez zadań domowych. A w niej: kartkówki, projekty, zadania "doskonalące" i "wyzwania"

Szkoła bez zadań domowych. A w niej: kartkówki, projekty, zadania "doskonalące" i "wyzwania"

Źródło:
tvn24.pl