Nadzieja na lepsze życie przeplata się tu ze strachem przed wojną. Dziennikarka "Faktów" TVN odwiedziła miasta zachodniej Ukrainy, do których do tej pory kamery nie zaglądały często. Mimo że rewolucji nikt tu raczej nie żałuje, to wyzwania dla nowych ukraińskich władz są ogromne. Brak pracy, wszechobecna korupcja - to tylko niektóre problemy, z jakimi muszą zmagać się mieszkańcy. Materiał "Faktów" TVN.
Choć Ukraina od kilku miesięcy niemal nie znika z czołówek mediów, nie wszystkie ukraińskie miasta mogły liczyć na tak duże zainteresowanie jak Kijów, Sewastopol czy Donieck.
Dziennikarka "Faktów" TVN odwiedziła z kamerą niewielkie miasta zachodniej Ukrainy i zapytała mieszkańców o ich poglądy i oczekiwania wobec nowych władz.
"Walczyliśmy, żeby było lepiej"
Mieszkanka wsi Porohy, pani Maria, nie kryje swojego gniewu wobec odsuniętego od władzy Wiktora Janukowycza. - Po takim złodzieju wszystko będzie lepsze - ocenia.
Nie oznacza to jednak wcale, że nowy ukraiński rząd będzie miał łatwe zadanie. Mieszkańcy skarżą się przede wszystkim na ciężką sytuację materialną.
Jak mówi pani Maria, pieniędzy brakuje nawet na podstawowe artykuły, jednak zarzeka się, że nie będzie pobierać opłat od zatrzymujących się w okolicy turystów. - Co my mamy od nich brać? Z plecakami, biedni, chodzą w góry, to jak od nich brać? - pyta.
Miejscowa lekarka przyznaje, że zdarzają się pacjenci, którzy nie mają pieniędzy, by zapłacić za leki. Zachowuje jednak optymizm: - Po to właśnie walczyliśmy, żeby było lepiej, żeby był lepszy dostęp do leków, szpitali.
"Cztery tysiące dolarów za miejsce na cmentarzu"
Palącym problemem, z którym będzie musiała uporać się nowa władza, jest również powszechna na Ukrainie korupcja. - Na cmentarzu trzeba płacić łapówki, bo nie dadzą miejsca - mówi Orest Bezzubiak. - Po cztery tysiące dolarów za miejsce na cmentarzu - dodaje. Mieszkańcy zachodniej części Ukrainy skarżą się również na brak pracy i trudności ze znalezieniem odpowiadającego kwalifikacjom zatrudnienia. Część z nich ratunku szuka poza granicami kraju, jak Andriej Reszko, który pracuje w Rosji.
- Ja sam pracuje w Rosji, ale jestem za tym, żebym mógł swobodnie pracować w Europie. Jestem za Unią Europejską - wyjaśnia.
Jak tłumaczy, musiał wyjechać, bo jako inżynier górnictwa nie mógł znaleźć pracy, jednak zdecydowanie sprzeciwia się działaniom Rosji na Krymie. Deklaruje też, że w razie potrzeby byłby gotów chwycić za broń, by bronić ojczyzny. Wojna to temat, który pojawia się również w lokalnej cerkwi. Jak mówi o. Iwan z parafii greckokatolickiej we wsi Porohy, ludzie nie boją się walczyć. - Boją się wojny jako takiej i podziału. Modlimy się, żeby do tego nie doszło - dodaje.
Autor: kg/kka / Źródło: "Fakty" TVN
Źródło zdjęcia głównego: "Fakty" TVN