Wyższe rachunki za energię elektryczną i gaz, dalszy wzrost cen żywności oraz drogie paliwa. W 2023 roku musimy przygotować się na rosnące wydatki, co ma związek między innymi z powrotem stawek VAT do starego poziomu. Dlatego - jak wynika z prognoz - szczyt inflacji w Polsce dopiero przed nami. Niepewność czeka kredytobiorców, nie brakuje też ryzyk dla złotego.
Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że inflacja w listopadzie 2022 roku wyniosła 17,5 proc., licząc rok do roku. Inflacja utrzymuje się zatem na poziomach niewidzianych od 1997 roku, czyli od 25 lat. Ze szczegółowych danych wynika, że w ciągu roku najmocniej podrożały ceny w zakresie mieszkania - o 23,2 proc. oraz żywności - o 23,0 proc. O 14,4 proc. wyższe niż przed rokiem są też ceny w zakresie transportu.
Szczyt inflacji w Polsce dopiero przed nami – tak wynika między innymi z listopadowej projekcji Narodowego Banku Polskiego. Wskazano w niej, że inflacja w pierwszym kwartale 2023 roku wyniesie średnio 19,6 proc. rok do roku. Później tempo wzrostu cen ma wyhamowywać, do jednocyfrowego poziomu w czwartym kwartale przyszłego roku.
Rachunki za prąd dla gospodarstw domowych
W przyszłym roku będzie obowiązywało zamrożenie cen prądu na poziomie z 2022 roku, ale nie oznacza to, że nie zapłacimy więcej za energię. Zgodnie z przepisami zamrożenie będzie obowiązywało do określonych limitów rocznego zużycia: 2 megawatogodzin (MWh) rocznie dla gospodarstwa domowego, 2,6 MWh dla gospodarstw domowych z osobami z niepełnosprawnościami i 3 MWh w przypadku rodzin z Kartą Dużej Rodziny oraz rolników.
Powyżej tego zużycia będzie obowiązywał limit ceny prądu na poziomie 693 zł za megawatogodzinę.
Z wyliczeń Forum Energii wynika, że gospodarstwa domowe, które "zmieszczą się w limicie, zobaczą rachunek wyższy o 18 procent". Wynika to ze zmian w tak zwanej tarczy antyinflacyjnej, która od 2023 roku będzie funkcjonowała w okrojonym kształcie. Zgodnie z zapowiedziami rządu stawka VAT stosowana do energii elektrycznej i cieplnej powróci do 23 proc. (z 5 proc. obecnie).
Biznes i samorządy zapłacą więcej za energię
W rozliczeniach z odbiorcami użyteczności publicznej oraz firmami z sektora małych i średnich przedsiębiorstw będzie stosowana cena maksymalna na poziomie 785 zł za MWh w odniesieniu do zużycia od 1 grudnia 2022 do 31 grudnia 2023 roku.
Z szacunków Forum Energii wynika, że wzrost kosztów energii elektrycznej dla małych i średnich przedsiębiorstw wyniesie 35 proc.
Większy wzrost ma dotyczyć samorządów, "ponieważ samorządy będą dodatkowo płacić VAT", dlatego wzrost kosztów oszacowano na 75 proc. Zaznaczono przy tym, że cena energii elektrycznej "dla samorządów nie jest taryfowana, więc wzrost kosztów dla konkretnych gmin może być inny".
"Największy wzrost kosztów w 2023 r. odczuje duży przemysł, nieobjęty żadnymi rekompensatami" - wskazywało Forum Energii, dodając, że w przypadku tej grupy "cena energii elektrycznej w największym stopniu uzależniona jest od sytuacji na giełdzie". Według szacunków think tanku rachunki mogą wzrosnąć nawet o 94 proc. rok do roku.
Rachunki za gaz w górę
W ostatnich dniach zakończyły się też prace nad ustawą o ochronie niektórych odbiorców paliw gazowych w 2023 roku. Jej celem jest zamrożenie cen w przyszłym roku na poziomie z roku 2022 - 200,17 zł za MWh. Zamrożenie obejmie wszystkich odbiorców, obecnie korzystających z ochrony taryfowej, czyli gospodarstwa domowe, wspólnoty i spółdzielnie mieszkaniowe oraz inne podmioty, które produkują ciepło lokalnie dla gospodarstw domowych w spółdzielniach, oraz podmioty, które świadczą kluczowe usługi dla społeczeństwa, czyli m.in. jednostki opieki zdrowotnej, pomocy społecznej, podmioty systemu oświaty i szkolnictwa wyższego, żłobki, kościoły czy organizacje pozarządowe.
Jak podało URE, w rozliczeniach z odbiorcami uprawnionymi zamrożono także stawki opłat dystrybucyjnych na poziomie z ostatniej taryfy dla usług dystrybucji stosowanej w 2022 roku.
Nie oznacza to jednak, że rachunki nie wzrosną. Z rządowych zapowiedzi wynika bowiem, że od początku 2023 roku stawka VAT na gaz powróci do 23 proc. (z 0 proc. obecnie). "Ceny gazu dla gospodarstw domowych w ujęciu netto nie ulegają zmianie. Biorąc jednak pod uwagę zmianę VAT z 0 do 23 proc., podwyżka rachunku brutto to właśnie 23 proc. Program osłonowy w postaci zwrotów VAT nieco ujmie z tej kwoty, ale trudno policzyć ile oraz stwierdzić, jak potraktuje to GUS (przy obliczaniu inflacji - red.)" - wskazali ekonomiści mBanku w niedawnym komentarzu.
Osoby, które ogrzewają się gazem i spełniają kryterium dochodowe dodatku osłonowego (2100 zł dla jednoosobowego gospodarstwa domowego oraz 1500 zł za osobę w przypadku gospodarstwa wieloosobowego), uzyskają bowiem dodatkowo zwrot VAT zapłaconego przy zakupie gazu. Zwrot VAT-u ma być dokonywany na podstawie faktury, którą mają rozliczać samorządy. Wniosek o refundację trzeba będzie złożyć w 30 dni od otrzymania faktury dokumentującej dostarczenie gazu. Będzie można go złożyć także w formie elektronicznej. Z rządowych szacunków wynika, że ze zwrotu VAT zapłaconego przy zakupie gazu może skorzystać około 300 tys. gospodarstw domowych.
Ceny żywności jeszcze wzrosną
Głębiej do portfela będziemy musieli również sięgnąć robiąc codzienne zakupy, gdyż spodziewane są dalsze wzrosty cen żywności. Z prognoz ekonomistów Credit Agricole wynika, że szczyt będzie miał miejsce w pierwszym półroczu. W drugim kwartale może się pojawić miesiąc, w którym inflacja dotycząca żywności przekroczy 22 proc., licząc rok do roku. Największy wpływ na to będą miały wysokie ceny mięsa, mleka oraz pieczywa.
Ekonomiści spodziewają się też, że tempo wzrostu cen owoców i warzyw w 2023 roku jeszcze przyspieszy, przekraczając 20 proc. Jak wskazali, ze względu wyraźny postęp technologiczny i rosnącą specjalizację w polskim rolnictwie, zmniejsza się wpływ negatywnych warunków pogodowych na produkcję. "W efekcie mimo nienajlepszych warunków pogodowych w tym sezonie, produkcja owoców i warzyw ukształtowała się na relatywnie wysokim poziomie. Jest to czynnik ograniczający wzrost dynamiki cen owoców i warzyw" - czytamy w grudniowej "AGROmapie", przygotowanej przez Credit Agricole.
Jednocześnie - jak zaznaczono - "w przeciwnym kierunku oddziałują rosnące koszty produkcji owoców i warzyw, związane m.in. wysokimi cenami nawozów oraz energii (problem szczególnie obserwowany w produkcji szklarniowej). W konsekwencji uważamy, że w najbliższych kwartałach dynamika cen owoców i warzyw pozostanie w trendzie wzrostowym". Ekonomiści prognozują spadek dynamiki cen na drugą połowę 2023 roku, "wspierany przez efekty wysokiej bazy sprzed roku i obniżającą się presję kosztową".
W przyszłym roku na podwyższonych poziomach mają pozostać ceny zbóż. "Mimo odnotowanego w ostatnich miesiącach spadku, ceny zbóż na giełdzie MATIF (europejska giełda obrotu płodów rolnych - red.) nadal kształtują się wyraźnie powyżej poziomów sprzed wybuchu wojny w Ukrainie, co odzwierciedla napiętą sytuacją popytowo-podażową na rynku. Wyraźnego spadku cen zbóż oczekujemy dopiero w sezonie 23/24 wraz z prawdopodobnym zwiększeniem się ich światowej podaży w reakcji na wzrost opłacalności ich produkcji" - czytamy.
Ponadto wysokie będą ceny skupu trzody chlewnej, czemu sprzyja - jak czytamy - "obniżona podaż mięsa wieprzowego ze względu na niską opłacalność jego produkcji w latach 2020-2021 przy jednoczesnym ożywieniu unijnego popytu na wieprzowinę".
Ekonomiści Credit Agricole w swoich prognozach zwrócili uwagę, że zamrożenie cen energii nie obejmie większych firm z branży spożywczej. "Choć polski rząd od 1 grudnia br. do 31 grudnia 2023 r. zamroził ceny energii dla mikro, małych i średnich przedsiębiorstw to należy pamiętać, że przetwórstwo żywności w Polsce opiera się przede wszystkim na firmach zatrudniających co najmniej 250 pracowników, które nie zostały objęte tą regulacją. Na podstawie danych PONT Info szacujemy, że firmy te odpowiadają za około 65 proc. przychodów ze sprzedaży branży spożywczej" - wskazali, dodając, że z ich informacji wynika, że "wiele firm nie ma zabezpieczonych cen energii na 2023 r.".
Z drugiej strony, zgodnie z danymi PONT Info, przeciętny udział kosztów energii w przychodach w przetwórstwie żywności wynosi zaledwie około 2 proc. "Stąd perspektywa dalszych podwyżek cen energii dla firm nie zmienia naszej oceny, że kolejne kwartały przyniosą spadek dynamiki cen żywności i napojów bezalkoholowych" - podsumowali eksperci.
Wysokie ceny na stacjach paliw
Wysokie ceny pozostaną też na pylonach. Ma to związek z zapowiadanym powrotem stawek VAT na paliwa silnikowe z 8 do 23 proc. Zdaniem Jakuba Boguckiego, analityka rynku paliw z e-petrol.pl ceny na początku 2023 roku mogą jeszcze wzrosnąć, ale "raczej o maksymalnie kilkanaście groszy".
- Wydaje się dość mocno prawdopodobne, że nie zobaczymy istotnych zmian na polskich stacjach - takie deklaracje składali operatorzy rynku paliwowego, a może wynikać to z dość wysokich marż detalicznych, jaki mamy w tej chwili - ocenił. Bogucki spodziewa się więc, że "ceny nie będą rosnąć o całą stawkę podatkową wynoszącą około 1 złotego, ale raczej o maksymalnie kilkanaście groszy, a może i tego uda się nawet uniknąć".
Eksperci w pierwszej połowie grudnia zwracali uwagę na to, że zmiany notowane na stacjach nie odzwierciedlały sytuacji na rynku ropy naftowej, rynku walutowym, a także rynku hurtowym, gdzie ceny hurtowe spadły do poziomu z maja tego roku. W ich ocenie było to wynikiem polityki realizowanej przez PKN Orlen, czyli wiodącego producenta paliw w Polsce. "Na należących do PKN Orlen stacjach benzynowych ceny paliw nie spadają w takim stopniu, jak oczekiwaliby tego kierowcy. Przy podobnym jak dziś poziomie cen hurtowych w maju tego roku diesel na krajowych stacjach był oferowany po 7,09 zł/l, obecnie 7,69 zł/l" - pisał e-petrol.pl w komentarzu z 9 grudnia.
Analitycy wskazywali, że "nie jest wykluczone, że polski producent paliw nie decyduje się na obniżanie cen na stacjach, mając w perspektywie konieczność ich podniesienia już od 1 stycznia 2023 r., kiedy to obowiązywać będzie wyższy podatek VAT na paliwa".
Jakub Bogucki został zapytany, czy w 2023 roku ceny paliw w Polsce mogą wrócić do poziomu sprzed rosyjskiej inwazji na Ukrainę. - Z pewnością nie da rady wrócić szybko i bezboleśnie do sytuacji, jaka była przed napaścią Rosji na Ukrainę, a to dlatego, że w konsekwencji sankcji zmieniają się globalne kierunki logistyki naftowej i dywersyfikacja niestety może kosztować trochę więcej niż korzystanie z ropy rosyjskiej, ale jest gwarancją bezpieczeństwa, więc do nieco wyższych cen na razie będziemy chyba zmuszeni się przyzwyczaić, dopóki nie ustalą się nam jakieś konsekwentne nowe drogi zaopatrzenia w ropę inną niż rosyjska - ocenił analityk.
Co zrobi Rada Polityki Pieniężnej?
Pierwsze miesiące 2023 roku będą okresem niepewności dla kredytobiorców złotowych, których raty od kilku miesięcy pozostają na wysokich poziomach. Część z nich musi płacić raty o połowę, a nawet o 100 proc. wyższe, niż jeszcze w październiku 2021 roku, kiedy rozpoczął się cykl podwyżek stóp procentowych w Polsce.
Rada Polityki Pieniężnej podczas ostatnich trzech posiedzeń decyzyjnych nie zmieniała wprawdzie wysokości stóp procentowych, ale formalnie nie zakończyła jeszcze cyklu podwyżek. Zdaniem prezesa Narodowego Banku Polskiego i jednocześnie przewodniczącego RPP Adama Glapińskiego dla dalszych decyzji ważna będzie marcowa projekcja inflacji przygotowywana przez bank centralny.
- Nie spodziewam się podwyżek (stóp procentowych - red.) przynajmniej do konferencji marcowej w 2023 roku, bo wtedy będzie informacja dotycząca projekcji inflacji na kolejny okres. Wtedy zobaczymy, czy będą szoki wtórne, efekt drugiej rundy, jeżeli chodzi o inflację, czy ona będzie podbijana, czy zacznie spadać. Jeżeli zacznie spadać, to nie wydaję mi się, żeby Rada Polityki Pieniężnej stopy już podwyższała - mówił niedawno w rozmowie z TVN24 Biznes ekonomista Rafał Mundry.
Główna, referencyjna stopa procentowa wynosi 6,75 proc. Zdaniem Glapińskiego poziom stóp procentowych jest obecnie na "optymalnym poziomie" według RPP. Dlatego też w ostatnich tygodniach obserwujemy korektę na wskaźnikach WIBOR - zarówno trzymiesięcznym (3M), jak i sześciomiesięcznym (6M) - które bezpośrednio wpływają na wysokość rat kredytów. WIBOR wraz z marżą banku są bowiem składowymi oprocentowania kredytu. W efekcie, konsumenci, których oprocentowanie kredytu jest oparte na WIBOR 3M i było aktualizowane w ostatnich dniach mogli zobaczyć symboliczne obniżki wysokości rat. Po raz pierwszy od marca 2021 roku.
Mundry zwracał uwagę, że "rynek trochę przestrzelił, zakładał kolejne podwyżki stóp procentowych i wracamy na WIBOR-ze do poziomu normalnego, trochę się wyrównujemy, jeżeli chodzi o stopy procentowe". Stawki WIBOR 3M i 6M zawierają w sobie prawdopodobne podwyżki lub obniżki stóp procentowych, które mogą się pojawić w najbliższych trzech lub sześciu miesiącach.
W ocenie ekonomisty w najbliższych miesiącach WIBOR 3M i 6M powinien krążyć w okolicach 6,75 proc. Obecnie WIBOR 3M wynosi 7,05 proc., a WIBOR 6M 7,17 proc. Możliwość głębszego spadku wskaźników WIBOR będzie zależała od komunikacji i decyzji RPP w sprawie stóp. Najnowsze kontrakty terminowe FRA sugerują, że za rok WIBOR 3M może być na poziomie około 6-6,5 proc. Analitycy zwracają jednak uwagę, że prognozy mogą się szybko zmienić np. pod napływem doniesień ekonomicznych. Oznaczałoby to, że raty kredytów pozostaną na poziomach zbliżonych do obecnych również w 2023 roku. Mogą też dalej rosnąć, jeżeli Rada Polityki Pieniężnej zdecyduje się na kolejne podwyżki stóp.
"Powrót do poziomów 5 złotych za dolara, euro czy franka wydaje się być mało prawdopodobny"
Z punktu widzenia naszych portfeli ważne będą też notowania złotego. Im słabszy złoty, tym bowiem więcej trzeba płacić za importowane produkty, droższe są też wyjazdy za granicę.
- W ostatnich tygodniach złoty znacząco zyskał, szczególnie wobec dolara, co u wielu osób wywołało swego rodzaju dysonans poznawczy. W Polsce inflacja jest znacząco wyższa niż w strefie euro i USA, a RPP najwyraźniej zakończyła już cykl podwyżek stóp procentowych. Z tego powodu wiele osób spodziewało się dalszego osłabienia złotego, a stało się dokładnie odwrotnie - zwrócił uwagę Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB, zaznaczając, że "nie oznacza to, że wspomniane czynniki są dla złotego obojętne".
Kwiecień w 2023 roku oczekuje "ogólnie dość słabego złotego". - Co prawda widzę sporą szansę na to, że zwrot w notowaniach dolara wobec głównych waluty był trwały, jednak zaobserwowany ostatnio ruch był bardzo gwałtowny i ewentualne dalsze osłabienie dolara wobec europejskich walut będzie znacznie wolniejsze. Dodatkowo jastrzębia polityka banków centralnych w połączeniu z postępującym spowolnieniem gospodarczym może wywołać rynkowe turbulencje, które praktycznie zawsze są niekorzystne dla złotego (a zazwyczaj korzystne dla dolara) - wyjaśnił ekonomista.
Zdaniem Łukasza Zembika z OANDA TMS Brokers "o sile złotego w dużej mierze będą decydować globalne nastroje na rynkach finansowych". - Jeśli nie dojdzie do nieprzewidywalnych zdarzeń geopolitycznych, które mogłyby spowodować mocny wzrost awersji do ryzyka (jak to miało miejsce pod koniec lutego 2022), złoty powinien być stosunkowo mocny w relacji do głównych walut. Jeśli nie dojdzie do eskalacji wojny, powrót do poziomów 5 złotych za dolara, euro czy franka wydaje się być mało prawdopodobny - ocenił.
Zembik zwrócił uwagę, że z prognoz wynika, że spowolnienie gospodarcze w Polsce będzie umiarkowane. - Jeśli nasza gospodarka na tle innych europejskich państw będzie wyglądać solidnie, wówczas ten czynnik będzie powodował, że złoty utrzyma się na ścieżce wzrostowej - podkreślił. Jednocześnie - jak zauważył - "cały czas jednak konflikt z UE i niezdecydowany NBP pozostaną negatywnymi czynnikami, które mogą wywierać presję na polską walutę". Ponadto - jak dodał Łukasz Zembik - negatywnie na złotego może wpływać konflikt w RPP. - To wpływa na wizerunek oraz transparentność polskiej instytucji. Dodatkowo zawirowania wokół NBP oraz zły PR banku może odwodzić zagraniczny kapitał od naszego kraju - wyjaśnił.
Złotemu mogłaby za to pomóc wypłata środków z Krajowego Planu Odbudowy, który - zdaniem Bartosza Sawickiego, analityka rynków finansowych w cinkciarz.pl.
- Postrzeganie poszczególnych walut, lub raczej ich odporność na siłę dolara, była w mijającym roku determinowana przez to, jak zdecydowanie dany bank centralny mógł i chciał podnosić stopy procentowe. Teraz uwaga może się przenieść na siłę i odporność wzrostu gospodarczego. Hamowanie z minionych tygodniu to dopiero przedsmak gospodarczych tarapatów. W całym 2023 r. dynamika PKB wyniesie naszym zdaniem mniej niż 0,5 procent, co będzie iść w parze z nieznacznym skurczeniem się niemieckiej gospodarki - zwrócił uwagę Sawicki.
Dlatego w ocenie analityka "swoistym asem w rękawie złotego może być potencjalne odblokowanie finansowania dla Krajowego Planu Odbudowy i załagodzenie konfliktu rządu z Unią Europejską". - Po pierwsze, pozytywnie wpłynie to na inwestycje publiczne i tym samym dynamikę PKB. Po drugie, pomoże szybciej poprawić niekorzystną po wybuchu wojny sytuację w bilansie płatniczym. Po trzecie, od marca 2022 r. środki walutowe rządu mają być wymieniane na złote na rynku, a nie w banku centralnym. Im szerszy strumień funduszy UE, tym większy popyt na złotego - wyjaśnił Bartosz Sawicki.
OANDA TMS Brokers spodziewa się w relacji do euro sukcesywnego schodzenia do poziomów 4,50-4,55 do końca 2023 roku. - W przypadku pary USD/PLN w krótkim terminie możemy zobaczyć odreagowanie (ruch w górę po dynamicznej aprecjacji złotego od końca września 2022), ale w średnim terminie zejście do 4,25-4,18 wydaje się jak najbardziej prawdopodobne - ocenił Zembik.
Przemysław Kwiecień podkreślił, że w "dłuższym terminie perspektywy większego umocnienia złotego w dużej mierze zależeć będą od tego, czy w Polsce uda się sprowadzić inflację w okolice celu (NBP - red.)". - Bez tego powrót na trwałe poniżej 4,50 za euro będzie raczej niemożliwy - wskazał główny ekonomista XTB.
Cinkciarz.pl spodziewa się, że na koniec marca euro będzie kosztować mniej więcej tyle, co obecnie, czyli przezimuje na poziomie około 4,70 zł. - Dopiero w kolejnych kwartałach EUR/PLN może osuwać się w kierunku 4,40 zł i tym samym powrócić do najniższych pułapów notowanych po wybuchu pandemii COVID-19 - przekazał Bartosz Sawicki.
Z przedstawionych przez niego prognoz wynika, że "dolar ma już za sobą swój szczyt i w optymistycznym scenariuszu za kilkanaście miesięcy będzie kosztować znów mniej niż 4 zł wraz z poprawą kondycji gospodarek, zakończeniem cyklu podwyżek przez Fed i opanowaniem inflacji". - Najpierw może jednak dojść do kolejnego schłodzenia nastrojów inwestycyjnych po wybuchu optymizmu z minionych tygodni. Na koniec pierwszego kwartału USD/PLN powinien w rezultacie być nieco wyżej niż obecnie, w okolicy 4,50 - wskazał Sawicki.
Jak dodał, na koniec pierwszego kwartału CHF/PLN powinien być blisko 4,80 i dopiero pod koniec 2023 roku kurs franka może zadomowić się poniżej 4,50.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock