- Zniszczyli mi życie. Jestem niewygodnym "psem", który miał czelność o życie walczyć – mówi Łukasz Kucharski. Były policjant kryminalny skazany został właśnie nieprawomocnie za dramat, do którego doszło w gmachu kutnowskiej policji w 2015 roku. Podczas szamotaniny z przesłuchiwanym 29-latkiem jego broń wystrzeliła trzy razy – dwukrotnie trafiając Marcina, podejrzewanego o kradzież radia. - O sprawiedliwość walczyliśmy sami, nawet prokuratura nas opuściła. Po sześciu latach udowodniliśmy, że doszło do przestępstwa. Ale na tym nie kończymy – zapowiadają najbliżsi zastrzelonego mężczyzny.
W niewielkiej sali rozpraw kutnowskiego sądu rejonowego, oprócz sędzi, protokolantki i kilku dziennikarzy, był jeszcze brat Marcina. Mężczyzny zastrzelonego na komisariacie policji. Od jego śmierci minęło sześć lat, miesiąc i dziewięć dni.
- Kiedy zginął mój brat, media w całym kraju mówiły o tym przez kilka dni. Nie było chyba osoby w kraju, która nie słyszałaby o tej tragedii. Dzisiaj jestem tu już sam. Nikogo poza najbliższą rodziną Marcina to już nie obchodzi – kręci głową z niewyraźnym uśmiechem.
Gdyby nie zaangażowanie rodziny 29-latka, nie rozmawialibyśmy teraz w kutnowskim sądzie – chwilę przed odczytaniem wyroku. Prokuratura, która badała sprawę śmierci Marcina, po kilkunastu miesiącach od zdarzenia umorzyła śledztwo.
- Powiedziano mi, że nie da się określić, jak zginął mój brat. Jednocześnie stwierdzono, że policjant nie popełnił przestępstwa. Sygnał, który dostałem, był następujący: może i pana brat został zastrzelony, ale nie ma co roztrząsać sprawy – mówi.
Naszą rozmowę przerywa protokolantka, która wychyla się z sali sądowej na korytarz, obwieszczając: "wyrok w sprawie Łukasza Kucharskiego". Skazany zgodził się na publikację swoich danych oraz wizerunku.
Sędzia
23 kwietnia 2015 roku kutnowski policjant kryminalny Łukasz Kucharski przesłuchiwał 29-letniego Marcina. Panowie - jak wynika z ustaleń poczynionych jeszcze przez prokuraturę - znali się, byli ze sobą po imieniu.
Marcin chwilę przed śmiercią składał wyjaśnienia jako podejrzewany o kradzież radia z zaparkowanego na ulicy auta. Uzupełniał też swoje zeznania jako świadek w innej sprawie. Wszystko działo się w sali numer 203 Komendy Powiatowej Policji w Kutnie. Sali, w której byli tylko przesłuchiwany i przesłuchujący. Nie było świadków ani kamer.
Po przesłuchaniu i podpisaniu protokołu - jak opowiadał po tragedii funkcjonariusz - zapalili papierosy. Kiedy mieli wychodzić z pokoju, policjant wrócił do biurka, żeby zabrać z niego policyjny identyfikator, który umożliwia otwarcie drzwi. Kiedy się pochylił, koszulka odsłoniła broń w kaburze.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam