Komitet Noblowski broni swojej decyzji o przyznaniu Pokojowej Nagrody Nobla Barackowi Obamie. Jeden z członków Komitetu przyznał, że na jego decyzję wpłynęła m.in. rezygnacja z tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach.
Agencja Associated Press rozmawiała z czterema członkami pięcioosobowego Komitetu. Norwegowie przyznali, że spodziewali się, że ich decyzja nie tylko będzie zaskoczeniem, ale też wywoła falę krytyki.
Niemniej, bronią swojej decyzji, uznając ją za słuszną. - Nie zgadzamy się po prostu z twierdzeniem, że [Obama - red.] nic nie zrobił. Dostał nagrodę za to, czego już dokonał - podkreślił przewodniczący Komitetu Thorbjoern Jagland, który niedawno został wybrany na sekretarza generalnego Rady Europy, pokonując Włodzimierza Cimoszewicza.
Bo zmienił plany tarczy
Jakie sukcesy może
Wszystko to przyczyniło się nie tyle do powstania bezpieczniejszego świata, ile świata, w którym jest mniej napięcia Thorbjoern Jagland
- Wszystko to przyczyniło się nie tyle do powstania bezpieczniejszego świata, ile świata, w którym jest mniej napięcia - oświadczył Norweg.
Komitet nie obawia się debaty
Aagot Valle z Socjalistycznej Partii Lewicy, która w tym roku dołączyła do Komitetu, także odrzuca zarzuty, że Obama nie zasłużył na prestiżowe wyróżnienie. W jej opinii, komentarze takie są przykładem protekcjonalnego traktowania amerykańskiego prezydenta.
- Oczywiście wszystkie racje muszą być poważnie rozważone. Nie obawiam się debaty na temat decyzji o pokojowym Noblu - zapewniła Valle.
Nobel krytykowany
W piątek Komitet Noblowski w uzasadnieniu decyzji podkreślił m.in. "nadzwyczajne wysiłki" podejmowane przez prezydenta USA w celu "umocnienia międzynarodowej dyplomacji i współpracy między narodami".
Wyeksponowano też szczególne znaczenie jego "wizji świata bez broni nuklearnej" i dążenia do jej realizacji. Decyzja Komitetu wywołała ogromne kontrowersje. W powszechnej opinii komentatorów i ekspertów nagroda dla Obamy była po prostu przedwczesna i raczej "na zachętę" niż za konkretne osiągnięcia.
Źródło: PAP