Pić alkohol na bulwarach można już legalnie. Ci, którzy z tego skorzystali, zostawili po sobie porozrzucane butelki, puszki i kartony. Władze stolicy zastanawiają się, jak poradzić sobie z problemem. Sprawie przyjrzał się reporter magazynu "Polska i Świat" Kamil Czaplicki.
- Zebraliśmy w sumie około pięćdziesięciu ton śmieci po całym weekendzie - mówi Bartosz Milczarczyk, rzecznik ratusza.
"Brud, smród i ubóstwo"
Do sprzątnięcia były bulwary, na których od piątku można już legalnie pić alkohol. Ale czym innym jest jedno piwo, a czym innym picie na umór - przekonują mieszkańcy Powiśla, których od bulwarów dzieli tylko Wisłostrada.
- To jest masakra. Jak idę rano do pracy o 6, to pełno butelek pobitych, papierów wszędzie. Brud, smród i ubóstwo - nie kryje oburzenia Piotr Stanisławski. - Sikają tam. Ale wcale im się nie dziwię, bo jak się nachla tego piwa, to co ma zrobić? - dodaje Antoni Skolimowski.
Mieszkańcom przeszkadza też hałas.
O tę sytuację chce zadbać miasto. Z jednej strony deklaruje większą liczbę koszy na śmieci i toalet, z drugiej - edukację.
- Będziemy rozmawiali z mieszkańcami, którzy spędzają czas na bulwarach, aby takie pozytywne zachowania promować – zapewnia Bartosz Milczarczyk, rzecznik ratusza.
Na awantury i śmiecenie mają też zwracać szczególną uwagę straż miejska i policja. - Nam tak naprawdę nigdy nie zależy, żeby karać. Karanie to forma ostateczna naszej reakcji na to, co się dzieje. Zależy nam na tym, żeby było bezpiecznie i w ten weekend było bezpiecznie - przekonuje nadkomisarz Robert Szumiata ze śródmiejskiej komendy. Kamil Czaplicki ran/r