Premium

"Mogę doradzić coś Polakom? Potrzebujecie dystansu i uśmiechu. Nie jesteście zbawicielami świata"

Zdjęcie: Shutterstock

Ile to ja razy słyszałem: "Ej, ty pepiku, knedliku". Wie pan, ja mam dystans do siebie. Czesi potrafią z siebie żartować. Polacy - nie! - mówi Miroslav Karas, były korespondent Czeskiej Telewizji w Polsce i w Moskwie, dyrektor oddziału Czeskiej Telewizji w Ostrawie w cyklu "Rozmowy polsko-niepolskie" Jacka Tacika.

Niektórzy żartują, że bywał bardziej polski niż sami Polacy. Zapraszany do Pałacu Prezydenckiego na uroczystości dla polskich dziennikarzy. W samych Czechach - rzecznik Polski i Polaków.

Miroslav Karas spędził w Polsce niemal dwie dekady. Ma tu żonę i dzieci. Osiem lat pracował w Rosji. Ma dystans. Do siebie i do nas. - Żeby ta rozmowa miała sens, muszę być szczery do bólu. I będę - zaznacza na początku naszego spotkania.

Jacek Tacik: Co wspólnego mają Czesi i Polacy?

Miroslav Karas: Pytał mnie o to mój czeski przyjaciel. I sam odpowiadał: "Mirek, Czesi i Polacy mają wspólną granicę".

Trochę żart, a trochę nie. Z powodu komuny nasze narody nie mogły się poznać. Znaliśmy tylko Marylę Rodowicz, może Czerwone Gitary, a wy słuchaliście Helenę Vondrackovą i Karela Gotta. 

Mało.

Dużo więcej nas różni. Przede wszystkim historia. Czesi patrzą na swoją przeszłość jakby lekkim okiem. Granice naszego państwa nie zmieniały się praktycznie przez tysiąc lat. Miasta Aš czy Habry są tam, gdzie zawsze były. No, może trochę przesuwała się granica w kierunku Łużyc czy Śląska. Ale nie wpłynęło to zbytnio na naszą narodową psychikę. Mamy takie powiedzenie w Czechach: Kotlina Czeska się nie zmienia. 

Z Polską było zupełnie inaczej. Odzyskaliście niepodległość po 123 latach. I chwilę później zaczęła się II wojna światowa. Przez wasz kraj przeszły dwie największe armie, rujnując go doszczętnie. 

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam