Premium

Januszek leżał pod liśćmi, Monika na szyi miała sznurek. Darek: wszystkim powiedzieli, że to ja zabiłem

Zdjęcie: akta sprawy

Ogłosili: jest winny w sprawie morderstwa dwojga dzieci w 1989 roku. Prokurator wskazał rzekomego sprawcę. Materiał dowodowy obciążający mężczyznę jest - jak utrzymywali śledczy - "spójny i bardzo mocny". Czy tak jest naprawdę? Kim jest kluczowy świadek prokuratury, który przez 30 lat milczał?

Przesłuchanie, rok 1989

Wzrok miał wbity w podłogę, głowę podpierał rękami. Mówił cicho, ale i tak nie udawało mu się ukryć drżenia głosu. W trzynastoletniego, wystraszonego chłopaka siedzącego w szkolnym gabinecie wzrok wlepiał dyrektor szkoły w Łupiance Starej. Tydzień wcześniej dowiedział się, że dwoje jego uczniów zostało brutalnie zabitych: Janusz z trzeciej klasy i Monika z piątej. Rodzeństwo z biednej rodziny w Jeńkach, wiosce leżącej z drugiej strony szosy łączącej Sokoły i Białystok.

Dyrektor był zmartwiony, że na jego niewielkiej szkole, której lokalizację bez błędu wcześniej mogli wskazać tylko miejscowi, skupiła się uwaga całego kraju. No, ale co się dziwić: gdzieś w okolicy grasował zabójca i gwałciciel. "Trzeba go namierzyć i zamknąć, zanim znowu kogoś zaatakuje" - mówił spiker w telewizji. Do wyjaśnienia okoliczności zbrodni dokonanej w lasku znajdującym się ledwie 600 metrów od ogrodzenia maleńkiej podstawówki na Podlasiu zaangażowano kryminalnych z całego regionu i nowoczesną technikę.

Przed lasem, w którym znaleziono ciała zabitych, jest łąka. Jeszcze tydzień wcześniej uwielbiały się tam bawić miejscowe dzieci. Po lekcjach w każdy ładniejszy dzień można tam było spotkać Monikę i Janusza, bo smugi - jak to miejsce nazywali miejscowi - są zaraz obok dwupokojowego drewnianego domku, w którym dzieci mieszkały aż do dnia śmierci: 23 października 1989 roku.

Zanim sierżant z milicji w Wysokiem Mazowieckim zaczął rozpytywać Darka w gabinecie dyrektora, wiedział już o nim całkiem sporo. Od nauczycieli usłyszał, że chłopak jest szkolnym łobuziakiem i że jego rodzice są nieco zamożniejsi niż rodzice pozostałych uczniów. Kierzkowscy właśnie budują duży dom.

Darek był bardziej wyrośnięty niż koledzy z klasy, dlatego został nieformalnym hersztem bandy. Zazwyczaj pewny siebie chłopak teraz był przerażony i ze łzami w oczach opowiadał, że "z głupoty" miał w zwyczaju poniżanie nieżyjącego od kilku dni Januszka: - Był mały i słaby, dlatego to robiliśmy - mówił. Opowiadał, że niedawno zamordowany jedenastolatek na przerwach dostawał kopniaki. Czasami jednak - dla zgrywy - silniejsi od niego "koledzy" zmuszali go do innych zabaw. Tak jak wtedy, kiedy Darek z kolegami kazali mu złapać rękoma za drut ogradzający okoliczny paśnik.

- Trochę prąd go trząchnął, ale Janusz nie płakał - mówił drżącym głosem. Jedenastolatek, na pogrzeb którego niedługo pójdzie cała szkoła, nie był taki dzielny, kiedy zaraz po rozpoczęciu roku szkolnego Darek zaczepił go po lekcjach i pobił na drodze do wioski. - Dostał kilka kopniaków, przewrócił się i płakał - cedził przez zęby. Pomiędzy długimi pauzami wydukał, że po wszystkim spokojnie poszedł do domu. 

Ciała zostały schowane w lesie przy smugachTVN24 Łódź

- A Monice dokuczałeś? - zapytał milicjant. Chłopak bez podnoszenia oczu odpowiedział, że tak. Dwa tygodnie wcześniej zobaczył, że Monika wchodzi za chlewiki szkolne. Darek i czterech kumpli pobiegli za nią i utworzyli półkole, żeby dziewczynka nie mogła wyjść. - Kazaliśmy jej się rozebrać. Monika płakała i nie chciała. Ale wtedy chłopaki ją postraszyli, że dostanie. Wtedy ona zsunęła majtki poniżej kolan. My zaczęliśmy się śmiać i tak ją zostawiliśmy - odpowiedział trzynastolatek. 

Te słowa bardzo wpłyną na jego życie. Jeszcze nie teraz. Dokładnie za 10582 dni, czyli niecałe 29 lat.

Dom, rok 2021

Wjazd na posesję jest zadbany. Kilkanaście metrów od drogi stoi piętrowy dom - jeden z najładniejszych w okolicy. Ten sam, którego budowy kiedyś miejscowi tak zazdrościli Kierzkowskim. Samochód zatrzymuję niedaleko od drzwi wejściowych. 

- Proszę. Tutaj ma pan wieszak, śmiało - zaprasza gospodyni i prowadzi mnie do salonu, w którym czeka już jej mąż. Przy stole siedzi też prawnik rodziny. Przed nim zielony segregator pełen dokumentów ze śledztwa w sprawie zbrodni sprzed lat. 

Na stojąco wszystkiemu przygląda się Dariusz. Dziś to postawny 45-letni mężczyzna. Odzywa się tylko raz: na powitanie. Potem pozwala mówić rodzicom, z którymi do dzisiaj mieszka. Widać, że jest zestresowany. Co jakiś czas - jak kiedyś w gabinecie dyrektora - spuszcza wzrok na podłogę i robi zafrasowaną minę. 

- Zaufaliśmy panu, ale nie było nam się łatwo na to zdobyć - zaczyna rozmowę ojciec. - Ktoś musi powiedzieć prawdę, chociaż to prawda dla nikogo niewygodna. A zwłaszcza dla policji i prokuratury, która zrobiła nam taką krzywdę - podkreśla i zaciska pięści. 

- Wie pan, jak wygląda procedura wobec osoby ściganej za przestępstwo, prawda? Jest prokuratura, która zbiera dowody, stawia zarzuty i przygotowuje dla sądu akt oskarżenia. A potem w sądzie oskarżony się może bronić. No i albo się wybroni, albo nie - mówi prawnik, mecenas Michał Wąż. 

Kiedy wyjaśnia, matka Dariusza rozkłada na stole ciasto i podaje kawę. Dariusz stoi w drzwiach oparty o futrynę.

- No to niech pan sobie wyobrazi, że w tym wypadku całą procedurę pominięto. Skazano człowieka za podwójne zabójstwo bez procesu. Prokurator wskazał mojego klienta palcem, a potem przekonywał, że procesu nie może być, bo w momencie zabójstwa miał ledwie trzynaście lat - dodaje Wąż. 

- Pal licho, jakby chodziło o procedury! Oni nic na niego nie mają! - wtrąca się ojciec Dariusza, Jerzy. 

- Właśnie. Mówię to z całą świadomością: nie ma ani jednego dowodu obciążającego pana Dariusza. To jednak nie przeszkodziło wskazać go jako sprawcę i skazać na społeczne potępienie - mówi prawnik.

Jerzy siada przed kamerą. Zależy mu, żeby jak najszybciej się nagrać, bo ma pilne sprawy do załatwienia w Białymstoku. Mówi o swoim oburzeniu, niesprawiedliwości i zapowiada, że sprawy - jak ocenia - pomówienia syna tak po prostu nie zostawi. 

Potem czas na Dariusza. On, w przeciwieństwie do ojca, nie ma przygotowanej przemowy. Odpowiada krótko - najczęściej "tak" lub "nie". 

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam