- Po Bostonie maratony nigdy nie będą już takie same – mówi organizator akcji "Run For Boston". Około 100 osób pobiegło, by uczcić pamięć ludzi, którzy zginęli podczas poniedziałkowego zamachu w Stanach Zjednoczonych.
Biegacze stawili się o godz. 19.30 w Parku Skaryszewskim przy Pomniku Żołnierzy Radzieckich.
Wielka grupa w ciszy dwukrotnie okrążyła park, pokonując dystans 3,4 km. Aby podkreślić cel akcji, jeden z biegaczy dyktował tempo w ten sposób, aby na dystansie maratońskim uzyskać czas 4:08.00. Mniej więcej o tej porze, czyli w dwie godziny po najlepszych zawodnikach, wybuchły przy mecie w Bostonie dwie bomby.
"Uczcić pamięć ofiar"
- Na ostatnich metrach padło hasło, żeby powalczyć, więc się trochę pościgaliśmy. Ale najważniejsze w tym wszystkim było, żeby uczcić pamięć ofiar ze Stanów Zjednoczonych i wyrazić w ten sposób solidarność z ich rodzinami - powiedział PAP Kamil Potrzuski, 26-letni nauczyciel historii z Warszawy, który pierwszy minął symboliczną linię mety. Wśród biegaczy wyróżniali się startujący w białych koszulkach zawodnicy Warszawskiego Klubu Triathlonowego, jak się okazało, stanowiący grupę międzynarodową.
- Chcemy pokazać, że nie zgadzamy się na akty terroru, które wydarzyły się w Bostonie. Mam taką propozycję, by przebiec minutę w ciszy. Każdy z nas biega albo w słuchawkach, albo w kompletnej ciszy, właściwie rozmawia z własnymi myślami – mówił przed biegiem Nestor Kaszycki, który wymyślił akcję Run For Boston.
Eksplozje na mecie
Do wybuchów w USA doszło ok. 14.45 czasu lokalnego na ulicy Boylston Street w Bostonie na mecie maratonu. Co najmniej trzy osoby nie żyją, ponad 140 jest rannych. Nadal nie wiadomo, kto odpowiada za wybuchy. Wśród poszkodowanych nie ma Polaków. Śledztwo prowadzi FBI w kierunku potencjalnego ataku terrorystycznego.
PAP/ran