"Chwiejna i zmienna jest zawsze kobieta", stwierdził Wergiliusz jakieś dwa tysiące lat temu. Podobnie bywa z atmosferą.
Wystarczy jedno spojrzenie na dzisiejszy wykres zmian temperatury i wilgotności powietrza wraz ze zmianą wysokości, czyli diagram aerologiczny, sporządzony we Wrocławiu czy Legionowie pod Warszawą i od razu widać chwiejność atmosfery. Jesteśmy świadkami tzw. równowagi chwiejnej atmosfery, czyli napiętej relacji między powietrzem ciepłym i chłodnym, prowadzącej do silnego rozwoju chmur kłębiastych, przelotnych opadów deszczu oraz burz.
Bąble, baranki, łyse głowy
Patrząc w pogodne niebo, nie zdajemy sobie sprawy, że powietrze wokół nas pulsuje, i to coraz szybciej. Z każdą godziną mocniej ogrzewa się od rozgrzanego słońcem gruntu. W związku z niejednorodnością podłoża tempo ogrzewania się powietrza jest inne nad lasami, wodami, polami czy terenami zabudowanymi. Nad fragmentami ziemi, mocniej się nagrzewającymi, szybko powstają i unoszą się "bąble" ciepłego powietrza, mniej gęste od otaczającego je powietrza chłodniejszego.
Odrywające się bąble zderzają się ze sobą i łączą tworząc kominy konwekcyjne. Wystarczy w nich trochę pary wodnej, by zaczęła się skraplać, dając początek chmurze kłębiastej, początkowo bielusieńkiej, niewinnej, nazywanej Cumulus humilis. W ciągu kilku godzin unoszenia się kolejnych porcji ciepłego powietrza, biały baranek przekształca się w Cumulonimbus. Jego wierzchołek jest wpierw wypukły, podobny do łysej głowy, stąd przydomek calvus (łac. "łysy").
"Widzimy formę, nie znamy treści"
Unoszące się ciepło i skraplająca się para wodna napędzają chmurę. Krople przechłodzonej wody i kryształki lodu na wysokości 10-15 km "wylewają się" z chmury na boki, tworząc pióropusz albo kowadło. Powstaje dorodny Cumulonimbus capillatus, z tymi swoimi wszystkimi powabami i krągłościami.
Leżąc na zielonej, ciepłej łące, wpatrując się leniwie w niebo, przymykamy co chwilę oczy i widzimy pęczniejący biały obłoczek, rozrastający się niczym kalafior w ogródku, tylko w przyspieszonym tempie. Patrzymy na chmurę burzową jakoś tak płytko, widzimy formę, nie znamy treści. Gdybyśmy nagle znaleźli się wewnątrz tej chmury, oko w oko z cząsteczkami powietrza, kroplami wody i lodowymi kulami, zderzającymi się z sobą i wirującymi, oszalelibyśmy ze strachu.
Prądy jak wiatr w oku cyklonu
Początkowy szum prądów powietrza w średnio rozwiniętej chmurze kłębiastej przekształca się w wycie w chmurze burzowej. Prądy powietrza wznoszące się i opadające nabierają na sile, rozszerzają się. Ich prędkość w silnie rozwijającej się chmurze burzowej osiąga nawet 45 m/s, czyli około 160 km/h. Z taką prędkością wieje wiatr wokół oka cyklonu drugiej kategorii w skali Saffira-Simpsona.
Podziwiajmy chmury kłębiaste, jest ich dziś w Polsce sporo, szczególnie w pasie od Pomorza Zachodniego i Ziemi Lubuskiej przez Wielkopolskę, Kujawy, Ziemię Łódzką, Kielecczyznę po Małopolskę i Podkarpacie. Na obrazie radarowym widać, jak przybywa czerwonych plam, czyli jąder chmur burzowych. Około południa są jeszcze leniwe, pomrukują i raczą ciepłym, wiosennym deszczykiem. Po południu będą pięknie, potężnie i groźnie wzbierać od grzmotów, błyskawic, ulew i gradu.
Autor: Arleta Unton-Pyziołek / Źródło: TVN Meteo
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt Meteo/FLASHBYDGOSZCZ