Nikt w Polsce nie powinien wybierać między ciepłym posiłkiem a ciepłym domem - podkreśliła w rozmowie z biznesową redakcją tvn24.pl ministra klimatu Paulina Hennig-Kloska, zapowiadając bon energetyczny. Może on trafić nawet do czterech milionów gospodarstw. Szefowa resortu klimatu mówiła też o nowym mechanizmie rozliczeń prosumentów fotowolitaiki, który jej zdaniem jest "korzystny dla obywateli i zostanie pozytywnie przyjęty". - Chcemy w drugiej połowie marca przekazać do prac rządowych ustawę o prosumentach - powiedziała.
Paulina Hennig-Kloska, ministra klimatu i środowiska, w rozmowie z biznesową redakcją tvn24.pl przekazała, że rekomendacje dotyczące rachunków za prąd trafiły do Ministerstwa Finansów.
Pod koniec stycznia weszła w życie ustawa przedłużająca zamrożenie cen energii. Według jej zapisów do końca czerwca 2024 roku maksymalna cena prądu dla gospodarstw domowych, do określonych limitów rocznego zużycia, wynosi 412 złotych za megawatogodzinę.
Ceny prądu od lipca 2024. Cięcie zysków nadmiarowych w spółkach
- Jeżeli chodzi o prąd, to widać dużą przestrzeń do obniżki taryf na Towarowej Giełdzie Energii. Zarówno w transakcjach bieżących, jak i na kontraktach długoterminowych dostępne są dużo niższe ceny niż w czasach kryzysu. Oczywiście decyzja należy do prezesa Urzędu Regulacji Energetyki, który we współpracy ze spółkami energetycznymi może obniżyć taryfy - wyjaśniła.
Zaznaczyła, że "celem jest takie obniżenie cen za energię, by przestać do nich dopłacać z budżetu państwa".
- Te pieniądze należy wydać na inwestycje w nowe źródła energii, które dadzą nam tańszy i czystszy prąd oraz nowe miejsca pracy w sektorze odnawialnych źródeł energii. Wychodząc z cen mrożonych, chcemy z jednej strony ustabilizować rynek skłaniając spółki do dalszego cięcia zysków nadmiarowych. Nowe zarządy spółek państwowych mają prawo do zmiany polityki cenowej bardziej przyjaznej dla obywateli. Proces trwa, przed nami nowe myślenie o ludziach i gospodarce - mówiła ministra.
Jak dodała, z przygotowanej przez ministerstwo kalkulacji wynika, że "można tak modelować ceny i taryfy, że rachunek za prąd wzrośnie o około 30 złotych miesięcznie".
Bon energetyczny
- Do najuboższych rodzin może trafić bon energetyczny. W największym stopniu ubóstwo energetyczne dotyczy jednoosobowych gospodarstw domowych senioralnych, czyli samotnych seniorów, którzy żyją w oparciu o najniższą jedną emeryturę. U nich rachunki za prąd i ciepło potrafią w szczytowych miesiącach zjadać 70 procent dochodu. Wtedy ciężko za resztę opłacić życie, jedzenie, leki czy wizytę u lekarza - wskazała Hennig-Kloska.
Wyjaśniła, że podobnie resort kalkuluje uzyskanie bonu energetycznego dla rodzin. - Mierzymy skalę dochodu na osobę. W naszej propozycji wysłanej do ministra finansów proponujemy rozwiązania zarówno dla gospodarstw jednoosobowych, jak i rodzin wielodzietnych - dodała.
- W ten sposób trafimy z pomocą celowaną do gospodarstw, które faktycznie znajdują się w sytuacji ubóstwa energetycznego. Według naszej projekcji takich gospodarstw może być nawet cztery miliony. Nikt w Polsce nie powinien wybierać między ciepłym posiłkiem a ciepłym domem. Jesteśmy świadomi, że w takich przypadkach nawet 100 złotych do dopłaty do rachunku za prąd może być ogromnym wyzwaniem - mówiła szefowa resortu środowiska.
Nowy mechanizm rozliczeń prosumentów
Ministra klimatu w naszej rozmowie odniosła się też do sytuacji prosumentów fotowoltaiki. - Chcemy w drugiej połowie marca przekazać do prac rządowych ustawę o prosumentach. Pracujemy nad tym, by poprawić sytuację prosumentów, jeśli chodzi o ich rozliczenia. Zaproponowany nowy mechanizm jest korzystny dla obywateli i moim zdaniem zostanie pozytywnie przyjęty, choć nie jest to powrót do starych regulacji. To jest praktycznie niemożliwe. Zaprezentujemy rozwiązania, gdy zostaną dopracowane - zaznaczyła.
Po przyjęciu projektu przez Radę Ministrów ustawa ma zostać skierowana do szerokich konsultacji społecznych.
- Liczymy na opinię branży i ekspertów. Zapraszamy także do zgłaszania uwag. Chcemy, aby ostateczna propozycja przepisów pozwoliła zwiększyć efektywność ekonomiczną inwestycji w mikroinstalacje i umożliwiła dalszy, zrównoważony rozwój energetyki obywatelskiej. Wszystko po to, by nasz system elektroenergetyczny był bezpieczny, a dostawy energii ciągłe - tłumaczyła ministra w rozmowie z biznesową redakcją tvn24.pl.
Od 1 kwietnia 2022 roku obowiązuje w Polsce nowy system rozliczania prosumentów (net billing). Zastąpił on bardziej korzystny system, net metering oparty na tzw. opustach. Net billing polega na tym, że prosument sprzedaje nadwyżki wyprodukowanej przez siebie energii, a w razie potrzeby ją kupuje. Nie dostaje on jednak pieniędzy do ręki, a rozliczenia następują za pośrednictwem konta prosumenckiego, z którego następuje zakup energii.
Zgodnie z poprzednią metodą, prosument rozliczał się z energii ilościowo. Za jedną jednostkę energii wprowadzoną do sieci mógł pobrać za darmo 0,8. Przy większych instalacjach stosunek ten wynosił 1 do 0,7. Net metering był korzystniejszy dla prosumentów, ponieważ sieć była traktowana jako wirtualny magazyn energii, z którego prosument mógł zaopatrzyć się w energię w każdym momencie w przypadku niedoboru. Ci, którzy załapali się na ten system rozliczeń, będą mogli z niego korzystać przez 15 lat.
Koniec z piecami na gaz? "Na razie nie jesteśmy w fazie myślenia o odchodzeniu od gazu"
Szefowa resortu klimatu odniosła się również do nowelizacji dyrektyw przyjętej w ostatnich dniach przez Parlament Europejski. Dzięki nowym przepisom zmniejszyć się ma użycie energii i emisja gazów cieplarnianych w budownictwie. Przepisy zobowiązują między innymi do wycofania pieców na węgiel i gaz.
- Na ten moment w Polsce inwestujemy jeszcze w nowe dywersyfikacje źródeł dostaw gazu, bo przypomnę, że w Zatoce Gdańskiej powstaje nowy port pływający FSRU. W szczytowych momentach od 2028 roku ma on zapewnić nam dostawy gazu dla inwestycji, które dzisiaj są realizowane między innymi przez grupę Orlen. Na razie nie jesteśmy w fazie myślenia o odchodzeniu od gazu, który będzie ważny w okresie przejściowym - skomentowała.
Jak dodała, "dzisiaj naszym celem jest odchodzenie od węgla, od największych kopciuchów, które powodują, że wciąż jesteśmy w czołówce, jeżeli chodzi o zanieczyszczenie powietrza w Europie". - W Polsce przedwcześnie umiera rocznie blisko 50 tysięcy osób z powodu złej jakości powietrza. Musimy tę sytuację zmienić, na tym skupione są działania rządu - zapewniła.
"Zmieniliśmy punktację na przetargach drewna"
Zapytaliśmy Paulinę Hennig-Kloskę również o to, co może pomóc branży meblarskiej, która w ostatnim czasie zgłaszała apele o wsparcie. Ogólnopolska Izba Gospodarcza Producentów Mebli podała na początku lutego, że według wstępnych szacunków zatrudnienie w firmach z sektora spadnie o kolejne pięć tysięcy etatów. Wskazała, że klimat koniunktury w branży meblarskiej w ostatnich dwóch latach był najgorszy od dwóch dekad.
Czytaj więcej: Klimat "najgorszy od dwóch dekad". Szykuje się kolejna fala zwolnień w polskich firmach
- Musimy ograniczyć eksport i zwiększyć wielkość surowca drzewnego, która pozostaje dla odbiorców w kraju. Znaleźliśmy sposób jak to zrobić - powiedziała Hennig-Kloska. Zapewniła jednocześnie, że nie jest to łatwy proces, "bo mamy wolny rynek, który zaczyna się na giełdzie drewna w obszarze działania Lasów Państwowych".
- Potem dzieją się różne rzeczy, na które wpływu nie mamy, na przykład pośrednicy kupują drewno, podbijają cenę, wysyłając nasz surowiec na eksport do między innymi Chin. Mamy porozumienie z Lasami Państwowymi i zmieniliśmy punktację na przetargach drewna, tak by nie tylko cena odgrywała kluczową rolę, a poziom przetwarzania drewna w kraju. Chodzi o to, aby nieprzetworzone drewno nie wyjeżdżało za granicę, bo wtedy tak naprawdę na naszych ściętych drzewach zarabiają ludzie w Chinach, a nie w kraju - tłumaczyła szefowa resortu klimatu.
Zaznaczyła, że "jeżeli już mamy ścinać drzewa, to lepiej, żeby działo się tak na potrzeby naszego przemysłu, a nie na potrzeby przemysłu innych krajów, zwłaszcza spoza Unii Europejskiej". - Lepsze punktowanie drewna przetworzonego w kraju, może doprowadzić do obniżki cen surowca dla przemysłu drzewnego i stabilizacji w sektorze, który znalazł się po czasach inflacji w bardzo trudnej sytuacji - stwierdziła.
Kary dla Polski na ponad cztery miliony euro
W Ministerstwie Klimatu i Środowiska trwa audyt po rządach Prawa i Sprawiedliwości. Pytamy więc o jego efekty. - W tym resorcie było ponad dwadzieścia naruszeń, najwięcej po Ministerstwie Sprawiedliwości. Nie ma dnia, żebyśmy nie byli w kontakcie z Brukselą, negocjując grożące nam kary i omawiając nadrabianie zaległości - wskazała Hennig-Kloska.
- Największe ryzyko nałożenia wysokich kar ze względu na etap postępowań występowało w dwóch obszarach, naruszeniach związanych z programem Czyste Powietrze i Puszczą Białowieską. Chodziło o wycinkę drzew w 2016 i 2017 roku. Stąd też priorytetem jest to, aby 5 miliardów złotych z KPO i FEnIKSa przeznaczyć na wymianę kotłów i termomodernizację. Przy czym musieliśmy bardzo poprawić po poprzednikach jakość tych programów, bo Polskę zalewały chińskie pompy ciepła bez odpowiedniej wydajności i nieefektywnie działające, które narażają obywateli na wyższe rachunki - wyjaśniła.
Wyliczyła, że kary, które nam grożą, to przynajmniej cztery miliony euro ryczałtu oraz kara w stawkach dziennych liczona od dnia wyroku zasądzającego do dnia likwidacji naruszenia w wysokości kilkudziesięciu, a nawet kilkuset tysięcy euro dziennie. - A do tego utrata statusu UNESCO. Systematycznie pracujemy nad tym, żeby do tego nie doszło - podkreśliła.
- To są dwa kluczowe naruszenia, a poza tym zastaliśmy w ministerstwie brak wdrożonych kamieni milowych, brak dokumentów strategicznych jak np. KPEiK. Prace w kwestii Krajowego Planu w dziedzinie Energii i Klimatu już odblokowaliśmy, chodzi dokładnie o roboczą wersję scenariusza bazowego, złożyliśmy ją w Brukseli w ciągu pierwszych trzech miesięcy pracy, a dokładnie 1 marca. Nie mamy natomiast wciąż m.in. Planu Dochodzenia do Neutralności Klimatycznej. Lista zaniedbań jest długa - podsumowała Paulina Hennig-Kloska.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Marcin Bielecki