Polska i Czechy podpisały porozumienie w sprawie kopalni Turów. Z umowy wynika, że Polska zapłaci rekompensatę w wysokości 45 milionów euro. Do tego trzeba doliczyć kary nałożone przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Łączny rachunek za kopalnię Turów przekracza pół miliarda złotych.
Premier Mateusz Morawiecki i szef rządu Czech Petr Fiala podpisali w czwartek w Pradze umowę "między Rządem RP a Rządem Republiki Czeskiej o współpracy w zakresie odnoszenia się do skutków na terytorium Republiki Czeskiej wynikających z eksploatacji kopalni odkrywkowej węgla brunatnego Turów".
Umowa w sprawie Turowa
Co jest w umowie? Jej treść nie została opublikowana, główne punkty zostały jednak zaprezentowane podczas konferencji prasowej szefów rządów Polski i Czech. Petr Fiala poinformował, że Polska będzie musiała zapłacić 35 mln euro rekompensaty, ponadto Fundacja PGE przekaże 10 mln euro krajowi (województwu) libereckiemu. Oznacza to, że z Polski do Czech popłynie łącznie 45 mln euro, czyli około 204 mln zł.
To jednak nie koniec wydatków z tytułu umowy. Uzgodniono budowę wału ziemnego, który - według Fiali - zabezpieczy mieszkańców regionu przez zanieczyszczeniem powietrza, hałasem i pyłami. Premier Czech przekazał też, że Polska zobowiązała się dokończyć budowę bariery podziemnej, która ma zapobiec odpływowi wód podziemnych z Czech do Polski. Spółka PGE Polska Grupa Energetyczna w kwietniu 2021 roku zapewniała, że inwestycja o wartości 17 mln zł jest w końcowej fazie realizacji.
Dodatkowo powstanie też fundusz mikroprojektów, z którego będą finansowane projekty lokalne i regionalne, mające na celu ochronę środowiska. Nie jest znana wysokość funduszu, ani też w jakiej części dołoży się do niego Polska, a w jakiej Czechy.
Ile Polska ma zapłacić za kopalnię Turów?
Do tego trzeba doliczyć kary nałożone przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Czechy wniosły do TSUE skargę przeciwko Polsce w sprawie rozbudowy kopalni Turów pod koniec lutego 2021 roku. Jednocześnie domagały się zastosowania tzw. środka tymczasowego, czyli nakazu wstrzymania wydobycia. W maju unijny sąd przychylił się do tych żądań. Polski rząd nie zastosował się do nakazu wstrzymania wydobycia.
W efekcie we wrześniu 2021 roku wiceprezes Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej Rosario Silva de Lapuerta zobowiązała Polskę do zapłaty na rzecz Komisji Europejskiej okresowej kary pieniężnej w wysokości 500 tys. euro dziennie. Obecnie jest to kwota prawie 68,5 mln euro, czyli równowartość ponad 310,3 mln zł.
Dodając do tego wydatki z tytułu umowy z Czechami, daje to łączny koszt w wysokości około 113,5 mln euro. Po dzisiejszym kursie to równowartość ponad 514 mln zł. Taki rachunek za Turów ma zapłacić Polska.
Premier o karze za Turów
Premier Mateusz Morawiecki zapowiadał jednak w czwartek, że rząd nie zamierza płacić kary nałożonej przez TSUE. - Uważam, że niezależnie od tego, jakie są zapisy w regulaminie Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, my z całą pewnością będziemy się odwoływać od tego (...) - zapowiedział szef rządu.
- Wykorzystamy wszelkie możliwe ścieżki, działania prawne i polityczne, aby od tak (...) niewłaściwego, nieodpowiedniego wyroku, jaki zapadł, w skuteczny sposób się odwołać - dodał premier Morawiecki.
Przypomniał przy tym, że premier Czech Petr Fiala zapowiedział wycofanie skargi z Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Warunkiem wycofania skarg jest przelew środków przez polską stronę. - Od dzisiaj bądź najpóźniej od jutra - mam obiecane przez pana premiera Czech - ale liczę, że od dzisiaj skarga złożona przez Republikę Czeską do instytucji europejskich zostanie wycofana, a więc wszelkie kary stają się bezprzedmiotowe, czyli od dzisiaj bądź od jutra w ogóle ten problem nie istnieje - mówił Mateusz Morawiecki.
Zdaniem dr. hab. Piotra Bogdanowicza, eksperta prawa europejskiego z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, "kary, które już zostały naliczone, będą musiały zostać zapłacone". - Nie widzę żadnej możliwości, aby kary mogły zostać anulowane w całości - powiedział Bogdanowicz w rozmowie z TVN24.
Wcześniej rzecznik Komisji Europejskiej Balazs Ujvari mówił, że zgodnie z procedurą, jeśli Komisja Europejska nie otrzyma pieniędzy, potrąci środki z funduszy należnych z budżetu UE.
Źródło: TVN24 Biznes