Floryda to jest bardzo ciekawy stan, stan, który jest języczkiem u wagi. On się ciągle waha. Momentami wygrywają demokraci, momentami republikanie. To stan, który może obrócić wszystko. W związku z tym Donald Trump podejmuje decyzję, która jest jak najbardziej zrozumiała - mówił we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 korespondent "Faktów" TVN Marcin Wrona, wyjaśniając znaczenie Florydy w amerykańskiej polityce. Prezydent USA Donald Trump przełożył wizytę w Polsce z powodu zbliżającego się do Florydy huraganu Dorian.
- Wygląda na to, że (huragan - red.) może być bardzo, bardzo duży. (Do Polski - red.) pojedzie Mike. Rozmawiałem właśnie z prezydentem Dudą i przekazałem mu najgorętsze życzenia i życzenia od Amerykanów. Naszym najważniejszym priorytetem jest bezpieczeństwo w obliczu huraganu i przełożę wyjazd do Polski na najbliższą przyszłość - mówił amerykański prezydent.
"Stan, który jest języczkiem u wagi"
Do przełożenia wizyty prezydenta Donalda Trumpa w Polsce odniósł się w piątek we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 korespondent "Faktów" TVN Marcin Wrona.
Przypomniał sytuację z huraganem Maria sprzed roku, który zniszczył Portoryko, czyli terytorium należące do Stanów Zjednoczonych. - Przeciwnicy polityczni Donalda Trumpa do dzisiaj wypominają mu, że wtedy nie zareagował dość mocno, dość szybko, nie przekazał wystarczająco dużych pieniędzy na to, aby ratować Portoryko - podkreślał.
- Za rok są wybory w Stanach Zjednoczonych. Donald Trump oczywiście ubiega się o reelekcję - dodał.
- Floryda to jest ten bardzo ciekawy stan, to jest ten stan, który jest języczkiem u wagi. On się ciągle waha. Momentami wygrywają demokraci, momentami republikanie. Taki stan, który może obrócić wszystko. W związku z tym Donald Trump podejmuje decyzję, która jest jak najbardziej zrozumiała - zaznaczył korespondent "Faktów" TVN.
"Decyzja prezydencka, decyzja przywódcy narodu, męża stanu"
Floryda to jeden z najważniejszych stanów w USA, który w 2016 roku miał kluczowe znaczenie dla zwycięstwa Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich.
Na Florydzie można zdobyć 29 głosów elektorskich. Jest to trzeci stan pod względem liczby głosów elektorskich po Kalifornii (55) i Teksasie (38), na równi ze stanem Nowy Jork.
- To jest decyzja prezydencka, decyzja przywódcy narodu, męża stanu, który mówi krótko: dla mnie istotniejszy jest los moich obywateli, ja za nich odpowiadam, dlatego zostaję. I to należy zrozumieć, należy zrozumieć wszystkie płaszczyzny i aspekty prezydenta Donalda Trumpa - wyjaśniał Wrona.
Jak zaznaczył, Floryda "to jest stan, który Trump dobrze zna, z którym ma bardzo bliskie związki".
Co musi zrobić prezydent?
Gość "Wstajesz i wiesz" dodał również, że Trump nie będzie obserwował z Białego Domu tego, co się dzieje na Florydzie. - On leci na weekend do Camp David, nie leci do żadnego ze swoich klubów golfowych, ale leci do tej wakacyjnej, weekendowej rezydencji prezydentów Stanów Zjednoczonych, gdzie zresztą dochodziło do wielu spotkań politycznych przez dziesięciolecia - wyjaśniał.
Podkreślił, że Trump "nie może lecieć na Florydę, nie może narażać się na skutki tego huraganu".
- To, co prezydent musi zrobić, to teraz skierować na Florydę wszystkie te środki, te siły, które są w jego gestii. Mówimy między innymi o agencji FEMA (Federal Emergency Management Agency - red.), to jest agencja zarządzania kryzysowego. Jej przedstawiciele, wszystkie środki, którymi ona dysponuje, muszą być na miejscu. Prezydent apeluje też o to, aby mieszkańcy Florydy słuchali swoich władz lokalnych - wskazał.
Ocenił jednocześnie, że "jeżeli to będzie faktycznie kategoria czwarta, czyli ten huragan wiejący z maksymalną prędkością do prawie 250 kilometrów na godzinę, to będzie żywioł niszczycielski".
- Z jednej strony mamy wiatr, ale z drugiej strony mamy to, co zawsze zbiera największe śmiertelne żniwo, czyli wodę - ocenił korespondent "Faktów" TVN.
"Wiem z całą pewnością, że również ta decyzja zaskoczyła stronę amerykańską"
- To jest decyzja, która zaskoczyła nie tylko nas. Wiem z całą pewnością, że również ta decyzja zaskoczyła stronę amerykańską. Tego się nikt nie spodziewał, że w takim trybie, tak szybko, w tak zdecydowany sposób Donald Trump tę decyzję podejmie - przyznał.
Zdaniem korespondenta "Faktów" TVN w Stanach Zjednoczonych, Trump konsultował decyzję z najbliższymi doradcami, z wiceprezydentem Stanów Zjednoczonych Mike'iem Pence'em, który przylatuje do Polski zamiast prezydenta Donalda Trumpa.
- To musiały być konsultacje, które odbyły się bardzo szybko, w bardzo wąskim gronie - ocenił.
"Przykre, ale w tej chwili prezydent musi być z narodem amerykańskim"
"Wszyscy jesteśmy rozczarowani, że Prezydent nie może przyjechać do Polski. To przykre, ale w tej chwili prezydent Stanów Zjednoczonych musi być z narodem amerykańskim. Modlimy się za rodziny, które są na trasie huraganu Dorian" - napisała na Twitterze ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher.
Wszyscy jesteśmy rozczarowani, że Prezydent nie może przyjechać do Polski. To przykre, ale w tej chwili @POTUS musi być z narodem amerykańskim. Modlimy się za rodziny, które są na trasie huraganu Dorian. https://t.co/Mh4KMOaeoe
— Georgette Mosbacher (@USAmbPoland) 30 sierpnia 2019
"Obecność Trumpa byłaby z punktu widzenia polskiej opowieści o historii bardzo istotna"
Wojciech Kolarski z Kancelarii Prezydenta w rozmowie z TVN24 zwracał uwagę, że "polityk nie może zlekceważyć sytuacji, w której w niebezpieczeństwie znajduje się tysiące mieszkańców Stanów Zjednoczonych". - Prezydent Trump, wchodząc w okres wyborczy, ma pełne prawo do tego, żeby słuchać swoich doradców - podkreślił w piątek prezydencki minister.
- Wszyscy możemy powiedzieć jedno: obecność prezydenta Stanów Zjednoczonych zawsze ogniskuje ogromne zainteresowanie mediów światowych. Obecność tutaj prezydenta Trumpa w czasie tak ważnych dla nas uroczystości byłaby z punktu widzenia polskiej opowieści o historii bardzo istotna - dodał.
Huragan Dorian
W piątek rano polskiego czasu Dorian znajdował się w odległości około 470 kilometrów na północny wschód od południowo-wschodnich Bahamów. Żywioł przesuwa się na północny zachód i w poniedziałek o 8 rano czasu lokalnego spodziewany jest nad wybrzeżem Florydy.
Na razie Dorian ma kategorię drugą w pięciostopniowej skali Saffira-Simpsona. NHC alarmuje jednak, że wkrótce może stać się huraganem trzeciej kategorii i w amerykański stan może uderzyć wiatrem o prędkości 210 kilometrów na godzinę. Silny wiatr spodziewany jest także w stanach Georgia i Karolina Południowa.
Dorian według prognoz może uderzyć również w Kosmiczne Wybrzeże, czyli rejon, w którym znajdą się obiekty NASA, amerykańskich sił powietrznych oraz firm takich jak SpaceX i Blue Origin.
"To może być jeden z największych huraganów"
- Wszyscy mieszkańcy Florydy powinni mieć przygotowany plan "nie czekaj, aż będzie za późno! - ostrzegał gubernator stanu Ron DeSantis na konferencji prasowej. - Każdy powinien mieć wystarczającą ilość jedzenia, wody i lekarstw, aby przetrwać siedem dni - dodał.
DeSantis wcześniej w czwartek ogłosił stan wyjątkowy dla Florydy. W rezultacie mieszkańcy tego stanu już zaczęli robić zapasy w supermarketach i na stacjach paliw.
Stan wyjątkowy w części Georgii
Gubernator Brian Kemp ogłosił w czwartek stan wyjątkowy na części terytorium Georgii. Powiedział, że huragan "może mieć katastrofalne skutki" dla mieszkańców nadmorskiej części stanu.
Ogłoszenie stanu wyjątkowego pozwala na pełną mobilizację stanowych służb publicznych oraz umożliwia ubieganie się - jeśli zajdzie taka potrzeba - o pomoc federalną.
Dorian wcześniej przeszedł nad amerykańskimi Wyspami Dziewiczymi, a na jego drodze znalazły się także brytyjskie Wyspy Dziewicze oraz należące do Portoryko wyspy Vieques i Culebra. Żywioł ominął główną wyspę Portoryko, zdewastowaną w 2017 roku przez huragan Maria. Tam w czwartek wznowiono działanie szkół i administracji publicznej.
Autor: asty,kb//now,adso / Źródło: TVN24, PAP