Policja niemal każdego dnia informuje o kolejnych ujawnionych przypadkach zaniżania stanu liczników samochodowych. To efekt zmian w kontrolach drogowych, które weszły od początku roku. Co grozi za cofnięcie licznika? Czy mają się czego obawiać osoby, które nieświadomie kupiły auto używane z zaniżonym przebiegiem? O tym w programie "Bilans" w TVN24 BiS rozmawiali Roman Dębecki z "Auto Świat" oraz Marek Konkolewski, ekspert bezpieczeństwa ruchu drogowego.
Od 1 stycznia 2020 roku obowiązuje nowy przepis dotyczący kontroli drogowych. Oprócz standardowego sprawdzenia prawa jazdy czy weryfikacji ubezpieczenia OC, policjanci muszą też spisywać stan licznika pojazdu.
W ostatnich dniach funkcjonariusze informowali o przypadkach, w których liczniki zostały cofnięte nawet o 300 tysięcy kilometrów.
Stan licznika
Zgodnie z przepisami, które weszły w maju ubiegłego roku, za zmianę wskazań stanu licznika, ingerencję w prawidłowość pomiaru, dokonanie wymiany licznika przebiegu całkowitego pojazdu wbrew przepisom ustawy będzie groziło od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia. Za oszustwo ma odpowiadać zarówno ten, kto je zleca, jak i wykonawca, na przykład mechanik w warsztacie.
Roman Dębecki z "Auto Świata" uspokajał osoby, które nieświadomie kupiły używany samochód z cofniętym licznikiem. - Przepisy wyraźnie mówią, że karane są osoby za sfałszowanie stanu licznika samochodowego, a nie używanie samochodu ze sfałszowanym stanem. Jeżeli używam tego samochodu od kilku lat, kupiłem go w dobrej wierze i nie ja to zrobiłem, to nie mam się czego obawiać, bo trzeba udowodnić, że ta osoba sama zleciła albo sama to zrobiła - tłumaczył gość "Bilansu" w TVN24 BiS.
Jego zdaniem, "to będzie proceder dość uciążliwy dla policji". - Trzeba będzie eksperta, trzeba będzie zrobić badania, w tym czasie samochód musi być na parkingu depozytowym, bo to auto jest jako dowód przestępstwa - stwierdził Dębecki.
Przegląd samochodu
Zgodnie z przepisami stacje kontroli mają obowiązek przekazywania do Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców stanu licznika wskazanego podczas obowiązkowego przeglądu technicznego pojazdu.
Dlatego w ocenie Marka Konkolewskiego warto byłoby pomyśleć o wyższych karach dla osób, które spóźniają się z przeglądami technicznymi.
- Bo na przykład ostatni raz byłem na stacji diagnostycznej na przeglądzie rok temu, przebieg auta 100 tysięcy kilometrów został wpisany przez diagnostę do CEPiK-u, przez 2-3 lata nie jeżdżę do stacji kontroli pojazdów na badania, jeżdżę tym samochodem, nabijam kilometry, mam takie szczęście, że nie zostałem zatrzymany do kontroli drogowej, po trzech latach zgłaszam się na stację kontroli pojazdów i udaję uczciwego obywatela, który mówi, że samochód stał na parkingu i jeździłem samochody żony, przejechałem tylko 10 tysięcy kilometrów, a rzeczywiście przejechałem 80 tysięcy i 70 tysięcy zostało cofnięte - mówił.
- To jest też kolejka furtka, którą trzeba po prostu uszczelnić - podkreślił.
Autor: mb / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN