Rząd przyjął projekt ustawy budżetowej na 2023 rok. Zdaniem ekonomistów dochody budżetu mogą zwiększyć się w ciągu roku ze względu na wyższą niż założono inflację. Eksperci zwracają też uwagę, że istnieje ryzyko podwyższenia wydatków publicznych w związku z kryzysem energetycznym.
We wtorek rząd przyjął projekt budżetu państwa na 2023 r., w którym zaplanowano dochody w wysokości 604,4 mld zł, wydatki na poziomie 669,4 mld zł, a deficyt - nie większy niż 65 mld zł. Założono, że wzrost PKB w przyszłym roku wyniesie 1,7 proc., średnioroczna inflacja 9,8 proc., a bezrobocie na koniec 2023 r. - 5,4 proc. Przewidziano, że wpływy z podatku VAT wyniosą 286,3 mld zł.
Projekt budżetu na 2023 rok. Eksperci: jest ryzyko wyższych wydatków
Jak zaznaczył ekspert Departamentu Analiz Makroekonomicznych Banku Pekao Karol Pogorzelski, projekt ustawy budżetowej na 2023 r., zakłada wzrost wydatków z ok. 520 do 670 mld zł. "Za znaczącą część tego wzrostu będą odpowiadać wydatki zbrojeniowe, które urosną o blisko połowę (64 do 94 mld zł). Oznacza to, że na ten cel wydamy o 28 mld zł więcej, niż wydalibyśmy gdyby Rosja nie dokonała inwazji na Ukrainę" - podał.
Ocenił, że te pieniądze "postrzegamy jako utraconą dywidendę z pokoju". - Gdyby nie wojna, państwo mogłoby je wydać na inne cele, np. poprawę jakości służby zdrowia lub zmniejszyć dług publiczny i koszty jego obsługi - wskazał.
Jak dodał, nie wiadomo czy w planowanych wydatkach na 2023 rząd uwzględnił wydłużenie tarcz antyinflacyjnych oraz koszty przeciwdziałania kryzysowi energetycznemu. - Premier Mateusz Morawiecki poinformował jedynie, że "budżet na 2023 ma bufory na ewentualne dalsze wsparcie obywateli w związku z cenami gazu". Widzimy ryzyko, że wydatki publiczne w przyszłym roku okażą się jednak większe niż założono - zaznaczył analityk Pekao.
Zwrócił uwagę, że wg projektu ustawy budżetowej dochody przekroczą 604 mld zł. - Tutaj widzimy z kolei szansę na lepszy wynik ze względu na nieco wyższą inflację. Rząd założył, że w przyszłym roku wyniesie ona 9,8 proc., my spodziewamy się że sięgnie 11,3 proc. średniorocznie - wyjaśnił.
Dodał, że deficyt budżetu ma wynieść 65 mld zł (ok. 2 proc. PKB), ale deficyt całego sektora finansów publicznych ma sięgnąć 4,2-4,4 proc. PKB w 2023 r. Jak ocenił, wartość ta została założona z zapasem i faktyczny deficyt ukształtuje się na poziomie ok. 3,5 proc. PKB, mniej więcej tyle samo ile w 2022 r. - Ryzykiem dla tego scenariusza jest brak przekazania środków na KPO przez Komisję Europejską przy jednoczesnym prefinansowaniu wydatków związanych z programem przez PFR - zaznaczył.
Wyjaśnił, że ich brak może podbić deficyt o ok. 0,5 proc. PKB.
"Rzeczywistość szybko zmienia się na niekorzyść"
Jak powiedział PAP główny ekonomista Santander Bank Polska Piotr Bielski, przyjęte w projekcie budżetu założenia makroekonomiczne "nie są zbyt konserwatywne" i nie tworzą poduszki bezpieczeństwa. - Co prawda są bliskie konsensusowi rynkowemu, ale rzeczywistość dość szybko zmienia się na niekorzyść. Prognozy na przyszły rok będą się w najbliższym czasie pogarszać i będą przez ekonomistów rewidowane w dół - wskazał Bielski.
Jego zdaniem przyszłoroczny wzrost PKB będzie wyraźnie niższy niż 1 proc., natomiast średnia inflacja może być trochę wyższa niż 10 proc. W przyjętym przez rząd projekcie budżetu założono, że wzrost PKB w przyszłym roku wyniesie 1,7 proc., średnioroczna inflacja 9,8 proc., a bezrobocie na koniec 2023 r. - 5,4 proc.
Ekonomista ocenił, że projekt budżetu został oparty "na mało realistycznych podstawach". - Mam wrażenie, że w budżecie przyjęto założenie, że tarcza antyinflacyjna nie będzie w przyszłym roku kontynuowana. Patrząc na założone wpływy z VAT, to dałoby się je osiągnąć tylko przy założeniu, że tarcza nie będzie przedłużona, a moim zdaniem, będzie, bo to jest rok przed wyborami - stwierdził ekonomista. Dodał, że wpływy podatkowe są zawyżone przynajmniej o 30 mld zł.
W ocenie Bielskiego założone wydatki budżetu państwa na przyszły rok mogą nie uwzględniać nowych działań osłonowych związanych z kryzysem energetycznym, jak zamrożenia taryf czy dopłat do węgla i innych źródeł ciepła.
- Wydaje się, że trudno liczyć na to, że deficyt uda się zrealizować na założonym poziomie - podsumował Bielski.
"Kluczowy czynnik ryzyka"
- Założenia makroekonomiczne do projektu budżetu na 2023 rok są zbliżone do naszych - wskazał główny ekonomista PKO BP Piotr Bujak. Przypomniał, że według założeń banku, w przyszłym roku średnioroczna inflacja CPI wyniesie 10,5 proc., a wzrost PKB 1,1 proc.
Zauważył, że prognozowany w projekcie ustawy wynik całego sektora publicznego, według metodologii Europejskiego Systemu Rachunków Narodowych i Regionalnych (ESA), ma wynieść ok. 4,4 proc. i jest tożsamy z ostatnią prognozą Komisji Europejskiej z maja br. - Uważamy to za realistyczny cel, nasze przewidywania są zbliżone - powiedział. Wskazał, że istotne wzrosty wydatków planowane są zgodnie z oczekiwaniami m.in. w kategorii obronność, w której nakłady na wojsko mają sięgnąć 3 proc. PKB wobec nieco ponad 2 proc. PKB oczekiwanych w tym roku, co będzie istotną częścią wzrostu nakładów majątkowych budżetu państwa.
Według Bujaka, wzrost stóp procentowych pociągnął za sobą także wzrost kosztów obsługi zadłużenia Skarbu Państwa. - W projekcie ustawy założono, że wyniesie on 66 mld zł wobec 26 mld zł zaplanowanych w ustawie na 2022. Przyjęty w projekcie wskaźnik wzrostu płac w sektorze publicznym wynosi 7,8 proc., a więc poniżej oczekiwanego wzrostu wynagrodzeń w sektorze przedsiębiorstw - wskazał. - To oznacza, że budżetowe wydatki nie będą się przyczyniać do nasilenia zagregowanej presji płacowej w gospodarce - dodał.
Pytany, które z przedstawionych w projekcie budżetu dane mogą okazać się niedoszacowane, Bujak wskazał, że kluczowym wyzwaniem dla polityki fiskalnej w Polsce w nadchodzącym roku, podobnie jak we wszystkich innych krajach UE, są ceny energii. - Ich skokowy wzrost sprawia, że dotychczasowe mechanizmy ustalania cen najprawdopodobniej zostaną istotnie zmodyfikowane, co stanowi kluczowy czynnik ryzyka dla realizacji planowanego wyniku budżetu państwa i całego sektora finansów publicznych w przyszłym roku - podsumował.
Źródło: PAP