Prezydent Andrzej Duda odwołał udział w poniedziałkowym spotkaniu z amerykańskimi inwestorami na kilka godzin przez wydarzeniem - podała agencja Bloomberg, powołując się na organizatorów. Doszło do tego kilka dni po tym, jak Waszyngton skrytykował ustawę zwaną "lex Tusk".
Prezydent Duda odwołał swoje wystąpienie przed przedstawicielami Amerykańskiej Izby Handlowej w Polsce na kilka godzin przed spotkaniem - przekazali Bloombergowi organizatorzy spotkania. Zamiast tego wysłał szefa gabinetu Pawła Szrota, aby odczytał przemówienie prezydenta w języku polskim.
Bloomberg: Duda zrezygnował ze spotkania amerykańskimi inwestorami
Jak wskazała agencja, doszło do tego po burzliwym tygodniu w relacjach dyplomatycznych pomiędzy USA a Polską. Duda najpierw podpisał ustawę, która zdaniem Waszyngtonu i Unii Europejskiej może prowadzić do nadużyć władzy przed tegorocznymi wyborami, a następnie - po międzynarodowym oburzeniu - poprosił parlament o złagodzenie przepisów - opisał Bloomberg.
Mark Brzezinski, ambasador USA w Warszawie, przekazał podczas spotkania z inwestorami, że USA i Polska pracują "razem nad budowaniem lepszej przyszłości", ale zastrzegł przy tym, że musi to obejmować wspólne wartości - relacjonowała agencja.
- Naprawdę chcę to podkreślić, że podstawą tego musi być wspólne amerykańsko-polskie hołdowanie wartościom i praktykom demokratycznym, w tym zapewnienie równych szans i ram, w których każde przekazanie władzy jest pokojowe, uporządkowane i szanuje wolę ludzi - stwierdził Brzezinski, cytowany przez Bloomberga.
Jak opisała agencja, zeszłotygodniowa wolta Dudy miała na celu rozładowanie napięcia pomiędzy Polską a jej głównymi sojusznikami, zwłaszcza że Polska - jako wschodni członek NATO - przejęła zasadniczą rolę w wysiłkach na rzecz wsparcia Ukrainy.
Szrot powiedział, że prezydent nie mógł przybyć na wydarzenie z powodu "pilnych konsultacji obronnych" przed wtorkowym spotkaniem Bukaresztańskiej Dziewiątki, grupy państw NATO w Europie Wschodniej - podał Bloomberg.
Amerykańska Izba Handlowa w Polsce (AmCham) to organizacja zrzeszającą przedsiębiorców amerykańskich w naszym kraju. Na swojej stronie AmCham podał, że składa się z ponad 300 firm z wielu sektorów ze znacznymi udziałami amerykańskimi, z czego 80 jest na liście Fortune 500.
CZYTAJ TEŻ: Ambasador USA w TVN24 o "lex Tusk": jesteśmy świadomi tego, co niepokoi wiele osób w tej ustawie
USA i Duda o "lex Tusk"
W nocy z poniedziałku na wtorek oświadczenie w sprawie komisji wydał amerykański Departament Stanu. "Rząd Stanów Zjednoczonych jest zaniepokojony przyjęciem przez polski rząd nowych przepisów, które mogą zostać wykorzystane do ingerencji w wolne i uczciwe wybory w Polsce" - napisał w oświadczeniu rzecznik Departamentu Stanu USA Matthew Miller.
- Niezupełnie rozumiem reakcję naszych sojuszników. Nie wiem, czy zostali zwiedzeni przez polityków opozycji, czy przez błędy w tłumaczeniu ustawy, czy po prostu ktoś tego nie wyjaśnił - powiedział Duda w wywiadzie udzielonym Bloombergowi we wtorek, a opublikowanym w środę.
Bloomberg wskazał, że sprawa "kładzie się cieniem na wysiłkach Polski, by nawiązać bliższe transatlantyckie więzi".
Podpis, TK i projekt nowelizacji
Prezydent Andrzej Duda podpisał w ubiegły poniedziałek ustawę o powołaniu komisji do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne RP w latach 2007-2022 i zapowiedział, że w trybie kontroli następczej skieruje ją do Trybunału Konstytucyjnego. Następnego dnia ustawa została opublikowana w Dzienniku Ustaw, a kolejnego weszła w życie. Zawarte w niej zapisy krytykowało wielu profesorów prawa, prawników, a także przedstawicieli opozycji.
W piątek, cztery dni po ogłoszeniu swojej decyzji o podpisaniu ustawy, prezydent przekazał, że przygotował projekt nowelizacji i tego dnia trafił on do Sejmu.
"Lex Tusk" w cieniu krytyki
Powstała na podstawie "lex Tusk" komisja będzie mogła sięgnąć właściwie po niemal każdy dokument i wezwać każdego: polityków zajmujących kiedyś czy obecnie najwyższe stanowiska w państwie, samorządowców, urzędników, ludzi ze spółek Skarbu Państwa, dziennikarzy czy zwykłych obywateli.
CZYTAJ WIĘCEJ: Niezwykle szerokie uprawnienia. Co kryje "lex Tusk"
Decyzje, które mogłaby podejmować komisja, to między innymi wydanie zakazu pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi do 10 lat oraz cofnięcie i zakaz poświadczania bezpieczeństwa na 10 lat.
Opozycja twierdzi, że to wymierzona właśnie w nią, niekonstytucyjna regulacja. Wiceminister rolnictwa Janusz Kowalski z Suwerennej Polski przyznał, że ma nadzieję, iż "efektem pracy komisji będzie postawienie Donalda Tuska przed Trybunałem Stanu".
Zastrzeżenia do ustawy ma także Rzecznik Praw Obywatelskich prof. Marcin Wiącek. W jego ocenie jest ona sprzeczna z co najmniej kilkoma przepisami Konstytucji RP.
Komisja do spraw badania wpływów rosyjskich
Państwowa Komisja do spraw badania wpływów rosyjskich będzie organem administracji publicznej, który może decydować o zastosowaniu środków zaradczych wobec osób, którym udowodni, że "pod wpływem rosyjskim działały na szkodę interesów Rzeczypospolitej Polskiej", np. zakaz pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi lub cofnięcie poświadczenia bezpieczeństwa. Środki zaradcze mają być nakładane w drodze decyzji administracyjnej. Zgodnie z ustawą "decyzje administracyjne, postanowienia i uchwały komisji są ostateczne". Od decyzji o środkach zaradczych nie można będzie się odwołać do wyższej instancji, bo takiej ustawa nie przewiduje.
Na decyzję komisji będzie można natomiast złożyć skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Ten jednak może tylko ocenić, czy decyzja komisji została podjęta zgodnie z procedurami. Sąd administracyjny nie oceni co do meritum, czyli czy dana osoba rzeczywiście podejmowała decyzje pod wpływem rosyjskim, czym działała na szkodę interesów Polski. W dodatku złożenie skargi nie wstrzymuje wykonalności wydanej decyzji. Wstrzymać ją może jedynie sąd lub sama komisja. Dlatego Helsińska Fundacja Praw Człowieka zwraca uwagę na iluzoryczność kontroli sądów administracyjnych.
Źródło: Bloomberg, PAP, TVN24 Biznes