Premium

CKE jak CSI. Jak tropiono przecieki maturalne

Jedna z maturzystek w czasie matury sfotografowała i wrzuciła do internetu fragmenty arkusza maturalnego z wiedzy o społeczeństwie. Zdradziła ją cyfra z daty urodzenia. Maturę unieważniono wszystkim z jej szkoły. Ale wyścig z tymi, którzy próbują oszukiwać na maturach, to nie tylko sukcesy. - Ten rok był rekordowy pod względem zgłoszeń o nieprawidłowościach - przyznaje Marcin Smolik, dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. I rozważa wrzucanie do kopert egzaminacyjnych... nadajników.

Dziś, 23 maja, egzaminami dla absolwentów klas dwujęzycznych kończy się maraton maturalny. W tym roku uwagę od edukacyjnych zmagań absolwentów liceów i techników odwracały zmagania Centralnej Komisji Egzaminacyjnej z maturalnymi oszustami. CKE unieważniła kilkadziesiąt egzaminów i regularnie kontaktowała się z prokuraturą. Dlaczego?

6 maja 2022 roku. Maturą z języka polskiego na poziomie podstawowym miała rozpocząć się o godz. 9. Już godzinę przed nią w sieci można było znaleźć temat wypracowania, a więc najwyżej punktowanego zadania maturalnego. - Mamy podejrzenie, że któryś dyrektor złamał procedury egzaminacyjne - mówi nam Marcin Smolik, dyrektor CKE i informuje, że o sprawie powiadamia właśnie prokuraturę.

9 maja 2022 roku. Ktoś wrzuca do sieci niemal cały arkusz z języka angielskiego na poziomie rozszerzonym. Nie jest jasne, czy zrobił to przed maturą, czy już w trakcie. Dyrektor Smolik znów kontaktuje się z prokuraturą.

A mi zaczynają się wyświetlać wspomnienia z ubiegłych lat, gdy do wycieków dochodziło kolejno na egzaminach maturalnych z języka polskiego i matematyki. Od roku nie udało się ustalić, jak to się stało, że niemal dwie godziny przed maturą uczniowie na Podlasiu nagle zaczęli szukać informacji o "ambicjach" w "Lalce" Bolesława Prusa. Czy mieli arkusz? Jak wiele osób go widziało? Czy znali treść pozostałych zadań? Na te pytania do dziś nie mamy odpowiedzi.

CKE szuka więc kolejnych rozwiązań, które powstrzymałyby oszustwa maturalne. Do kopert z zadaniami planują wrzucać specjalne nadajniki, rozważają certyfikowanie szkół prowadzących egzamin dojrzałości. Czy w efekcie tegorocznych oszustw skończymy jak Chiny, z bramkami na wejściu do sal maturalnych, które wychwytują nielegalnie wnoszone telefony? O tym wszystkim rozmawiamy z dyrektorem CKE Marcinem Smolikiem.

Dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej Marcin SmolikMateusz Marek/PAP

Justyna Suchecka: Ile wniosków do prokuratury w sprawie oszustw na maturze złożył pan w tym roku?

Marcin Smolik: Cztery. Jeden dotyczący języka angielskiego na poziomie podstawowym, drugi dotyczący angielskiego na poziomie rozszerzonym. Mamy podejrzenia wycieku zadań jeszcze przed rozpoczęciem obu egzaminów. Trzeci wniosek, taki zbiorczy, złożyliśmy, choć nie musieliśmy. Zebraliśmy różne dane z mediów społecznościowych na temat osób, które wyłudzały pieniądze od maturzystów.

Chodziło o te osoby, które twierdziły, że mają arkusze i sprzedawały "dostęp" do nich za pieniądze?

Tak: dam ci dostęp do zadań, jak mi zapłacisz sto złotych. Maturzyści się na to nabierali, przypuszczam, że mogło być ich całkiem sporo. Zgłoszenie tego to nie był nasz obowiązek, nie byliśmy pokrzywdzonymi, ale uznaliśmy, że nie możemy tego zignorować.

A czwarty wniosek?

Dotyczy wycieku zadań już w trakcie egzaminu. Ktoś zrobił zdjęcia i wrzucił do sieci. Były to fragmenty arkuszy z wiedzy o społeczeństwie oraz geografii. W przypadku WOS-u nam się poszczęściło, bo zdołaliśmy zlokalizować osobę, która to zdjęcie zamieściła. Unieważniliśmy jej egzamin i wszystkich, którzy z nią pisali na sali.

Ale jaka jest wina pozostałych?

Ta sytuacja pokazuje, że najwidoczniej zespół nadzorujący maturę nie robił tego, co powinien. Ta kobieta w trakcie egzaminu wykonała kilkanaście zdjęć, fotografując strony z arkusza egzaminacyjnego leżącego na stoliku. Skoro miała na to czas i możliwości, to jest więcej niż pewne, że maturzyści nie byli właściwie nadzorowani. Sytuacja była nieczysta, egzamin nie był w tej sali przeprowadzony zgodnie z przepisami. To dotyczy prawie trzydziestu osób. Osoba, która zamieściła zdjęcia, będzie na świadectwie miała z WOS-u wynik 0%, pozostali zdający w tej grupie będą mogli maturę z WOS-u napisać jeszcze raz – w czerwcu. To dodatkowy termin dla osób, które nie mogły pisać matury w maju z różnych powodów losowych. Niczego nie stracą, wynik dostaną w tym samym czasie co reszta maturzystów. Całą sprawę zgłosiliśmy do prokuratury.

Powiedział pan, że to wam udało się namierzyć źródło wycieku zadań. Jak?

Było tak: na jednym z portali społecznościowych zobaczyliśmy zadania. Pliki ze zdjęciami. Staramy się każdego roku monitorować podczas egzaminów różne media społecznościowe.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam