Za sześć dni skończy się świat, twierdzą ci, którzy uwierzyli, że kalendarz Majów wskazuje kres ludzkości. Na nic tłumaczenia ekspertów, że to brednie, wynikające z błędnej interpretacji majowskiej kosmologii. Panika osiąga apogeum, nawet w Chinach, które w swojej historii nie znały proroctw o końcu świata.
Na ludzkiej naiwności i głupocie chcą zarobić biura turystyczne. Jedno z ukraińskich zaczęło oferować wycieczki na 21 grudnia do piekła i nieba za 15-18 dol. Do piekła drożej, bo tam podobno ciekawiej. A jeśli się nie uda dotrzeć - biuro obiecuje zwrot pieniędzy. Droższa oferta pojawiła się w internecie w Niżnym Nowogrodzie: za 2600-5000 USD nabyć można kajutę w arce.
SOS do UFO
Wiara w koniec świata łączy się z wiarą w niezidentyfikowane obiekty latające, które mają mieć na Ziemi coś w rodzaju garażu w okolicach góry Bugarach w południowo-zachodniej Francji. Mer wsi o tej samej nazwie, zamieszkanej przez niespełna 180 osób, usiłuje zapobiec pandemonium: Bugarach szturmują ci, którzy liczą na ratunek ze strony pozaziemskich inteligencji. "Obcy" jakoby zabiorą do UFO tych szczęściarzy, którzy dotrą na płaski wierzchołek góry. Drogi na szczyt zablokowano.
Wykupują magazyny
Pośród lęków kwitnie w Rosji handel. W Omutnińsku w obwodzie kirowskim ludzie rzucili się kupować naftę, świece i zapasy żywności po artykule napisanym jakoby przez tybetańskiego mnicha, potwierdzającym, że wnet świat się skończy. W Nowokuźniecku niemal zabrakło soli, a w Barnaule w Kraju Ałtajskim wykupiono do cna latarki i termosy. Wśród rozmaitych zestawów na przetrwanie końca świata niektóre zawierają instrukcje z opisami różnych gier. Na wypadek, gdyby okazał się on bardzo nudny.
By rozproszyć spekulacje o apokaliptycznym 21 grudnia, główny lekarz Rosji Giennadij Oniszczenko ostrzegł, że straszących powinno się podać do sądu. Deputowani Dumy w liście otwartym wezwali zaś media, by zaprzestały siać panikę. W końcu sam premier Dmitrij Miedwiediew zapewnił, że w koniec świata nie wierzy. Dodał, że "przynajmniej nie w tym roku".
Twitterowe wieści
Histeria dotarła także do Chin, które w swojej historii nie zaznały lęków przed zniszczeniem świata. Najsłynniejsza chińska księga proroctw z VII wieku, odpowiednik przepowiedni Nostradamusa, nie wspomina wprost o czymś takim.
Tymczasem w Syczuanie zaczęto wykupywać całymi setkami świece, aż do wyczerpywania się zapasów. Początkowo nie było wiadomo, dlaczego. - Aż dowiedzieliśmy się o pogłoskach o zbliżających się ciemnościach - powiedział właściciel sklepu w Chengdu. Źródło paniki wyśledzono na chinśkim Twitterze - Weibo. Autor postu zapowiada, że trzydniowe ciemności spowiją ziemię.
Budują arki
Falę paranoicznych obaw w Chinach powiązać można z oddziaływaniem filmu katastroficznego z 2009 roku "2012". Odniósł on niebywały sukces dzięki wątkowi o budowie przez chińskie wojsko arek, które miały ocalić ludzkość. Lu Zhenghai z Sinciangu swoją zaczął budować w rok potem, wydając wszystkie niebagatelne oszczędności. Mówi, że jeśli końca świata nie będzie, wykorzysta arkę jako stateczek wycieczkowy na 20 osób.
Wyprzedają majątek
W Nankinie żona profesora uniwersyteckiego zastawiła dom pod hipotekę i przekazała znaczną kwotę na biedne dzieci, by "jeszcze zdążyć zrobić coś dobrego przed końcem świata".
W Szanghaju podobną motywację próbują wykorzystać oszuści, by wyłudzić od staruszków oszczędności na rzekomo charytatywny cel. Policja apeluje tam: "Nie wierzcie w to i nie dajcie się oszukać".
Profesor Lu Jiehua z wydziału socjologii Uniwersytetu Pekińskiego w wywiadzie dla gazety "Global Times" powiedział, że obecna panika odzwierciedla ogólny niepokój w chińskim społeczeństwie. - Te paniczne zakupy nie tylko pokazują ludzki lęk przed nadchodzącą apokalipsą, odzwierciedlają również poczucie niepewności wobec życia i społeczeństwa - powiedział.
Autor: mm/mj / Źródło: PAP