Hamas stał się znacznie większym zagrożeniem dla izraelskiego lotnictwa wojskowego. Ze Strefy Gazy, po raz pierwszy w historii konfliktu izraelsko-palestyńskiego, odpalono rakietę przeciwlotniczą, prawdopodobnie radziecką "Strzałę".
Pierwszy informację o incydencie podał izraelski dziennik "Yediot Aharonot" we wtorek. Historia szybko trafiła na czołówki pozostałych mediów w kraju, ale wojsko oficjalnie do sprawy się nie odniosło. Komentarza na ten dziennikarzom wojskowi odmówili.
Zmiana warunków gry
Według informacji mediów, do niepokojącego dla Izraelczyków zdarzenia doszło w ubiegłym tygodniu. Celem odpalonej z ziemi rakiety przeciwlotniczej był niesprecyzowany śmigłowiec izraelskiego wojska. Nie wiadomo czy załoga skorzystała z systemów samoobrony lub wykonała unik, ale pocisk przeleciał obok, nie trafiając celu.
Anonimowi informatorzy gazety twierdzą, że wystrzeloną rakietą była SA-7 Grall, lepiej znana jako Strzała-2. Jest to odpalany z naramiennej wyrzutni, już dość stary, pocisk przeciwlotniczy radzieckiej produkcji (tzw. MANPAD). Najprawdopodobniej został przemycony do Strefy Gazy przez granicę z Egiptem, a pierwotnie zrabowany z składów libijskiego wojska podczas wojny domowej. Według NATO z arsenałów Muammara Kaddafiego zniknęło około tysiąca "Strzał" i pomimo intensywnego "polowania" na nie, w dużych ilościach trafiły na czarny rynek.
Pojawienie się rakiet przeciwlotniczych w Strefie Gazy jest znaczącą zmianą sytuacji w konflikcie izraelsko-palestyńskim. Do tej pory lotnictwo Izraela mogło bez żadnych problemów atakować dowolne cele, teraz trzeba będzie zachować większą ostrożność. Dotyczy to zwłaszcza śmigłowców, które latają wolno i nisko, przez co są podatnymi celami dla MANPADS. Zestrzelenie izraelskiej maszyny byłoby dla Hamasu wielkim sukcesem propagandowym.
Autor: mk\mtom / Źródło: Jerusalem Post
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY SA)