Mieszkaniec położonej na obrzeżach Helsinek małej wysepki podniósł alarm, ponieważ po zmroku w pobliżu jego domu do brzegu przybiła zaciemniona duża łódź desantowa. Z wnętrza wysypali się uzbrojeni mężczyźni i zniknęli w lesie. Fin wskoczył na swoją motorówkę i uciekł na stały ląd, dzwoniąc do służb.
Do niecodziennego incydentu doszło w minionym tygodniu, ale informacje o nim trafiły do fińskiej prasie dopiero po weekendzie. Źródłem zamieszania był Bjarne Winberg, mieszkający na niewielkiej wysepce Kamsholmen, położonej kilkanaście kilometrów na wschód od Helsinek. Znajduje się na niej kilkanaście domostw. Okolica jest spokojna i służy mieszkańcom Helsinek do relaksu.
Duże było więc zdziwienie Winberga, gdy niedługo po zachodzie słońca do brzegu w pobliżu jego domu cicho podpłynął nieoświetlony okręt desantowy. Z wnętrza wybiegło kilkunastu uzbrojonych mężczyzn objuczonych dużymi plecakami, którzy szybko ruszyli w kierunku lasu i w nim zniknęli. Fin uznał to za wielce niepokojące, postanowił więc dla bezpieczeństwa uciec z wysepki swoją motorówką i zaalarmować policję. - Oczywiście, że się bałem - powiedział gazecie "Ilta-Sanomat".
Alarm był jednak krótkotrwały. Szybko udało się ustalić, że to nie tzw. zielone ludziki dokonują infiltracji fińskiego wybrzeża, ale fińskie wojsko ćwiczy operacje desantowe. Według gazety "Ostnyland" wojskowi nie planowali lądować na Kamsholmen, ale doszło do pomyłki i stąd wynikło zamieszanie. Mieszkańcy wysepki nie zostali poinformowani zawczasu, że mogą się spodziewać nocnych gości z bronią.
Autor: mk\mtom / Źródło: BBC News
Źródło zdjęcia głównego: puolustusvoimat.fi