Na festiwalu Open'er miał garderobę tuż obok PJ Harvey. Daje koncerty dla kilku tysięcy osób. Jego klipy mają po kilkaset tysięcy wyświetleń. Jest pogodnym dwudziestolatkiem. "Chyba dobrze mnie wychował ten Tarchomin" - mówi Otsochodzi, najmłodsza dziś gwiazda polskiego rapu.
W pierwszej klasie gimnazjum zaczął składać bity. Szło nieźle, więc spróbował pisania tekstów i rapowania. Jako osiemnastolatek miał już materiał na płytę. Spodobała się. Nad drugim krążkiem pracował już dla Asfalt Records - czołowej, polskiej wytwórni niezależnej. Na wspólne tworzenie zgodzili się najlepsi hiphopowcy - O.S.T.R, DJ Eprom, Hades.
- Zawsze kręciły mnie takie klimaty i właśnie w Asfalcie chciałem wydawać - mówi Otsochodzi – mega się jaram, że mam możliwość nagrywania z legendami.
Janek z Tarchomina
W jego najnowszym teledysku - do "Bon Voyage" Warszawa jest niemniej ważna niż sam raper. O stolicy mówi z entuzjazmem. Czuć, że nie jest to pusta poza.
- Warszawa mnie inspiruje - wyznaje artysta - uwielbiam nowoczesne budynki w centrum. Lubię długie nocne spacery. Słucham wtedy dobrej muzyki i mam masę nowych pomysłów.
Uważa, że dobrą muzykę tworzą Joey Badass, Flatbush Zombies, Mac Miller
Rap sprintem
Przyznaje, że sam pracuje szybko. I czasami musi przez to wrócić do studia, żeby poprawić to i owo. Nie nazwałby się jednak perfekcjonistą, bo tworzenie muzyki jest dla niego świetną zabawą, a nie męczącą pracą, którą trzeba dociągnąć do końca. Umie ocenić swoje własne dzieła. Tworząc swój drugi krążek – “Slam”, który premierę miał w połowie czerwca - nagrał kilka kawałków, które ostatecznie nie trafiły na płytę. Uznał, że jednak są za słabe.
- Nagrałem na przykład kawałek ze śpiewanym refrenem. W studio się jarałem - mówi Otsochodzi. - Potem słuchałem tego w autobusie jadąc do domu i kręciłem głową, uznałem że nie, to jednak nie jest dobre - dodaje z uśmiechem.
Otsochodzi zawsze jeździł linią 101. Ostatnio zakochał się w 2. Tramwajem ze Starych Świdrów jedzie do Metra Młociny. Później już łatwo "wbija" do centrum. Jada w budzie z chińszczyzną na Tarchominie (ale uważajcie, bo podobno przytył od tego osiem kilogramów). Zwykły koleś. Marcin Chłopaś