Polska jest krajem z jednym z najwyższych współczynników liczby samochodów na liczbę mieszkańców. Powinniśmy dążyć do tego, żeby nie tylko zmienić silniki w samochodach, ale żeby uwolnić przestrzeń, zwłaszcza miejską od aut, których jest po prostu za dużo - oceniła w TVN24 Weronika Michalak, dyrektor polskiego oddziału Health and Environment Alliance. Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego, zwrócił uwagę, że auta spalinowe nie znikną z naszego rynku w 2035 roku, ponieważ unijne ograniczenia dotyczą wyłącznie nowych samochodów.
We wtorek Rada UE w ramach pakietu Fit for 55 przyjęła przepisy, które określają m.in. następujące cele: redukcja emisji CO2 o 55 proc. dla nowych samochodów osobowych i o 50 proc. dla nowych samochodów dostawczych w latach 2030-2034 w porównaniu z poziomami z 2021 roku; 100 proc. redukcji emisji CO2 zarówno dla nowych samochodów osobowych, jak i dostawczych od 2035 roku. Przyjęte cele de facto oznaczają zakaz rejestracji nowych samochodów z silnikiem spalinowym od 2035 roku. Wyjątkiem są paliwa syntetyczne, tzw. e-paliwa.
Polska jako jedyna opowiedziała się przeciwko tym przepisom. Od głosu w tej sprawie wstrzymały się Bułgaria, Rumunia i Włochy.
- E-paliwa, czyli paliwa syntetyczne, nie są wytwarzane w procesie rafinacji ropy naftowej. Proces polega na tym, że wychwytuje się z powietrza dwutlenek węgla, używa się również wodoru, po czym otrzymujemy paliwo syntetyczne, które Komisja Europejska dozwoliła jako rozwiązanie zeroemisyjne po 2035 roku - mówił w TVN24 Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego.
Czy sam proces wytwarzania tych paliw jest też zeroemisyjny? Faryś zauważa, że "pewnie nie", ale jeśli weźmiemy pod uwagę całość - od momentu wytworzenia do momentu użycia - to z całą pewnością te paliwa są korzystniejsze dla środowiska.
Cztery razy droższe od zwykłych paliw
Szef PZPM w rozmowie z PAP dodał, że e-paliwo jest produkowane m.in. w Niemczech. - Jednak jest ono nawet 4 razy droższe od zwykłych paliw dostępnych na stacjach, bo aktualna produkcja odbywa się na małą skalę. Tymczasem potencjał do jej zwiększenia również w Polsce, jest duży - ocenił.
Zdaniem Farysia niemiecka propozycja z e-paliwami może sprawić, że Polacy zaakceptują zakaz sprzedaży samochodów na paliwa kopalniane pod warunkiem, że te ekologiczne będą tańsze. - Przy zwiększeniu produkcji ta cena będzie spadać. Na tym polega efekt skali, im czegoś więcej, tym jest tańsze dla konsumentów - wyjaśnił.
Prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego zwrócił jednocześnie uwagę, że rozwój sektora paliw syntetycznych może wpłynąć na rynek pojazdów elektrycznych, ale kierunek dla rozwoju transportu bateryjnego, w tym wodorowego, został już wytyczony i nic go nie zatrzyma, zwłaszcza w tym segmencie aut miejskich.
Faryś podkreślił, że zakaz rejestracji aut spalinowych dotyczy tylko nowych pojazdów. - Te wyprodukowane przed 2035 rokiem nadal będą dostępne na rynku. One nagle nie znikną z naszego rynku, gdzie 2/3 sprzedaży wciąż stanową samochody używane - przypomniał.
Kłopot ze stacjami ładowania
Dyrektor ds. relacji zewnętrznych Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych (PSPA) Aleksander Rajch ocenił, że "ostateczne głosowanie Rady UE (...) jest niewątpliwym sukcesem i potwierdzeniem kontynuacji obranego kierunku na drodze ku neutralności klimatycznej zjednoczonej Europy".
W tym kontekście zwrócił uwagę na unijne Rozporządzenie o Infrastrukturze Paliw Alternatywnych (AFIR), które także jest częścią pakietu Fit for 55, a dotyczy m.in. ogólnodostępnej infrastruktury ładowania.
W opinii eksperta sprostanie celom AFIR stanowi dla Polski olbrzymie wyzwanie. Rozmówca PAP wskazał, że w I kwartale 2022 r. moc zainstalowana w sieci ogólnodostępnej infrastruktury ładowania w Polsce wynosiła 77 MW (o 39 MW więcej niż przewidywał pierwotny projekt AFIR), ale już w 2025 r. moc stacji ładowania funkcjonujących w Polsce powinna wzrosnąć do 435,8 MW, w 2030 r. do 1383,5 MW, zaś w 2035 r. – do 2613,1 MW.
- Oznacza to konieczność podwyższenia mocy zainstalowanej w infrastrukturze ogólnodostępnej do 2035 roku o 34 razy. W praktyce – z uwagi na podniesienie wymogów co do łącznej mocy stacji ładowania – wzrost powinien być jeszcze większy – ocenił Rajch.
Jednocześnie kłopot jest z tym, że stacje ładowania samochodów elektrycznych korzystają z energii elektrycznej, która przynajmniej w naszym kraju wytwarzana w sposób zeroemisyjny nie jest - większość prądu w Polsce pochodzi z elektrowni węglowych.
- Z całą pewnością możemy powiedzieć, że miks energetyczny w Europie jest taki, że to nie jest jeszcze zeroemisyjność. Póki co jednak nie znaleźliśmy lepszej metody. Przemieszczać się trzeba. W związku z tym każda metoda do osiągnięcia zeroemisyjności jest dobra - stwierdził w TVN24 Jakub Faryś.
Europejski Zielony Ład to znacznie więcej
Weronika Michalak, dyrektor polskiego oddziału międzynarodowej organizacji Health and Environment Alliance (HEAL), zwracała uwagę, że jednym z kluczowych powodów wprowadzania tego zakazu jest to, żeby oddychać czystszym powietrzem i żeby emitować mniej dwutlenku węgla.
- Oczywiście transport jest znaczącym kontrybutorem do tych emisji, zarówno jeśli chodzi o szkodliwe tlenki azotu, jak i gazów cieplarnianych. Jeśli chodzi o ten sektor, to idea jest taka, by emisje spadły, bo one się przyczyniają rocznie do tysięcy przedwczesnych zgonów, do bardzo wielu chorób, w tym u dzieci. To jest podstawą do idei przebudowy tego sektora. Natomiast pamiętajmy, że sektor transportu i to, co się w nim dzieje, jest tylko częścią założeń zawartych w Europejskim Zielonym Ładzie - wskazała.
Michalak podkreśliła, że "kwestia samochodów elektrycznych nie jest taka prosta, jak się niektórym wydaje".
- Nie wystarczy zmienić silników. To tylko część działań, które należy podjąć, by dążyć do poprawy jakości powietrza. Pod tym względem spalanie węgla wciąż jest największym problemem w Polsce - zauważyła. Dodała, że za Europejskim Zielonym Ładem stoi idea przebudowy naszego stylu życia, miast, otoczenia, tak by tych emisji było jak najmniej.
- Pamiętajmy, że w kwestiach takiego dobrobytu i życia w miastach, które pozwala nam na korzystanie z terenów zielonych, na podejmowanie aktywności fizycznej, która jest niezbędna do zachowania zdrowia, jednak potrzebujemy przestrzeni, którą w dużej mierze zajmują samochody. Polska jest krajem z jednym z najwyższych współczynników liczby samochodów na liczbę mieszkańców. Powinniśmy dążyć do tego, żeby nie tylko zmienić silniki w samochodach, ale żeby uwolnić przestrzeń, zwłaszcza przestrzeń miejską od aut, których jest po prostu za dużo - powiedziała Michalak, podkreślając, że nasze miasta powinny być łatwiejsze i przyjemniejsze do korzystania z nich.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock