- Wójt, ksiądz, sąsiedzi. Teściowa mieszkała tutaj od urodzenia. I nikt nie widział, żeby piła. Mieszkałam z nią dwadzieścia lat i przysięgam: nie widziałam jej z kieliszkiem - mówi Ewa Bednarczyk, synowa zmarłej. Ale prokuratura w Ostrowi Mazowieckiej jest innego zdania. Twierdzi, że 78-letnia Janina Bednarczyk była kompletnie pijana, gdy w gęstej mgle jej samochód zderzył się czołowo z innym.
Zdjęcia z wypadku bliscy Janiny zrobili kilkadziesiąt minut po tym, jak dowiedzieli się o jej śmierci. Mgła jeszcze nie zdążyła opaść.
Różowy fiat cinquecento stał tylko jednym kołem na jezdni. Przód auta był całkowicie rozbity. Obok leżały wycięte z samochodu drzwi. Najpewniej rzucili je tam strażacy podczas akcji, kiedy próbowali ratować 78-latkę. Nie udało się. Janina Bednarczyk zmarła.
Obok fiata stała biała skoda, też z rozbitym przodem. Samochody zderzyły się czołowo. Kierująca nią kobieta została ranna. Ratownicy odwieźli ją do szpitala.
Prokuratura w Ostrowi Mazowieckiej wszczęła śledztwo.
Ewa Bednarczyk, synowa: - Bardzo długo nie mieliśmy żadnej informacji. Nagle, tuż przed Wielkanocą, otrzymaliśmy pismo.
Postanowieniem z dnia 31 marca 2021 roku prokurator Prokuratury Rejonowej w Ostrowi Mazowieckiej umorzyła postępowanie.
- Na początku przeczytałam: 0,28 promila alkoholu we krwi. Pomyślałam: może teściowa cukierka zjadła albo amolem się nasmarowała. Ale potem, jak się doczytałam, to myślałam, że zwariowałam. Siostra cioteczna prawie zawału dostała - mówi Ewa Bednarczyk. - Bo jak moja teściowa, 78-latka, mogła mieć prawie trzy promile? Nikt w to nie wierzy. Przecież to była abstynentka. Wróg numer jeden, alkoholu nawet nie powąchała. Nawet symbolicznie, przy rodzinnych okolicznościach, ust nie zmoczyła. Kawy, papierosa, nic. Tylko herbata liściasta albo przegotowana woda - mówi Ewa Bednarczyk. - I jak niby, będąc tak pijaną, przejechała tyle kilometrów? Bezkolizyjnie?
Po długim oddechu dodaje: - A nawet jeżeliby piła? Czy ja też mogę tak po prostu rozjechać pijanego i nie poniosę żadnych konsekwencji?
Jak to możliwe?
Janina Bednarczyk do emerytury dorabiała drobnym handlem: w sezonie letnim sprzedawała obwarzanki podczas kościelnych odpustów, jesienią znicze.
W niedzielę, 25 października 2020 roku, wstała przed piątą rano. Sama spakowała towar do swojego auta: znicze, wkłady, wiązanki. Bramę otworzył jej syn, z którym mieszkała. Synowa pomachała z okna.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam