Uniwersyteckie Laboratoria Kontroli Atmosfery, w skrócie ULKA, pomagają badaczom poznać cichego zabójcę, jakim jest smog. Balon wykonał we wtorek lot nad Katowicami, a zamontowane w koszu urządzenia zmierzyły stężenie sadzy i ozonu w powietrzu.
Na pierwszy rzut oka balon wygląda niepozornie. Jednak jest to prawdziwe latające laboratorium, w którym zainstalowana jest aparatura mierząca zanieczyszczenie powietrza. We wtorek odbył się jego kolejny lot. Wyniki pomiarów zostaną porównane z wcześniejszymi danymi. Projekt jest inicjatywą badaczy z Uniwersytetu Śląskiego.
- Będziemy badali najpierw meteorologię, czyli temperaturę, ciśnienie, wilgotność. Oprócz tego mamy analizatory stężenia sadzy, czyli będziemy wiedzieli jakie jest stężenie sadzy na danej wysokości - tłumaczyła dr hab. Mariola Jabłońska z Wydziału Nauk o Ziemi Uniwersytetu Śląskiego.
Dodała, że w balon wyposażony jest także w analizator cząstek, który robi pomiary od 0,3 mikrometra do 10 mikrometrów. Dostarcza w ten sposób informacji o tym, ile jest tych cząstek, w jakim zakresie i jakie jest ich stężenie.
Zobacz, jak wygląda smog z lotu ptaka:
Miasta województwa śląskiego znajdują się w czołówce smogowych rekordzistów. Także w środę stężenie zanieczyszczeń było bardzo wysokie. W Katowicach w południe jakość powietrza była określana jako zła. Wartość pyłu PM10 wynosiła 114 ug/m3, a PM2,5 91,47 ug/m3. Niezdrowe powietrze na terenie województwa było także w Dąbrowie Górniczej, Sosnowcu, Zabrzu, Gliwicach i Rybniku. Niewiele lepiej było w Wodzisławiu Śląskim i Tychach.
Co robiła ULKA?
W listopadzie balon przeleciał z kampusu Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach do Zabrza.
- Nad ziemią stężenie sięgało około 155 mikrogramów na metr sześcienny, natomiast przy przejściu przez warstwę inwersyjną wartość ta spadała najpierw o połowę, czyli do 75, a następnie, już ponad tą kumulacją na wysokości około 500 metrów, odnotowaliśmy tylko 1,5 mikrograma. Największe stężenie zanieczyszczeń sięgało więc do wysokości 300-350 metrów nad ziemią. Później następował gwałtowny spadek - mówiła wtedy Jabłońska.
Jak to działa?
Jak tłumaczyła badaczka, początkowo w troposferze temperatura wraz z wysokością spada, natomiast przy wejściu w warstwę inwersji, wraz z rosnącą wysokością, temperatura też zaczyna rosnąć. Prowadzi to między innymi do "spychania" zimnego powietrza ku dołowi, co również sprzyja większemu stężeniu zanieczyszczeń właśnie przy ziemi.
- Spodziewaliśmy się tego, bo nawet z ziemi widzieliśmy tę szarą powłokę zanieczyszczeń, a od pewnego momentu nad nią - błękit nieba, ale zastanawialiśmy się, do jakiej wysokości to jest i jak to się rozkłada - powiedziała.
Podczas lotu badano też stężenie sadzy w powietrzu. Jabłońska wyjaśniła jednak, że tu potrzebne są głębsze analizy polegające na dokładnym dopasowaniu wyników do odpowiednich wysokości wynikających z rejestratora, by nie popełnić następnie błędu w interpretacji.
Zobacz cały materiał o podniebnym laboratorium:
Autor: aw/map / Źródło: TVN24, TVN Meteo
Źródło zdjęcia głównego: Uniwersytet Śląski w Katowicach