Do mitycznego węża Uroborosa pożerającego własny ogon porównali naukowcy monstrualną burzę na Saturnie z 2010. Według uczonych, to pierwszy przypadek zaobserwowanej w Układzie Słonecznym burzy, która sama doprowadziła do swojego zniszczenia. Trwający 267 dni żywioł był na dodatek jednym z największych i najdłuższych na tej planecie.
- Zachowywała się jak ziemski huragan, ale z unikalnym dla Saturna wirem - opisywał Andrew Ingersoll z California Institute of Technology, pracujący przy misji sondy Cassini, która obserwowała i rejestrowała niesamowite zjawisko.
- Nawet gigantyczne burze na Jowiszu nie "zjadają się" same jak ta. To dowodzi, że natura może tworzyć wiele niesamowitych wariacji jednego tematu, ciągle nas zaskakując - dodał.
Ziemskie huragany są zasilane energią ciepłych wód i wzbudzają zimne wody. Zarejestrowany 5 grudnia 2010 r. na północnej półkuli Saturna system burzowy "pożywił się" gorącym "powietrzem" z gazowej atmosfery otaczającej planetę. Burza wybuchła w rejonie 33 st. szerokości geograficznej północnej.
Gwałtowne czoło i wir
Niedługo po tym, jak wyłoniło się jasne, gwałtowne czoło żywiołu i zaczęło się przemieszczać na zachód, powstał także obracający się w lewą stronę wir, który poruszał się znacznie wolniej. Przez kilka miesięcy burza, poruszając się na jednej szerokości geograficznej, okrążała liczącą 300 tys. km obwodu planetę, emitując w tym czasie grzmoty i błyskawice.
Po 267 dniach śledzony przez sondę Casssini monstrualny żywioł wygasł na dobre. Ostatnie jej pozostałości można było wyśledzić w wyższych warstwach atmosfery, jednak odpowiadająca za procesy pogodowe troposfera na tej szerokości geograficznej była całkiem spokojna.
Ziemskie burze nigdy nie podążają swoim własnym śladem - wcześniej napotykają topograficzne przeszkody takie jak góry i stopniowo wygasają. Jednak powierzchnia Saturna nie dostarcza takich naturalnych przeszkód. Stąd biorą się tak długie okresy trwania tamtejszych żywiołów.
"Była bestią"
- Ta burza z grzmotami i błyskawicami była bestią - powiedział Kunio Sayanagi z Hampton University w Wirginii, współpracownik misji Cassini. - Utrzymała intensywność przez niezwykle długi czas. Jej prąd wstępujący był tak silny, że mógłby wyssać całą objętość ziemskiej atmosfery w 150 dni. Na dodatek stworzyła największy wir kiedykolwiek zaobserwowany w troposferze Saturna, rozciągający się na 12 tys. km - dodał. Wir tej burzy dorównał rozmiarem gigantycznej burzy na Jowiszu, nazywanej Oval BA. Jednak od żywiołów na tamtej planecie burza z Saturna odróżniała się tym, że towarzyszyły jej błyskawice i grzmoty, a jej centrum było znacznie bardziej gwałtowne.
"Byliśmy widzami w pierwszym rzędzie"
- Pobyt sondy Cassini w układzie Saturna pozwolił nam podziwiać moc tej burzy - powiedział Scott Edgington z Laboratorium Napędu Odrzutowego w Pasadenie. - Byliśmy widzami w pierwszym rzędzie śledzącymi niesamowitą przygodę i mogliśmy zobaczyć całą akcję od początku do końca. Takie obserwacje i dane pomagają naukowcom porównywać wzorce pogodowe w naszym Układzie Słonecznym i dowiedzieć się, co je podtrzymuje, a co je gasi - dodał.
To była najdłuższa z potężnych burz, które pojawiają się na północnej półkuli raz w ciągu tamtejszego roku (trwającego 30 ziemskich lat). Najdłużej trwającym żywiołem na tej planecie pozostaje burza z 2009 r. z półkuli południowej, która wygasła po 334 dniach. Była jednak około 100 razy mniejsza od tych występujących na północnej półkuli.
Autor: js//tka / Źródło: NASA