Po dwóch miesiącach, kiedy ten węgiel zaczął powoli do Polski przypływać, to okazało się, że on nie jest taki, jaki miał być. Sprowadziliśmy de facto węgiel, który można wykorzystać w elektrowniach zawodowych - powiedział w programie "Wstajesz i wiesz" na antenie TVN24 Mariusz Marszałkowski z portalu biznesalert.pl. Dodał, że "węgla, który miał być dla gospodarstw domowych, nie ma".
Mariusz Marszałkowski mówił między innymi o problemach z dostępnością węgla. - Wprowadzono embargo na węgiel rosyjski, nie mając przyszykowanego zapasowego kierunku dostaw tego samego węgla, o tych samych parametrach. Trzeba pamiętać, że głównie chodzi o węgiel sortymentu grubego i średniego, czyli wykorzystywany w gospodarstwach domowych czy budynkach użyteczności publicznej - mówił w TVN24.
Ekspert: widzimy, jaka jest rozbieżność
Odniósł się również do tego, jaki węgiel został sprowadzony do Polski w ramach interwencyjnych zakupów. - Spółki energetyczne dostały rozkaz, aby sprowadzić węgiel jak najszybciej, bez względu na koszty. Po dwóch miesiącach, kiedy ten węgiel zaczął powoli do Polski przypływać, to okazało się, że on nie jest taki, jaki miał być. Sprowadziliśmy de facto węgiel, który można wykorzystać w elektrowniach zawodowych (...). Węgla, który miał być dla gospodarstw domowych, nie ma - stwierdził.
- Jeżeli przypomnimy sobie zapowiedzi czy szacunki, ile miało być tego węgla właściwego, czyli sortymentów grubych i średnich, to szacowano, że będzie go około 50-60 procent z tego węgla, który przepłynie. Natomiast ostatnio (wice) premier Jacek Sasin mówił, że tego węgla o właściwych parametrach dla segmentu socjalno-bytowego jest 10-15 procent. Widzimy więc, jaka jest rozbieżność - mówił ekspert.
"Wtedy już pojawiły się problemy"
Marszałkowski mówił również o tym, że ilość węgla była już na niskim poziomie w 2021 roku. - Jesienią zeszłego roku zapasy węgla przy elektrowniach były mniejsze niż średnia z ubiegłych lat. To był efekt dość mroźnej zimy i ona się dość przedłużała. Wtedy, kiedy powinny być zapasy odbudowywane, czyli mniej więcej kwiecień-maj, to jeszcze funkcjonowały ciepłownie, musiały wykorzystywać te paliwa. Wtedy już jednak pojawiły się problemy, spółki sygnalizowały problemy logistyczne - powiedział.
Wyjaśnił, że chodzi o transport węgla koleją. - Ten problem, który był wtedy, który dotyczył przede wszystkim mniejszych ciepłowni, okazało się teraz, że dotyczy całej Polski. Musimy teraz cały węgiel, który do tej pory był sprowadzany z kierunku wschodniego, teraz musi iść z trzech portów (..). Te porty, linie, też mają swoją przepustowość. One też przeładowują inne towary, świadczą inne usługi na rzecz eksportu i importu plus ruch pasażerski. W efekcie mamy taką sytuację, jaką mamy - tłumaczył.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock