Okazuje się, że Narodowy Bank Polski, podwyższając stopy procentowe, sięga do naszej kieszeni i chce zabrać nasze środki na konsumpcję, żeby ograniczyć inflację, a z drugiej strony rząd do niej dosypuje - powiedział na antenie TVN24 ekonomista Rafał Mundry. Zdaniem Macieja Wituckiego z Konfederacji Lewiatan "największe uderzenie pewnie jeszcze przed nami". - W pewnym momencie trzeba zastosować terapię i bardzo bolesną i bardzo kosztowną. To właśnie teraz obserwujemy w Polsce - mówiła natomiast ekonomistka i autorka projektu Ciekaweliczby.pl. Alicja Defratyka.
Rada Polityki Pieniężnej podniosła w środę stopy procentowe o 100 punktów bazowych. Główna referencyjna stopa procentowa pójdzie w górę do poziomu 4,50 procent. To najwyższy poziom od listopada 2012 roku. Tymczasem ekonomiści prognozowali wzrost stopy referencyjnej NBP o 50 lub 75 punktów bazowych.
Co do zasady decyzje RPP mają wpływ na WIBOR, co jednocześnie przekłada się na wysokość rat kredytów. Oprocentowanie kredytów składa się bowiem z dwóch elementów: marży banku i wskaźnika WIBOR. Jeśli kredyt mieszkaniowy charakteryzuje się oprocentowaniem zmiennym, wówczas zmiany WIBOR wpływają na wysokość raty.
Rafał Mundry: to gwałtowna podwyżka
- To gwałtowna podwyżka. Okazuje się, że Narodowy Bank Polski, podwyższając stopy procentowe, sięga do naszej kieszeni i chce zabrać nasze środki na konsumpcję, żeby ograniczyć inflację, a z drugiej strony rząd do niej dosypuje. Przez to ta polityka pieniężna jest niweczona - powiedział Rafał Mundry.
- Rząd zapowiada i opozycja, że chcą dosypać kredytobiorcom tych pieniędzy do kieszeni i tak naprawdę jest to sypanie piachu w obecną politykę NBP. Oczywiście wzrost stóp procentowych jest spektakulatny, przez ostatnie 20 lat nie obserwowaliśmy tak gwałtownego wzrostu stóp. Wielu kredytobiorców jest bardzo mocno zaskoczonych, wręcz zszokowanych tym, jak bardzo po aktualizacji oprocentowania kredytu ich rata wzrosła - mówił.
Ekonomista powiedział, że niektóre gospodarstwa mogą mieć trudności ze spłatą zobowiązań. - Może okazać się, że co szósta rodzina będzie miała problem ze swoim budżetem domowym - dodał. Podkreślił, że jakaś forma pomocy od państwa dla takich osób może być wskazana.
Witucki: największe uderzenie przed nami
Największe uderzenie pewnie jeszcze przed nami, mówi się, że docelowo mogą dojść nawet, te stopy procentowe, do 6 proc. - powiedział Witucki. - Koszty kredytów będą rosły, a osoby dotknięte tymi decyzjami to klasa średnia, czyli grupa, która jakby kumuluje te wszystkie nieszczęścia ostatnich parunastu miesięcy. W nią, tak jak w nas wszystkich, uderza inflacja, ale również uderza Polski Ład - powiedział. - Ich zdolność do funkcjonowania normalnego, do spłaty kredytów może być zagrożona - dodał.
Jego zdaniem "maksimum uderzenia", jeżeli chodzi o stopy procentowe, nastąpi za trzy, do sześciu miesięcy.
Zdaniem Macieja Wituckiego receptą na wyższe raty kredytów nie jest ich zamrożenie. - Mamy niebezpieczny moment, jesteśmy rok przed wyborami. Słyszałem pomysły o zamrażaniu kredytów. Zamrożonymi kredytami Orban wygrał wybory, to jest krótki, populistyczny chwyt, pod tytułem "zamrażamy raty", pokazujemy tym milionom kredytobiorców, potem, kiedy wybory mijają, je odmrażamy i jeszcze bardziej musimy podnosić stopy. To jest niebezpieczne - ocenił.
W opinii Wituckiego lepszym rozwiązaniem jest niewprowadzanie obciążeń podatkowych dla grup posiadających kredyty, aby nie utrudnić im ich spłaty.
Stopy procentowe w górę. Defratyka: ruch jest dobry
Natomiast Alicja Defratyka powiedziała, że spodziewała się tak dużej podwyżki stóp procentowych. - Myślę, że ten ruch jest dobry, choć ogólnie uważam, że te podwyżki nastąpiły zbyt późno - stwierdziła.
- To można trochę porównać do pacjenta, który nie pójdzie do lekarza, nie będzie się badał, wie, że jest chory, ale będzie go unikał, bo może samo przejdzie. W pewnym momencie trzeba jednak zastosować terapię, i bardzo bolesną, i bardzo kosztowną. To właśnie teraz obserwujemy w Polsce - tłumaczyła. - Ja uważam, że taka jedna wyższa podwyżka powinna nastąpić, taka nawet trochę szokowa (..) Prędzej czy później to musiało nastąpić - oceniła. Zdaniem ekonomistki to nie koniec cyklu podwyżek, jednak kolejne nie będą już tak wysokie.
Czytaj także: O ile mogą wzrosnąć raty kredytów? Najnowsze wyliczenia
- Podnoszenie stóp polega właśnie na tym, że osoby, które zaciągnęły kredyty, płacą więcej. O to chodzi, że osoby, które mają kredyt mieszkaniowy czy inny kredyt, wiedząc, że będą musiały spłacać więcej, nie wydadzą tych pieniędzy w tym momencie na jakieś wakacje, elektronikę, nie będą tak często chodzić do restauracji. Chodzi o to, aby one wydawały mniej, aby wyhamować popyt. Jak ludzie będą wydawali mniej, to też firmy nie będą miały takiej chęci podwyższania cen - wyjaśniała.
- Gdy stopy zostaną podniesione za bardzo, to jest duże ryzyko spowolnienia gospodarczego, też bezrobocia. Też nie można więc podnosić tych stop zbyt wysoko. Teraz trzeba wyważyć, na ile można podnosić te stopy, żeby nie doprowadzić do wielu negatywnych konsekwencji. Kredytobiorcom teraz raty mocno rosną, niektórym nawet o 1000 złotych więcej w stosunku do tego, co było w wakacje. Są to więc kolosalne podwyżki dla nich. Jeżeli to wzrośnie jeszcze, nie wiadomo, jak bardzo, to może pojawić się problem z niewypłacalnością. Firmy, wiedząc, że kredyt jest tak drogi, nie będą chciały tak inwestować - mówiła.
TVN24 na żywo - oglądaj w TVN24 GO:
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock