Po trzech dniach przerwy, wulkan Sinabung na indonezyjskiej Sumatrze znów o sobie przypomina. W poniedziałek, 11 listopada, doszło do kolejnej erupcji. Tym razem popiół wulkaniczny został wyrzucony na wysokość pięciu kilometrów. Eksperci informują, że to nie koniec i że w najbliższym czasie może dojść do następnych erupcji.
- Do erupcji doszło o 6.14 czasu lokalnego. Utworzył się przy tym pięciokilometrowy słup popiołów, a gorące chmury składające się właśnie z tych popiołów i gazów rozprzestrzeniły się na południe i na południowy wschód - powiedział Agus Budianto, jeden z ekspertów, którzy na bieżąco monitorują sytuację.
Naukowcy zaznaczają, że w ciągu najbliższych dni sytuacja raczej się nie poprawi, a kolejne erupcje są jedynie kwestią czasu.
Mieszkańcy udają się w bezpieczne miejsca
Z powodu zagrożenia dla okolicznych miejscowości indonezyjskie władze wprowadziły ewakuacje mieszkańców. Prawie dwa i pół tysiąca ludzi zostało przewiezionych do bezpiecznych schronisk. - Wykonaliśmy już dwa wyjazdy do wiosek znajdujących się w niedalekiej odległości od wulkanu. W sumie ewakuowaliśmy 2460 osób - wyjaśnił Toni Sembiring, który reprezentuje władze.
Uprawy są już stracone
Indonezyjskie centrum wulkanologii wyznaczyło strefę zagrożenia, do której mieszkańcy nie mają dostępu. Rozpościera się ona w promieniu trzech kilometrów wokół krateru tego wulkanu.
Singabung przebudził się po trzech latach pod koniec września tego roku. Od tego czasu, co kilka dni dochodzi do jego erupcji. Dotychczas nie odnotowano żadnych ofiar, jednak mieszkańcy już liczą straty, ponieważ gruba warstwa popiołu wulkanicznego kompletnie zniszczyła uprawy tamtejszych rolników.
Autor: kt/mj / Źródło: Reuters TV