Premium

"Dużo łatwiej wsiąść do rozpędzonego pociągu niż samemu nim ruszyć"

Zdjęcie: Marcin Bielecki/PAP

Polski rząd jasno deklaruje, że żaden polski żołnierz nie pojedzie za wschodnią granicą i ma w tym pełne poparcie opozycji. Ale może nie warto samemu wykluczać się z dyskusji o tym, jak miałaby wyglądać misja pokojowa w Ukrainie?

O ile nikt nie zgadza się na wysyłanie swoich żołnierzy na front - co do tego panuje i w NATO, i w Europie zgoda - to pomysł ewentualnej misji pokojowej wciąż leży na stole. Jak miałaby ona wyglądać? To już nie jest do końca jasne. Ilu żołnierzy potrzeba? Jakiego sprzętu? Jakie kraje miałyby wysłać swoje wojsko? Jakie miałoby zadania i uprawnienia? Pokój albo - co bardziej prawdopodobne - rozejm w Ukrainie jest nadal pieśnią przyszłości. Już teraz jednak zaczęła się realna debata na temat tego, jak potencjalnego zawieszenia broni pilnować, by uczynić je jak najbardziej trwałym.

Czy polscy żołnierze powinni się pojawić w Kijowie? Czy to zwiększy czy zmniejszy nasze bezpieczeństwo? Choć w tej chwili jest konsensus polityczny, wśród obserwatorów życia publicznego sprawa nie jest oczywista. Dlatego zapytaliśmy o potencjalne zyski i zagrożenia czterech ekspertów - analityków politycznych i byłych wojskowych. Dwóch z nich wobec pomysłu wysłania polskich wojsk na Ukrainę jest sceptycznych, dwóch pozostałych z kolei patrzy na to z optymizmem lub przynajmniej takiego pomysłu - w przeciwieństwie do obecnej klasy politycznej - nie wyklucza.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam