Związkowcy są głęboko rozczarowani rządową propozycją podniesienia płacy minimalnej. Przedstawiciele pracodawców uważają z kolei, że bardziej hojne rozwiązanie spowodowałoby wzrost bezrobocia.
Za mało?
Propozycja Rady Ministrów jest niższa niż ta, którą wcześniej proponowało Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Szefowa tego resortu proponowała, aby najniższa krajowa wzrosła do poziomu 2250 złotych, ale nie zgodziło się na to Ministerstwo Finansów.
Propozycja rządu w czwartek trafiła do Rady Dialogu Społecznego, ale już wiadomo, że nie spodobała się przedstawicielom związków zawodowych. Krytycznie ocenił ją Piotr Duda, przewodniczący Solidarności.
- Propozycja na poziomie 2220 złotych w ogóle jest dla nas nie do przyjęcia, bo jeszcze zmniejsza nam (wobec wcześniejszej propozycji 2250 zł - red.) to, o co nam chodzi, czyli dojście do 50 procent średniego wynagrodzenia - tłumaczy Duda.
Rządową propozycją "głęboko rozczarowani" są też związkowcy z OPZZ. Piotr Szumlewicz, ekspert i szef mazowieckich struktur OPZZ twierdzi, że rekomendacja jest "głęboko niezadowalająca".
- Rząd chwali się dobrymi wynikami gospodarczymi, wzrostem wpływów podatkowych, niskim bezrobociem, a mimo to nie chce pomóc najgorzej zarabiającym mieszkańcom Polski. Jego propozycja nieznacznie odbiega od najniższego wzrostu wynikającego z ustawy. Jeżeli rząd nie zmieni swojej propozycji, to proporcja płacy minimalnej do średniej zmniejszy się. Miała być dobra zmiana, a szykuje się regres - mówi Szumlewicz. Dodaje, że zdaniem związkowców (ten postulat popiera też Solidarność) płaca minimalna powinna wynosić 50 procent średniego wynagrodzenia.
- Dlatego proponujemy na przyszły rok wzrost miesięcznego minimalnego wynagrodzenia do 2383 złotych, a najniższej płacy godzinowej do 15,50 złotych. W Polsce wciąż wysoki odsetek pracowników żyje w ubóstwie, a minimalne wynagrodzenie jest istotnym instrumentem walki z biedą i wykluczeniem społecznym - dodaje Szumlewicz.
Płaca minimalna a bezrobocie
Propozycję rządu popiera zaś reprezentujący przedsiębiorców Business Centre Club. - Sztuczny wzrost płacy minimalnej zwiększa rozmiar szarej strefy oraz poziom bezrobocia w regionach najmniej rozwiniętych gospodarczo, wypychając poza oficjalne zatrudnienie osoby bez kwalifikacji, które nie są w stanie zarobić na utrzymanie swojego stanowiska pracy – uważa Marek Goliszewski, prezes BCC.
Ofertę rządu zapewne zaakceptują też Pracodawcy RP. Organizacja zrzeszająca pracodawców proponowała bowiem wzrost do kwoty o 3 złote niższej, czyli 2217 złotych.
- Proponowaną przez rząd kwotę można uznać za odpowiednią, równoważącą presję na szybsze podnoszenie płac wynikającą z utrzymującej się aktualnie korzystnej sytuacji na rynku pracy z koniecznością utrzymania właściwej równowagi między dynamiką poziomu wynagrodzeń a tempem wzrostu produktywności pracy – twierdzi Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Pracodawców RP. Dodaje, że zbyt wysoki poziom płacy minimalnej może mieć negatywny wpływ na gospodarkę.
- Gdy wynosi ona około 40 procent średniej krajowej pensji lub mniej, można oczekiwać, iż na ogół minimalne wynagrodzenie nie powinno mieć istotnie negatywnego wpływu na gospodarkę. Im bardziej przekraczamy ten poziom, tym większe jest ryzyko ujawnienia się negatywnych konsekwencji. Minimalne wynagrodzenie tworzy bowiem barierę wejścia na rynek pracy dla między innymi osób o małym doświadczeniu i niskich kwalifikacjach. Zarządzone administracyjnie podwyżki wynagrodzeń przekładają się również na podnoszenie cen towarów i usług przez firmy, które w ten sposób rekompensują rosnące koszty, co przekłada się na wyższą inflację - uzasadnia Kozłowski.
Bez wpływu?
Z jego opinią nie zgadza się Piotr Szumlewicz, który podkreśla, że zarówno polskie, jak i międzynarodowe doświadczenia ostatnich lat dowodzą, iż nie ma korelacji między wysokością płacy minimalnej a stopą bezrobocia i poziomem PKB.
- Przykładowo w 2017 roku weszła w życie minimalna płaca godzinowa i dość znacznie wzrosło minimalne wynagrodzenie miesięczne, a zarazem stopa bezrobocia istotnie spadła i gospodarka rozwijała się dość szybko. Dane międzynarodowe również wskazują, że szybki wzrost płacy minimalnej nie ma negatywnego wpływu na gospodarkę i rynek pracy. Kraje o najwyższym poziomie płacy minimalnej mają najlepszą kondycję gospodarki i niskie wskaźniki bezrobocia. Polska wciąż jest krajem o niskich dochodach, a wzrost płacy minimalnej przyczyniłby się do wzrostu popytu i rozkręcenia koniunktury – twierdzi Szumlewicz.
Naczynia połączone
Obecnie minimalne wynagrodzenie za pracę wynosi 2100 zł brutto. Kwota ta stanowi 47,3 proc. prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej na 2018 roku. W zeszłym roku ten udział wyniósł 46 procent, czyli grubo ponad 40 procent, a bezrobocie spadło i gospodarka rozwijała się tempie 4,6 procent.
Podobnie było w 2008 roku, kiedy płaca minimalna wzrosła najmocniej w tym stuleciu, czyli o 20 procent (z 936 do 1126 złotych). Wówczas też przewidywano, że ludzie masowo będą tracić pracę, ale nic takiego się nie stało. Bezrobocie spadło z 11,5 proc. w styczniu do 9,5 proc. w grudniu 2008 roku.
Z drugiej strony w 2012 roku płaca minimalna też wyraźnie wzrosła (o 8 procent), a bezrobocie zamiast spaść wzrosło i to aż o 0,9 punktów procentowych – z 12,5 procent w grudniu 2011 roku do 13,4 procent rok później.
Jaki z tego wniosek? Prawdopodobnie taki, że minimalne wynagrodzenie nie ma aż tak dużego wpływu na stan zatrudnienia. Rynek pracy jest bowiem systemem naczyń połączonych, na który wpływ na wiele czynników, jak np. koniunktura międzynarodowa, wydarzenia geopolityczne, czy krajowe regulacje np. nowe podatki, a płaca minimalna jest tylko jednym z nich.
Autor: Marek Szymaniak/ToL / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock