Wiceprzewodnicząca Senatu Jeanine Anez obwołała się we wtorek tymczasowym prezydentem Boliwii. Deklaracja ta nastąpiła na sesji parlamentu mimo braku kworum w wyniku bojkotu obrad, przeprowadzonego przez lewicową partię byłego prezydenta Evo Moralesa.
Liderka opozycji Jeanine Anez jest drugą wiceprzewodniczącą Senatu. Uznała, że z mocy konstytucji to jej należy się stanowisko tymczasowego prezydenta, bowiem ze swoich funkcji wcześniej zrezygnowali prawni zastępcy Moralesa - wiceprezydent Alvaro Garcia Linera oraz przewodniczący Senatu i pierwszy wiceprzewodniczący oraz przewodniczący Izby Deputowanych.
Przemawiając przed Wielonarodowym Zgromadzeniem Legislacyjnym czyli parlamentem, Jeanine Anez podkreśliła "potrzebę stworzenia klimatu pokoju społecznego".
"Najbardziej przebiegły zamach stanu w historii"
- Chcemy jak najszybciej przeprowadzić wybory - powiedziała po obwołaniu się tymczasowym prezydentem. Obrady zbojkotowała lewicowa partia Moralesa Ruch na rzecz Socjalizmu (MAS).
Deklaracja Jeanine Anez wywołała niemal natychmiastową reakcję Evo Moralesa, który na Twitterze napisał, że jest to "zamach stanu".
"Nastąpił najbardziej przebiegły i najbardziej ohydny zamach stanu w historii: prawicowa senator ogłosiła się przewodniczącą Senatu, a następnie tymczasowym prezydentem Boliwii bez kworum legislacyjnego, otoczona grupą wspólników i chroniona przez wojsko i policję, które represjonują lud" - oświadczył Morales.
Evo Morales obalony
W niedzielę Morales, przed podaniem się do dymisji, zgodził się na rozpisanie ponownych wyborów prezydenckich po tym, jak Organizacja Państw Amerykańskich (OPA) opublikowała raport, kwestionujący oficjalne wyniki głosowania z 20 października, które Morales wygrał.
Raport OPA informował o wykryciu "wyraźnego manipulowania" komputerowym systemem liczenia głosów. Postuluje jednocześnie przeprowadzenie przez władze Boliwii dogłębnego śledztwa, które jest niezbędne w przypadku manipulacji o takich rozmiarach. Wzywa je też do uznania swej odpowiedzialności "w tej poważnej sprawie".
Ogłoszenie reelekcji Moralesa po wyborach 20 października wywołało masowe protesty w całym kraju. Oficjalnie zdobył on 47,08 proc. głosów, a jego główny rywal, centrowy poprzedni prezydent Carlos Mesa 35,61 proc.
Do wygrania wyborów już w pierwszej turze potrzebne jest uzyskanie ponad połowy wszystkich głosów lub przewagi co najmniej 10 punktów procentowych. Te 10 proc. Morales przekroczył, jednak o tym komisja poinformowała dopiero pięć dni po wyborach, wcześniej przez trzy dni - bez wskazania powodu - rezygnując z publikowania cząstkowych danych spływających do centrali z kolejnych okręgów. Opozycja twierdziła, że władze sfałszowały wyniki głosowania.
Autor: asty/adso / Źródło: PAP