O tym, że niewielki szpital w 6-tysięcznej Przysusze ma stać się szpitalem dla pacjentów z koronawirusem, dyrektor placówki dowiedział się z maila od wojewody mazowieckiego. Decyzja miała rygor natychmiastowej wykonalności. - Myśleliśmy, że to pomyłka - mówi ordynator jednego z oddziałów.
Środa, 7 października, późne popołudnie. Julian Wróbel, dyrektor szpitala w Przysusze jest w trakcie obchodu, gdy na jego telefon przychodzi powiadomienie o mailu. Wiadomość jest oficjalna, opatrzona podpisem elektronicznym Konstantego Radziwiłła, wojewody mazowieckiego. Zaskoczony dyrektor dowiaduje się z niej, że szpital, którym kieruje, został właśnie przekształcony w tzw. placówkę covidową.
Na podstawie decyzji wojewody, która miała rygor natychmiastowej wykonalności, szpital jeszcze tego samego dnia powinien zapewnić 45 łóżek "dla pacjentów z potwierdzonym zakażeniem SARS-CoV-2, w tym 2 łóżka intensywnej terapii, z kardiomonitorem oraz możliwością prowadzenia tlenoterapii i wentylacji mechanicznej".
W szpitalu konsternacja i nerwy.
Ponad głowami
Przysucha to niewielkie miasto na południu województwa, niespełna 100 km w linii prostej od Warszawy. Liczy trochę ponad 6 tysięcy mieszkańców. Z urzędu wojewódzkiego do tutejszego szpitala jedzie się samochodem co najmniej 1,5 godziny. A w komunikacyjnym szczycie nawet dwie.
- Czemu nas wybrali? Nie wiem. Może łatwiej wyłączyć szpital, który nie ma oddziałów zakaźnych? - zastanawia się Julian Wróbel. - Decyzje są podejmowane ponad naszymi głowami. Z rozmów z innymi dyrektorami (szpitali – red.) wnioskuję, że takie rzeczy nie są konsultowane. Myślę, że wojewoda i minister (zdrowia) mają rozeznanie i wiedzą, co się dzieje w 700 szpitalach i mają możliwość wyboru - ocenia.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam