Premium

Skąd wziął się kryzys na polskim niebie? Kalendarium zdarzeń, miesiąc po miesiącu

Zdjęcie: TVN24

Dziesiątki niebezpiecznych incydentów lotniczych, także podczas startów maszyn z prezydentem i premierem na pokładzie. Dyscyplinarki dla tych, którzy ostrzegali o niebezpieczeństwie. Alarmujące pisma do ministra oraz szefa rządu, które miesiącami pozostawały bez reakcji. To kulisy narastającego od dwóch lat konfliktu w Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej, który doprowadził do największego kryzysu w jej historii.

Kryzys na polskim niebie, który od początku kwietnia dotyka pasażerów opóźnionych lotów, nie wziął się, jakkolwiek by to nie zabrzmiało, z powietrza. To efekt konfliktu w Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej między kontrolerami a kierownictwem PAŻP. Konfliktu, który przy biernej postawie rządu, a przede wszystkim Ministerstwa Infrastruktury, narastał od ponad dwóch lat. Konfliktu, którego pośrednią przyczyną była pandemia, a bezpośrednią - ograniczenie liczby dyżurów na stanowiskach kontrolerskich spowodowane znaczącym spadkiem liczby operacji lotniczych.

PAŻP, choć jest agencją rządową, nie utrzymuje się bowiem z budżetu, ale z opłat od linii lotniczych. By poprawić swoją sytuację finansową, na znacznie szerszą skalę wprowadziła tak zwany tryb pojedynczego kontrolera (SPO - Single Person Operations), czyli pojedyncze dyżury na wieżach kontroli lotów. Zdaniem kontrolerów tryb ten zagraża bezpieczeństwu w polskiej przestrzeni powietrznej.

Poniżej przedstawiamy najważniejsze wydarzenia z ostatnich lat, o których alarmujemy w portalu tvn24.pl i na antenie TVN24.

* Maj 2019 roku. Kontroler zasypia w trakcie podejścia do lądowania

To zdarzenie jeszcze z okresu, gdy tryb SPO nie był stosowany na szerszą skalę. Przytaczamy je jednak po to, by pokazać, jakie niebezpieczeństwa może rodzić. I jakie wnioski z jego stosowania wyciągnięto wtedy i jak je zignorowano.

Lotnisko w Gdańsku, 21 maja 2019 roku, godzina 1.50. Boeing międzynarodowej firmy kurierskiej podchodzi do lądowania. Pilot czterokrotnie wywołuje kontrolera ruchu lotniczego z gdańskiej wieży. Nikt się nie zgłasza. W tej sytuacji maszyna nie może lądować. Pilot przerywa podejście i odchodzi na drugi krąg. Kontroler milczy przez siedem minut. Nie odpowiada przez radio. Nie odbiera też telefonu od kontrolera zbliżania siedzącego w innej części wieży. Gdy ten sprawdza, co się dzieje, ku swojemu zaskoczeniu zastaje kolegę pogrążonego w głębokim śnie. Kontroler pełnił służbę w pojedynkę.

O godz. 2.55 załoga tego samego samolotu chce wystartować z gdańskiego lotniska i próbuje skontaktować się z kontrolerem. Ponownie ma z tym problem. Po dziewięciu minutach śpiącego kontrolera budzi jego zmiennik. Dopiero wtedy samolot może wystartować.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam