Polska jest w Unii Europejskiej poważana i szanowana, to także zasługa silnej woli i determinacji Polaków - mówił w 2007 r., trzy lata po wejściu Polski do UE, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Guenter Verheugen na konferencji w Warszawie. Po latach Jacek Tacik pyta Verheugena, orędownika polskiej obecności w Unii, o spór wokół kwestii powiązania wypłaty funduszy unijnych z praworządnością i o stanowisko Polski w tej sprawie.
Niewiele osób pamięta, ale Polska mogła być jeszcze poza Unią Europejską w 2004 roku. Byliśmy największym z dziesięciu krajów, które złożyły akces do zjednoczonej Europy. I właśnie z tego powodu rozważano przyjęcie w pierwszej kolejności małych państw bałtyckich, potem tych średnich: Węgier, Słowacji czy Czech, a na samym końcu Polski.
Liderzy "starej Europy", o czym mówili w kuluarach, obawiali się tak nagłego powiększenia Unii. Polska - ze względu na rozmiary - pochłaniałaby najwięcej unijnych środków.
Niechęć przeplatała się z brakiem zaufania. "Wy do tej UE nie pasujecie. Będziecie się w niej źle czuli. Nie wiem, czy dacie sobie radę. Nie jesteście skłonni do żadnych ustępstw. Jesteście agresywni. Nikt w Europie was nie lubi!" - to słowa, które usłyszał - jak wspominał w rozmowie z "Newsweekiem" - ówczesny polski ambasador przy UE Marek Grela od bardzo wysokiego unijnego urzędnika.
Tym wątpliwościom i koncepcjom niektórych europejskich liderów sprzeciwił się Guenter Verheugen, niemiecki komisarz UE do spraw rozszerzenia, który - o czym mówił później Leszek Miller, były premier, za którego kadencji weszliśmy do Unii - okazał się wielkim przyjacielem i sprzymierzeńcem naszego kraju.
Verheugen dopiął swego. 1 maja 2004 roku Polska stała się pełnoprawnym członkiem Unii Europejskiej. Aleksander Kwaśniewski, wtedy prezydent, powiedział podczas uroczystości na Placu Piłsudskiego w Warszawie: "Czekaliśmy na ten dzień. Zapracowaliśmy na tę dziejową chwilę. Pogratulujmy sobie - przywróconej własnymi rękami - niepodległości i suwerenności Rzeczypospolitej (…). Na pewno ciągle czeka nas jeszcze dużo pracy. Ale jednak dokonaliśmy tak wiele, że ten egzamin z europejskości, do którego stanęliśmy z własnej, nieprzymuszonej woli - zdaliśmy! I dziś jesteśmy już razem".
16 lat po wejściu naszego kraju do zjednoczonej Europy, w kontekście trwającego kryzysu w UE dotyczącego powiązania środków unijnych z praworządnością i groźby polskiego weta, postanowiliśmy zapytać byłego niemieckiego komisarza ds. rozszerzenia o Polskę i o to, czy dzisiaj także robiłby wszystko, żebyśmy dołączyli do elitarnego klubu krajów Europy.
Jacek Tacik: Jeżeli polski rząd zawetuje unijny budżet…
Günter Verheugen: ...to technicznie rzecz biorąc Unia Europejska będzie musiała opierać się na budżecie z 2020 roku do czasu wypracowania porozumienia. Fundusz Odbudowy UE zostanie zablokowany - środki na łagodzenie skutków koronawirusa trafią po prostu do zamrażarki.
Unia Europejska nie będzie mogła stawiać sobie nowych, politycznych celów i rozpoczynać kolejnych finansowych inicjatyw. Ucierpi na tym Unia, państwa członkowskie, w tym Polska.
Skąd ten upór Polski?
Mam poważne zastrzeżenia, aby konflikt o unijne wartości wiązać z sankcjami finansowymi. UE nie powinna karać obywateli za spory między unijnymi instytucjami a rządem krajowym. Jestem przekonany, że takie sankcje przyniosłyby skutki odwrotne do zamierzonych i osłabiłyby przyjazne nastawienie Polaków do Unii. Chodzi mi o to, żeby nie dopuścić do eskalacji obecnego sporu. Dobrze by było, gdyby wszystkie strony zgodziły się na kompromis wypracowany na początku tego roku przez Radę Europejską.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam