Dziś wieczorem startuje XVI edycja festiwalu Jazzu Na Starówce. Dziennikarz tvnwarszawa.pl Piotr Bakalarski znalazł trzy powody, dla których warto wziąć w nim udział.
1. Atmosfera
Zapomnijcie o marynarkach i garsonkach. Jazz Na Starówce toczy się w zupełnie niezobowiązującej atmosferze. Na ten festiwal słuchacze przyjeżdżają na rowerach, przychodzą w sandałach, niektórzy zabierają czworonogi, a inni turystyczne krzesełka. O bilety nikt się pyta, bo wszystkie koncerty są darmowe. Z narożnika rynku dobiega głośna reklama odpustowych przekąsek "Ooooobwarzanki! Paaaańska skórka!". Syrenka bez żenady siorbie wodę, a nisko nad głowami latają jaskółki. Zachwyceni artyści bisują, wychodząc poza sztywne kontraktowe ustalenia, wdają się w pogawędki z publicznością, niektórzy wyjmują aparaty i robią jej zdjęcia. A po zejściu ze sceny długo podpisują płyty.
2. Program
Przeglądając stare programy widać, że w Jazzie Na Starówce niezmienne pozostawało tylko miejsce. Początki były skromne, należały do artystów z Polski. Późniejsze edycje zdominowały polsko-zagraniczne kombinacje, wreszcie przyszedł moment, kiedy można było zapraszać wielkich muzyków w ich w optymalnych składach. Organizatorzy nie spoczywają na laurach, z roku na rok poprzeczka idzie w górę.
Najbardziej cieszy mnie, że po kilku mniej jazzowych edycjach, gdzie pojawiały się world music, tango nuevo czy smooth jazz, powrócono do korzeni. Akustyczny jazz w 3-4 osobowym składzie idealnie wpisuje się w to miejsce i porę roku. I choć taki rodzaj muzyki wymaga od słuchacza sporo uwagi i skupienia, warszawska publiczność nie raz udowodniła, że do tak wysublimowanych dźwięków dojrzała. Dlatego z dużą niecierpliwością czekam na tegoroczne koncerty Tord Gustavsen Ensamble, Tingvall Trio, Steinar Aadnekvam Quartet i Gary'ego Guthmana.
3. Magia
Piszę ten tekst w rytmie deszczu uderzającego w parapet. Jestem jednak dziwnie spokojny, że wieczorem pierwsze nuty, który popłyną ze sceny na Starówce, rozgonią ciemne chmury. Skąd to wiem? Z doświadczenia. Choć na ulewę zapowiadało się wielokrotnie, to festiwal z kilkunastoletnim stażem pamięta tylko jeden przypadek, kiedy koncert trzeba było przenieść. Musi być też nieco magii w fakcie, że na te kilka wieczorów, kulturalna pustynia, jaką jest na co dzień rynek Starego Miasta, zamienia się w tak kulturalne miejsce.
Szef festiwalu Krzysztof Wojciechowski lubi wspominać koncert Leszka Możdżera sprzed kilu lat. Polskiemu pianiście udała się sztuka nie lada. Sprawił, że kilka tysięcy osób wysłuchiwało jego popisów w takiej ciszy, że słychać było brzdęk łyżeczki upadającej na bruk w jednym z ogródków. Takich szamanów jazzu widziałem na Starówce co najmniej kilku. Poza Możdżerem wspomnę Avishaia Cohena, Bobo Stensona i Larsa Daniellsona. Nie wierzycie? Najbliższa szansa do konfrontacji z jazzową magią już dzisiaj o 19.00. Do zobaczenia!
Piort Bakalarski
Już dziś Tord Gustavsen
Źródło zdjęcia głównego: | Security Service of Ukraine