W sobotę rozpoczyna się odstrzał dzików w lasach w całym kraju. Temat wciąż wzbudza kontrowersje. W programie "Tak jest" w TVN24 o wadach i zaletach odstrzału rozmawiali Ewa Zajączkowska z serwisów wsensie.pl i światrolnika.pl oraz Tomasz Zdrojewski z koalicji Niech Żyją!.
Jak przyznał Tomasz Zdrojewski, stanowisko Komisji Europejskiej w sprawie rozprzestrzeniania się wirusa ASF wywołującego afrykański pomór świń oraz odstrzału dzików w polskich lasach nie jest do końca jasne.
- Mamy dość enigmatyczną, nawet bardzo enigmatyczną wypowiedź kogoś z Komisji Europejskiej co do polskich działań w sprawie ASF, ale nie wiemy dokładnie których działań, ponieważ trzeba pamiętać o tym, że eksperci absolutnie są zgodni co do tego, ze różne strategie, sposoby radzenia sobie z epidemią, należy stosować na różnych etapach postępowania tej epidemii - stwierdził.
Bezskuteczne
Według Zdrojewskiego, strategia zmasowanych polowań, które trwają od 2015 roku, czyli od samego początku pojawienia się w Polsce wirusa ASF, nie jest odpowiednim rozwiązaniem. Teraz plany eliminacji dzików dotyczą w szczególności wąskiego obszaru trzech obwodów łowieckich, które przedzielają teren występowania epidemii od pozostałych regionów Polski. Działanie ma stworzyć pewną barierę dla rozprzestrzeniania się wirusa.
- To, na co trzeba zwrócić uwagę, to próba drastycznego zmniejszenia populacji, właściwie wybicia całej populacji, bo mówimy o limicie 1/10 dla całego kraju - mówił Zdrojewski. - Coś takiego w rekomendacjach Europejskiego Biura do spraw Bezpieczeństwa Żywności w ogóle nie pada. To nie wynika z zaleceń Komisji Europejskiej. I tu mamy poważny problem, dlatego że mamy przepisy, które pozwalają na eksterminację gatunku - stwierdził.
Ewa Zajączkowska zauważyła, że zdanie jednej z rzeczniczek KE jest jasne - odstrzał dzików to najlepsza metoda na uchronienie się przed epidemią afrykańskiego pomoru świń.
- Mało tego, Komisja Europejska wskazuje, że nawet odstrzał prośnych loch jest właśnie dopuszczalny, ponieważ małe dziki są jeszcze większym zagrożeniem dla rozprzestrzenienia się afrykańskiego pomoru świń - powiedziała Zajączkowska.
Plany planami, ilość ilością
Według danych przedstawionych przez Zajączkowską, działania eliminacyjne co roku dotyczą innej liczby zwierząt.
- Chociażby w ubiegłym sezonie łowieckim, czyli od marca do kwietnia kolejnego roku, tych dzików planowano odstrzelić ponad 300 tysięcy. I to nie jest tak, że to jest wybicie całej populacji, ponieważ ta populacja jest regulowana właśnie przez gospodarkę łowiecką. Jakby w ramach walki z ASF oraz w ramach tego, by populacja nie przekroczyła poziomu, z którym już potem ludzie sobie nie poradzą, jeśli chodzi o regulację - wyjaśniła.
- Eksperci Europejskiego Biura do spraw Bezpieczeństwa Żywności mówią o tym, że co do obecnego stanu wiedzy naukowej, po analizie krajów dotkniętych epidemią na obszarze krajów Unii Europejskiej nie da się ustalić progowej wartości zagęszczenia dzików, która rzeczywiście powstrzyma postęp epidemii - zaznaczył Zdrojewski.
Według niego, dzięki odstrzałowi dojdzie do rozregulowania przepisów dotyczących planów łowieckich. Ponadto masowa eliminacja może dać zupełnie odwrotne niż zamierzone skutki.
- Mieliśmy taką sytuację na koniec 2017 roku, żeśmy mieli 678 przypadków wirusa ASF u dzików i po intensywnych polowaniach w 2018 roku tych przypadków przybyło lawinowo ponad dwa tysiące. Jest to sytuacja mocno niepokojąca i wydaje się być działaniem przeciwko zaleceniom ekspertów - ocenił. Jak przyznał, według ekspertów pierwszym czynnikiem rozprzestrzeniania się epidemii afrykańskiego pomoru świń jest czynnik ludzki.
Kwestia rolnictwa
Zdrojewski wskazał na raport Najwyższej Izby Kontroli, według którego około 74 procent gospodarstw rolnych nie ma stosownych zabezpieczeń przed działaniem wirusa ASF. Zwrócił uwagę na problemy natury ekonomicznej, złego działania lub braku odpowiednich środków.
Według Zajączkowskiej, organizacje prozwierzęce zapominają, że wirus ASF przedostaje się do gospodarstw rolnych i atakuje hodowle trzody chlewnej. Padanie zwierząt hodowlanych wiąże się z ogromnymi stratami materialnymi, a nawet bankructwem.
- To jest tragedia rodzin i jak najbardziej zasady bioasekuracji powinny być przestrzegane, powinny być wprowadzane, szczególnie właśnie w tych rodzinnych gospodarstwach. Bo jakby w przemysłowych hodowlach trzody chlewnej (...) nie ma problemu z rozprzestrzeniającym się ASF (...). Problem jest właśnie w tych gospodarstwach rodzinnych, które może nie do końca są w stanie podołać finansowo wprowadzeniu zasad bioasekuracji - dodała.
Nie ma limitu
Zdrojewski zauważył, że liczba zwierząt, które mają zostać wyeliminowane, w skali całego kraju jest ogromna, tym bardziej, że wirus ASF występuje jedynie w niektórych regionach. Odstrzał ma odbywać się nawet na terenach parków narodowych. - Zestawmy to z tym, co powiedzieli naukowcy - nie ma limitu. Naukowcy mówią, że populację i owszem trzeba zredukować, nie może być niekontrolowana zupełnie. Trzeba zredukować i utrzymywać na stabilnym poziomie - ocenił Zdrojewski.
Nie tylko Polska
Afrykański pomór świń nie jest jedynie problemem Polski. Jak przyznała Zajączkowska, dotyczy również Rosji, Białorusi, Ukrainy, Litwy, Łotwy czy Estonii.
- Pojawiają się już pewne ogniska na zachodzie, między innymi w Belgii. W Rumunii był przypadek, gdzie padło gigantyczne gospodarstwo rolne zajmujące się właśnie hodowlą trzody chlewnej, przez to że trafił tam dzik zarażony ASF. Dziki zarażone ASF mają to do siebie, że (...) występuje u nich gorączka, więc szukają ochłodzenia, szukają źródła wody. Ten dzik padł w rzece, Dunajem spłynął do Rumunii i gospodarstwo padło przez to, że pobierało właśnie wodę do napojenia świń z tej rzeki - dodała.
Zdrojewski zgodził się, że według ekspertów najskuteczniejszą metodą eliminacji epidemii jest ograniczenie rezerwuaru. Jednak jak przyznał, istnieją inne sposoby.
- Mamy teraz przepis, który umożliwia wynagradzanie myśliwych, służbę leśną, policję i wojsko za wynajdywanie padłych dzików, natomiast to są cały czas dość ograniczone działania, a jednocześnie mamy dla porównania przykład województwa lubelskiego, które z powodzeniem skutecznie wprowadziło taki program dla obywateli w ogóle. Z powodzeniem, ponieważ kilkaset dzików padłych zostało zgłoszonych dzięki temu. I mamy przykład Danii, gdzie nawet została wprowadzona aplikacja dla ludzi do zgłaszania takich przypadków. Jeżeli to uzupełnić jeszcze programem edukacyjnym, informacyjnym dla ludzi, to naprawdę może pomóc - ocenił Zdrojewski.
Całość rozmowy odsłuchasz tutaj:
Autor: kw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock