Przepadł pomysł wprowadzenia doraźnej komisji w Radzie Warszawy, która miała problem reprywatyzacji w stolicy. Nawet nie wprowadzono tego punktu do porządku obrad. „Za” głosowało tylko 29 radnych, a potrzeba minimum 31.
Powołanie komisji zaproponowała Hanna Gronkiewicz-Waltz. Specjalny zespół złożony z miejskich radnych miał przyjrzeć się zwrotom warszawskich nieruchomości w latach 1990-2016. Tego punktu nie było jednak w zaplanowanym na czwartek porządku obrad nadzwyczajnej sesji. Prezydent Warszawy poprosiła o jego dopisanie – bezskutecznie.
Podczas głosowania nad wprowadzeniem punktu „za” było 29 radnych, przeciw – 22. Dwie osoby wstrzymały się od głosu.
Nie udało się wprowadzić punktu, bo jak tłumaczyła przewodnicząca Ewa Malinowska-Grupińska (PO), do tego potrzeba minimum 31 osób (cała rada liczy 60).
- Głosami PiS została zablokowana komisja doraźna, która miała wyjaśnić wszystkie problemy z tym związane. PiS jawnie powiedział, że nie zależy mu na wyjaśnieniu tych spraw, a na dymisji pani prezydent. Na to nie pozwolimy – skomentował po obradach Jarosław Szostakowski, przewodniczący klubu PO.
"Chcą gonić króliczka, nie go złapać”
- Niestety nie udało się. Chodzi chyba o to, żeby gonić króliczka, a nie żeby go złapać. Ja osobiście jestem zdeterminowana, żeby te wszystkie rzeczy, które znajdziemy w Wydziale Dekretowym, były ujawnione i żeby te, które się nadają do postępowania karnego zostały dokładnie prześwietlone – powiedziała po głosowaniu Hanna Gronkiewicz-Waltz.
Prezydent Warszawy podczas dyskusji (jeszcze przed głosowaniem) przekonywała, że chciałaby, aby większość komisji należała do opozycji. Apelowała o dołączenie do niej różnych ekspertów i przedstawicieli organizacji społecznych, takich jak Miasto Jest Nasze czy Kancelaria Sprawiedliwości Społecznej. W kuluarach mówiono, że jej przewodniczącą powinna zostać Paulina Piechna-Więckiewicz reprezentującą Inicjatywę Polską.
PiS przeciw
Radni Prawa i Sprawiedliwości od początku sesji zapowiadali, że będą głosować przeciwko komisji. – Jej powołanie byłoby bezzasadne. Ta komisja byłaby fasadowa, fikcyjna, dlatego że ludzie, którzy pracowaliby w niej, nie byliby w stanie obrobić tej ilości dokumentów. Lata od 1990 do 2016 roku, to jest wiele tysięcy spraw, które trzeba przebadać. To jest niewykonalne – argumentował Cezary Jurkiewicz, przewodniczący klubu PiS.
Radny niezrzeszony Piotr Guział powiedział, że PO ma w radzie miasta 33 głosy, czyli większość niezbędną do wprowadzania punktów pod obrady. - Za powołaniem komisji głosowało 29 radnych, zatem PO nie potrafiła nawet przygotować tak ważnej sesji - stwierdził Guział.
Dyskusja na nadzwyczajnej sesji trwała ponad 8 godzin. Przebiegała w bardzo burzliwej atmosferze. Licznie przybyli mieszkańcy i przedstawiciele środowisk lokatorskich. Ci ostatni rzucali w radnych kolorowymi piłeczkami, na których napisano adresy nieruchomości objętych roszczeniami.
Nie chcieli słuchać tłumaczeń prezydent Warszawy. Mówili wprost: potrzebna jest dymisja i nowe wybory. W piątkowym wydaniu programu "Wstajesz i wiesz" w TVN24 Jan Śpiewak mówił, że dymisja Hanny Gronkiewicz-Waltz byłaby najlepszym rozwiązaniem, ale nie spodziewa się, by prezydent podjęła taką decyzję.
Nadzwyczajna sesja
Nadzwyczajna Rada Warszawy - zwołana z inicjatywy prezydent stolicy - to pokłosie sprawy działki obok Pałacu Kultury, pod dawnym adresem Chmielna 70. Miasto zwróciło ją w 2012 r. w prywatne ręce - osób, które nabyły roszczenia od spadkobierców - mimo że wcześniej b. współwłaścicielowi nieruchomości, obywatelowi Danii, przyznano za nią odszkodowanie na podstawie umowy międzynarodowej.
Karolina Wiśniewska