Propozycja podatkowa Zjednoczonej Prawicy to pierwsza od kilkunastu lat gruntowna zmiana w systemie opodatkowania pracy w Polsce. Propozycja idąca w dobrym kierunku, choć niepozbawiona wad - analizują dla tvn24.pl Aneta Kiełczewska i Jakub Sawulski z Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
Co ma się zmienić?
Reforma podatkowa ma obejmować pięć elementów:
1. Podniesienie kwoty wolnej od podatku do 30 tys. zł dla wszystkich podatników;
2. Podniesienie progu podatkowego z ok. 85 tys. zł do 120 tys. zł;
3. Zmiana zasad opłacania składki zdrowotnej dla działalności gospodarczych – ma ona wynosić 9 proc. dochodu, tak jak dla umów o pracę (dotychczas, w przypadku działalności gospodarczej, była to stała, niezależna od dochodu kwota – niespełna 400 zł);
4. Brak możliwości odliczenia składki zdrowotnej od podatku;
5. Dość enigmatycznie brzmiąca ulga "dla klasy średniej", czyli ulga w PIT dla osób zatrudnionych na umowie o pracę – ma sprawić, że cała reforma nie zmniejszy dochodów na rękę wśród osób zatrudnionych na umowie o pracę zarabiających pomiędzy 6 a 11 tys. zł miesięcznie.
Wymienione zmiany działają w różne strony – część zmian obniży obciążenia podatkowe, część je podwyższy. Dla podatników najważniejszy jest jednak ostateczny skutek – kto i ile zyska lub straci na tych zmianach.
Kto zyska, kto straci?
Osoby zyskujące i tracące na reformie można podzielić na trzy grupy.
Pierwsza to osoby z dochodami poniżej średniej płacy. Na reformie zyskają wszyscy podatnicy, których miesięczny dochód jest niższy niż około 6 tys. zł brutto. Niezależnie od tego, w jaki sposób go osiągają – z umowy o pracę, działalności gospodarczej, emerytury czy renty. To około 70 proc. wszystkich podatników w Polsce. Reforma będzie więc korzystna dla większości obywateli. Ile zyskają? W większości od 100 do 200 zł miesięcznie, co dla niektórych będzie oznaczało podwyżkę wynagrodzenia o ponad 5 proc.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam