Podczas lotów nad Point Lay na Alasce pewien pilot dojrzał niezwykłe zgromadzenie dziesiątek tysięcy morsów, gnieżdżących się na piaszczystym brzegu. Władze USA zakazały zbliżania się do lęgowiska niezdarnych, kilkutonowych morskich ssaków w obawie o ich stan psychiczny. Spłoszone mogłyby stratować swoje młode i pokaleczyć się wielkimi zębami.
Morsy są jedynymi współcześnie żyjącymi przedstawicielami rodziny morsowatych (Odobenidae), niegdyś licznie występującej na całym globie. Spotykać je można głównie w wodach przybrzeżnych Arktyki oraz u wybrzeży Ameryki Północnej i Rosji.
Kilkutonowa niezdara
Te ogromne, ważące od 400 kg do nierzadko nawet dwóch ton ssaki morskie, uwielbiają płytkie wody. Charakteryzują się nie tylko niezgrabną sylwetką i ogromnymi, długimi ciosami ale również grubą na 3,5 cm skórą. Taka izolacja zapobiega utracie ciepła nawet gdy zwierzę leży na lodzie. A to zdarza im się dość często, ponieważ znane są z zamiłowania do wylegiwania się w słońcu na krze lodowej. Morsy znane są z dość towarzyskiego usposobienia i gromadzenia się w liczące kilkaset lub kilkanaście tysięcy stada.
Dziesiątki tysięcy
Jedną z takich grup w pobliżu miejscowości Point Lay wypatrzył pilot podczas rutynowych lotów nad Alaską. Stado, które zgromadziło się na stosunkowo niewielkim obszarze, tworzy około 35 tysięcy zwierząt. Naukowcy sądzą, że około 80 proc. stanowią samice i młode, ciasno ze sobą stłoczone.
Bliskość pozwala im nie tylko wzajemnie się ogrzewać, lecz także skutecznie izolować od potencjalnych drapieżników. Niestety - bliskość może być również zabójcza, szczególnie dla stosunkowo niewielkich szczeniąt morsów.
Płochliwy olbrzym
Dorosły mors, spłoszony przez silnik kołującego zbyt nisko samolotu lub łódki podpływającej do brzegu, uciekając mógłby przypadkiem zabić młode, miażdżąc je lub raniąc kłami. By oszczędzić zwierzętom stresu, władze USA wprowadziły bezwzględny zakaz zbliżania się do nich.
Do stada 35 tysięcy tłoczących się przy sobie morsów nie wolno zbliżać się bezpośrednio, ale można nad nimi latać. Piloci za sterami samolotów nie mogą schodzić poniżej pułapu 1 kilometra. Z kolei helikoptery, ze względu na generowanie większego hałasu, nie mogą schodzić na pułap poniżej 2,6 km.
Święty spokój morsa
Ekolodzy, biolodzy, dziennikarze - w skrócie wszyscy pozostali, mający ochotę do morsów np. podpłynąć - zostali poproszeni o porzucenie tego pomysłu.
- Zarówno rząd, jak i lokalna społeczność zwracają się do wszystkich o pozostawienie morsów w świętym spokoju - oświadczył Joel Garlich Miller, biolog pracujący dla rządowych placówek.
- Te zwierzęta muszą gnieździć się coraz bliżej ludzkich siedzib bo zwyczajnie brakuje im miejsca - zauważa Chadwick Jay, członek ekspedycji badawczej stacjonujący na Alasce.
Naukowcy zwracają uwagę, że zanikający lód, na którym niegdyś rodziły się młode morsy, zastraszająco szybko znika. Niezdarne ssaki pozbawione naturalnych terenów lęgowych zmuszone są szukać nowych. Niestety - najczęściej są to plaże.
Autor: mb/map / Źródło: Guardian